Autorzy: dr Aleksander Olech, dr Jacek Raubo.
Analiza w skrócie:
- Na poziomie unijnym od lat rozważana jest koncepcja stworzenia armii Unii Europejskiej,
- Państwa europejskie wkrótce będą musiały wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo kontynentu i zmniejszyć zależność od Stanów Zjednoczonych, wynikającą dziś z funkcjonowania NATO,
- Inwazja Rosji na Ukrainę dała nowy impuls do pracy nad koncepcją współpracy w ramach Trójmorza,
- Inicjatywa Trójmorza ma mniejszy potencjał militarny, ale jest bardziej zagrożona na rosyjską agresję.
Inicjatywa Trójmorza (Trójmorze) powstała w 2015 roku jako format współpracy państw pomiędzy trzema morzami: Adriatyckim, Bałtyckim i Czarnym. Uczestniczy w nim 12 państw: Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Większość z nich w ostatnich kilkunastu latach należało do najszybciej rozwijających się członków Unii Europejskiej. Dziś Trójmorze ma przede wszystkim charakter gospodarczy i polityczny, jednak w związku z narastającymi napięciami międzynarodowymi, w tym inwazją Rosji na Ukrainę, potrzebne jest rozszerzenie formatu o wymiar obronny.
Warto zaznaczyć, że już dzisiaj dziewięć z dwunastu krajów regionu współpracuje ze sobą militarnie w ramach tzw. Bukaresztańskiej Dziewiątki (B9), opartej o kraje wschodniej flanki NATO. Rozszerzając współpracę na cały region – właśnie w ramach Trójmorza – do współpracy dołączono by Austrię (musiałaby przełamać swoją „neutralność” i bardzo często politykę prorosyjską – choćby w kwestii współpracy energetycznej), która nie jest w NATO, Chorwację i Słowenię, które stanowią południową flankę Sojuszu, a także pozostającą poza NATO Ukrainę, która od szczytu w Rydze jest krajem partnerskim Inicjatywy. Szersza współpraca militarna w ramach Trójmorza nie musi zastąpić B9, a raczej będzie przedłużeniem relacji politycznych, gospodarczych i społecznych, które służą do zacieśnienia więzi na rzecz bezpieczeństwa.
Siły Trójmorza „tylko” w liczbach armii
Wśród państw uczestniczących w Inicjatywie Trójmorza największą armię posiada Polska, a najmniejszą Estonia. Poniższe dane dotyczą tylko aktywnych żołnierzy, bez rezerwistów.
Gdyby połączyć wojska poszczególnych krajów w regionie w jedną trójmorską armię, liczyłaby ona prawie 350 000 żołnierzy: 22 500 z Austrii, 25 600 z Bułgarii, 15 200 z Chorwacji, 26 800 z Czech, 6 600 z Estonii, 16 300 z Litwy, 7 000 z Łotwy, 120 000 z Polski, 65 000 z Rumunii, 12 900 ze Słowacji, 7 000 ze Słowenii i 22 700 z Węgier.
Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że w tej hipotetycznej armii fundamentem byłyby Siły Zbrojne RP. Oprócz posiadania największej liczby żołnierzy, dokonały one w ostatnich latach znaczących inwestycji w zbrojenia, m.in. zakup Abramsów i F-35, a także realizują program Miecznik, w ramach którego mają powstać trzy fregaty warte 8 mld zł. Na uwagę zasługują także ostatnie dość duże zamówienia, dokonane po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Poza Polską, Rumunia także zaczęła bardzo mocno inwestować w wojsko, czego przykładem jest zamówienie na korwety typu Gowind czy zakup wyrzutni HIMARS. Ponadto Estonia zdecydowała się zbroić wybrzeże, tworząc lądową jednostkę rakietową, wykorzystującą pociski Blue Spear 5g SSM. Litwa wybrała natomiast armatohaubice Caesar. Na uwagę zasługują także chorwackie zakupy u Francuzów i zamówienie dwunastu myśliwców Rafale oraz posiadane już przez chorwackie wojska lądowe wozy bojowe Patria AMV.
Dalej największą zaletą w kontekście współpracy militarnej pozostają zdolności do wspólnego reagowania w ramach NATO. Jest to także fundament bezpieczeństwa państw regionu, co przekłada się na poparcie polityczne dla Sojuszu i dalszego wzmacniania wschodniej flanki NATO.
