Leon Komornicki – generał dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, były zastępca szefa Sztabu Generalnego WP. Od 1991 prezes Fundacji Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Obecnie członek Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego oraz ekspert Business Centre Club ds. wewnętrznych i administracji.
Aleksy Borówka: Panie Generale, w lutym 2024 roku minie dziesięć lat od wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Czy w ciągu najbliższych tygodni lub miesięcy siły zbrojne Ukrainy będą w stanie przeprowadzić kontrofensywę, która spowoduje istotne cofnięcie się wojsk rosyjskich z okupowanych terenów Ukrainy?
Gen. Leon Komornicki: To pytanie nurtuje każdego, kto tę wojnę obserwuje. Bez odzyskania tych terytoriów, które Rosja zajęła w wyniku agresji trwającej już od ponad dziewięciu lat, bo od 2014 roku, Ukraina nie będzie mogła mówić, że cele wytyczone przez kierownictwo polityczne państwa, na czele z prezydentem Zełenskim, zostały zrealizowane. Czy to się uda teraz zrobić?
Kluczowym pytaniem jest, czy armia ukraińska jest w stanie wojska rosyjskie na tyle osłabić i rozbić, żeby przepędzić je z terytoriów okupowanych okręgów – donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego, a potencjalnie także z Krymu. Odpowiadając na to pytanie, należy również wziąć pod uwagę obecne cele polityczne agresora, a także działania militarne, które mogą zostać podjęte, aby je zrealizować. Rosja traktuje bowiem te tereny za swoją integralną część, zgodnie z przyjętą narracją, ale również traktatami, których nie można w wymiarze międzynarodowym honorować, ale na użytek rosyjskiego społeczeństwa mają one określoną wartość i wytyczają cel, który Rosja stawia sobie teraz w tej wojnie. Moskwa ogłosiła bowiem, że działania mające zmierzać do wyzwolenia tych terytoriów będą traktowane jako agresja na jej terytorium. To trzeba wiedzieć, żebyśmy mieli tutaj przejrzystą sytuację i ocenę tej sytuacji.
Jaki cel stawia sobie zatem obecnie Rosja w Ukrainie?
Rosja stawia sobie dzisiaj za cel nie pokonanie armii ukraińskiej, tylko pokonanie Zachodu w Ukrainie. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że jest w tym oczywiście określona racja – Ukraina tę wojnę już dawno by przegrała, gdyby nie pomoc Zachodu. A zatem zwyciężyć w tej wojnie z Zachodem, reprezentowanym według rosyjskiej narracji przez armię ukraińską, która zaopatrzona w pomoc w postaci amunicji i techniki walczy oraz przygotowuje się do ofensywy, żeby pokonać armię rosyjską na zajętych terenach. Celem Rosji jest obecnie złamać to.
A rosyjska strategia działania, a także polityka imperialna – co też jest warte podkreślenia – nie uległy żadnej zmianie, ponieważ od zawsze były one oparte na ideologii, a nie na uwarunkowaniach historycznych, geograficznych czy społecznych. I teraz według ideologii putinistycznej, twierdzącej że Rosjanie, naród ukraiński i naród białoruski stanowią „trójjedyny naród ruski”, mówiący troszkę inaczej, ale mający wspólne korzenie i dlatego Rosja nie może pozwolić, żeby te narody wybiły się na niepodległość, natomiast celem jest, aby były nadal związane z Rosją, bo wtedy Rosja pozostaje silna. Putin ogłosił to w swoim słynnym manifeście 12 lipca 2021 roku, jeszcze przed rozpoczęciem obecnego etapu wojny, który był rozpowszechniony w mediach, ale mało tego, był rozpowszechniony w formie wykładu do żołnierzy rosyjskich, którzy mieli go obowiązkowo znać.
Obecnym celem Rosji jest zatem nie pozwolić, aby cały obszar Ukrainy był podporządkowany Zachodowi, żeby Rosja nie została tym samym odepchnięta od Europy. Mając taki cel polityczny, armia rosyjska przeszła po zatrzymaniu się ofensywy ukraińskiej z października ub.r. do obrony strategicznej aktywnej, prowadząc cały czas oddziaływanie na całe terytorium Ukrainy. Już nie w wymiarze działania wojsk lądowych, czołgów itd., ale systemów dalekiego zasięgu, uderzeń w infrastrukturę krytyczną i potencjał gospodarczy, a także w przemysł obronny, mających wyraźny charakter wyniszczający, osłabiający, a jednocześnie uderzający w społeczeństwo ukraińskie.
W jaki sposób będzie się to przekładało na potencjał przygotowywanej przez ukraińską armię ofensywy?
Przede wszystkim musimy sobie zdawać sprawę, że Rosjanie mają zdecydowaną przewagę w powietrzu. Są w stanie razić terytorium Ukrainy zmasowanymi uderzeniami z głębi własnego terytorium, czy też z platform morskich na Morzu Czarnym. W tej kwestii Rosja również ma przewagę, bo ukraińska flota nie istnieje. Moskwa cały czas będzie to robić, żeby osłabiać i wyniszczać. Tym samym ta wojna ma charakter terrorystyczny, bo te uderzenia nie są skierowane w ukraińską armię walczącą przy froncie, tylko gdzieś w głąb kraju.
Z drugiej strony armia rosyjska ma przewagę na lądzie w artylerii, a także w amunicji, która była magazynowana. Obecnie Rosja sięga także po zasoby koreańskie czy irańskie – szuka tej amunicji wszędzie na świecie od swoich tzw. sojuszników, żeby cały czas to oddziaływanie ogniem artylerii prowadzić. A jest ono skierowane na ugrupowania armii ukraińskiej, która jest na styku, tym 1400-kilometrowym obszarze frontu działań obu armii w Ukrainie. Jest to robione, aby ukraińską obronę osłabiać, ale też oddziaływać na pewne elementy ugrupowania bojowego, które mogą być wykorzystane do przejścia w kontrofensywę, bo kontrofensywa może się rozpocząć od tzw. bezpośredniej styczności. Może być tak, że te wojska, które są w styczności ruszą do przodu, przez wprowadzenie odwodów, które są w przestrzeni taktyczno-operacyjnej obrony ukraińskiej. Oczywiście armia ukraińska musi na tych kierunkach zbudować pewną przewagę, koncentrację sił i środków, niekoniecznie jednak przez gromadzenie tam wojska, bo dzisiaj systemy ogniowe pozwalają koncentrować swoje wysiłki bez potrzeby tworzenia skupiska, które przeciwnik może skutecznie obezwładniać.
Co zatem będzie kluczowe dla zbudowania tej przewagi po stronie ukraińskiej? Jaka będzie w tym wypadku istota i znaczenie wsparcia udzielanego Ukrainie przez Zachód?
Możliwości ofensywne Ukrainy będą w dużej mierze zależały od tego, czy amunicja i technika z Zachodu będą docierały na czas. Już podczas październikowej ofensywy armia ukraińska była praktycznie uzależniona od dostaw z Zachodu, które były opóźnione. Armia ukraińska prowadziła wówczas działania ofensywne o charakterze skokowym – kiedy miała amunicję przechodziła, po czym zatrzymywała się, czekała na dostawy i znowu przechodziła… A to powoduje, że przeciwnik ma czas, może się umacniać, może w tym czasie odbudowywać swoje odwody, czując się bezkarnie na swoim terytorium, bo Ukraińcy nie mają systemów dalekiego zasięgu, które pozwalałyby sięgać terytorium Rosji.
Armia ukraińska nie posiada jednocześnie systemów antydostępowych na tyle skutecznych, by pozwoliły one stworzyć swoistą kopułę obrony powietrznej, jaką ma np. Izrael. Tak żeby rakiety wystrzeliwane z terytorium Rosji nie przenikały przez tą przestrzeń powietrzną. Czyli potrzeba również zbudowania odpowiedniej siły obrony przeciwpowietrznej, przeciwrakietowej. Dlatego nieprzypadkowo jednym z problemów, które podniósł sekretarz obrony USA Lloyd Austin jest właśnie dostarczenie Ukrainie odpowiedniej liczby systemów obrony powietrznej, rakiet przeciwlotniczych itd. Bo dziś Ukraina może mieć wyrzutnie, a nie ma rakiet, które zostały zużyte. Podczas gdy przemysł ukraiński nie produkuje, to wszystko jest na Zachodzie. To są także same systemy przeciwlotnicze, które również są niewystarczające.
O jakiej liczbie i rodzaju systemów antydostępownych mówimy?
Według mojej oceny tam powinno być co najmniej 48 baterii Patriot, bo to jest 600 tys. km2 – dwukrotnie większa powierzchnia niż Polski. A jak powiedzieliśmy, te działania w przestrzeni powietrznej obejmują całe terytorium Ukrainy, więc trzeba bronić istotne obiekty z punktu widzenia potencjału wojskowego, ale także infrastrukturę krytyczną.
To są problemy bardzo ważne, bez których nie można skutecznie prowadzić ofensywy. Niezależnie od stworzenia przewagi przez armię ukraińską na tych kierunkach, gdzie ma ona przejść do ofensywy, poprzez skoncentrowanie uderzeń ogniowych – potrzebna jest przewaga w powietrzu. Nie tylko na lądzie, 5- czy 3-krotna, ale także w powietrzu, żeby zabezpieczyć się przed uderzeniami na te ugrupowania uderzeniowe czy torujące, które będą przechodzić. Potrzebna jest obrona przed rosyjskimi samolotami, które nie muszą koniecznie wlatywać na terytorium Ukrainy, ale będą oddziaływać na zgrupowania armii ukraińskiej. Najlepszym sposobem niszczenia napadu lotniczego jest natomiast niszczenie tychże środków na stanowiskach startowych, na lotniskach, na terytorium przeciwnika. Jak wiemy, takich zdolności ukraińska armia nie posiada. I jak pokazuje to dzisiaj wojna w Ukrainie, trudno wygrać taką wojnę nie posiadając takich zdolności. Bo przeciwnik cały czas zasila swoją armię bezkarnie ze swojego terytorium, odtwarzając odwody, zasilając ją w paliwo i amunicję.
Z tego, co Pan mówi można odnieść wrażenie, że armia ukraińska nie jest jeszcze gotowa do przeprowadzenia skutecznej kontrofensywy. Czy tak Pan to postrzega?
Tutaj jest wiele czynników, które mają wpływ na to, czy i kiedy ta ofensywa może się rozpocząć oraz jak się rozpocząć. Według mojej oceny armia ukraińska jest w fazie osiągania pełnej gotowości do rozpoczęcia ofensywy, ale pytanie, czy jest gotowa do kontynuowania tej ofensywy w takim wymiarze, żeby pobić armię rosyjską i wyjść na Morze Azowskie, a w dalszej kolejności wejść na Krym. Do tego, w mojej ocenie, armia ukraińska jeszcze nie jest gotowa. Nie ma wystarczającej obrony powietrznej, żeby stworzyć przewagę w tej przestrzeni – niezbędną do tego, żeby przeprowadzić działania na lądzie. Nie ma też dostatecznej ilości amunicji, artylerii itd. Bowiem w działaniach ofensywnych zużycie amunicji jest trzykrotnie większe niż w obronie. Jeżeli armia ukraińska zużywała w operacji obronnej dziennie 7-8 tys. pocisków artyleryjskich, to teraz w działaniach ofensywnych, łamiąc tę obronę rosyjską, która cały czas od października się budowała i dzisiaj jest fortyfikacyjnie rozbudowana, będzie do tego potrzebowała dużo większych nakładów.
Ukraińska artyleria musi mieć wystarczająco amunicji, żeby obezwładnić siły i środki obrony przeciwpancernej w strefie 30-40 km od frontu, tak żeby one nie oddziaływały na te grupy uderzeniowe i torujące, które będą przełamywać obronę. Zamiarem Rosji jest natomiast prowadzić aktywną defensywę, osłabiać, szczególnie na kierunku bachmuckim maksymalnie wiązać operacyjnie wojska ukraińskie, żeby zakłócać proces przygotowania do ofensywy, osłabiać ich potencjał, bo tam są bardzo krwawe i wyniszczające walki.
Czy w ramach planowanej ofensywy, z wojskowego punktu widzenia, uzasadniona byłaby próba uderzenia na Krym? Od początku roku słyszymy o budowie umocnień wojskowych w zachodniej i północnej części półwyspu przez Rosjan.
Według mojej oceny bitwa o Krym nie może być podjęta w pierwszym etapie tej operacji. To doprowadziłoby do tego, że armia ukraińska by ugrzęzła. Dzisiaj Krym stał się rejonem operacyjnym bardzo silnie umocnionym, nasyconym minami, środkami przeciwpancernymi i przeciwlotniczymi. Ofensywa na tym małym odcinku mogłaby spowodować absorpcję sił i środków armii ukraińskiej i tym samym stworzyłaby warunki do wykonania przeciwuderzenia odwodami armii rosyjskiej. Te odwody są cały czas przygotowywane do tego, żeby zatrzymać pierwszy rzut ofensywy na głębokości 30-40 kilometrów obrony od przedniego skraju, wzdłuż 1400-kilometrowego frontu.
Natomiast odcięcie tego umocnionego Krymu – tak. W pierwszym etapie przełamać obronę w strefie operacyjno-taktycznej, wprowadzić świeże siły, drugie rzuty i ostatecznie rozciąć to ugrupowanie, ten korytarz łączący Krym z lądem Rosji. Rozciąć go na kilka odcinków i jednocześnie odizolować dopływ odwodów z terytorium Rosji. Jeśli to się nie uda, armia rosyjska posiadająca te odwody, około 150 tys. na swoim terytorium, które cały czas się przygotowują, może wtedy na tę osłabioną armię ukraińską wykonać kontruderzenie, żeby ofensywę ukraińską ostatecznie załamać.
To będzie miało kluczowe znaczenie. Dzisiaj obie strony przygotowują się do decydującego momentu, można powiedzieć, że do operacji, która zaważy o losach tego etapu wojny, rozpoczętej jeszcze w 2014 roku. Kto kogo przechytrzy, kto będzie miał większe siły, kto większe możliwości, itd. Jeśli armii ukraińskiej uda się odciąć te odwody, będzie to duża sprawa, jeśli nie – poważny problem. Dlatego mówię, że dzisiaj armia ukraińska ma siły, żeby rozpocząć, ale nie ma wystarczających sił, żeby kontynuować tę ofensywę, która mogłaby się zakończyć wyzwoleniem znacznych części okupowanych terytoriów.
Czytaj więcej: [Dziewiąty] Rok wojny rosyjsko-ukraińskiej. Analiza INE
Foto: PAP
Comments are closed.