Armia Trójmorza – w ramach czy poza NATO?
Koncepcję „zintegrowanych sił zbrojnych” państw Trójmorza możemy rozpatrywać w dwóch kategoriach – umownie kontr-natowskiej oraz natowskiej. Pierwsza z nich wychodzi od tezy, że istniejące filary architektury bezpieczeństwa w regionie (NATO i UE), są niewystarczające. Jej największą zaletą jest potencjalne zorientowanie inwestycji obronnych oraz zintegrowanych potencjałów wojskowych w jednorodnej wizji zagrożeń, przede wszystkim ze strony Rosji. Tego rodzaju myślenie ma jednak podstawową wadę, polegającą na znacznym uproszczeniu polityk poszczególnych państw Trójmorza. Nawet obecna agresja rosyjska na Ukrainę (od 24 lutego 2022 roku) nie była w stanie stworzyć w regionie zrębów wspólnej strategii wobec Rosji, czego przykładem jest m.in. sprzeciw Węgier wobec sankcji. Dlatego trudno założyć, że nagle pojawi się zdolność do budowania sił zbrojnych lub systemu sojuszniczego, w pełnym tego słowa znaczeniu. Zaś wszelkie idee luźnych koalicji zadaniowych lub chętnych, przy agresji rosyjskiej i niepewności strategicznej należy uznać za zbyt słabe oraz niedające odpowiednich gwarancji bezpieczeństwa. Dodatkowo, zaufanie i poparcie dla NATO jest w państwach Trójmorza wyjątkowo silne, więc trudno wyobrazić sobie zgodę na działania stojące w kontrze do Sojuszu.
Pomijając kwestie strategiczne, różnice zdań w Trójmorzu mogą się pojawić już w tak prozaicznych kwestiach, jak ulokowanie kwatery głównej, obsada systemu dowodzenia i kontroli itd. We wszystkich tego rodzaju kwestiach, w obrębie już istniejącego NATO, powszechnie stosowane są utarte od 1949 roku praktyki, a stabilizującą rolę w tym względzie odgrywają Stany Zjednoczone. Jakiekolwiek budowanie innych formatów, w tym „armii europejskiej”, może doprowadzić do międzypaństwowych rywalizacji o przewodnictwo. Takie animozje są jeszcze bardziej prawdopodobne w Trójmorzu, w którym zasoby ekonomiczne, polityczne i militarne są znacząco rozproszone, a możliwości bliższej współpracy utrudniają niezażegnane spory terytorialne i historyczne. Polska nie byłaby w stanie stać się państwem integratorem, jakim w przypadku NATO są Stany Zjednoczone. Szczególnie, że już w dotychczasowych wymiarach kooperacji w ramach Trójmorza jej się to nie udało. Państwa regionu wykazują się zaś raczej balansowaniem między faktycznym zaangażowaniem, a koncentracją na sprawach regionalnych.
Co więcej, gdyby realnie brać pod uwagę pomysł budowania alternatywy dla NATO w postaci armii Trójmorza, to problemy pojawią się również w czysto wojskowych aspektach. Przede wszystkim, łączna ilość aktywnych żołnierzy to jedynie 350 000 osób, wliczając w to neutralną Austrię. Ponadto, mimo ostatnich inwestycji, państwa regionu cierpią na szereg niedostatków sprzętowych i nie dysponują elementem odstraszania atomowego, co automatycznie stawia je w gorszej pozycji wobec Kremla. Są też inne wyzwania. Trzeba by było stworzyć własny zasób nienatowskich koncepcji C4 (dowodzenie, kontrola, łączność i informatyka). Wyzwaniem byłoby też stworzenie własnej floty samolotów cystern, pozwalających na tankowanie statków powietrznych w locie.
Piętą achillesową byłyby także zdolności ISTAR (rozpoznanie, obserwacja, wskazywanie obiektów uderzeń i rozpoznanie pola walki) i SIGNINT (rozpoznanie elektromagnetyczne), których wagi nie da się dzisiaj zakwestionować, patrząc na przebieg wojny w Ukrainie. Wyzwania dotyczyłyby chociażby zakupu zróżnicowanej floty bezzałogowych statków powietrznych i uzyskania dostępu do rozpoznania satelitarnego. Jedną z cech charakterystycznych NATO jest możliwość dzielenia się danymi wywiadowczymi oraz rozpoznaniem. Także należące do Sojuszu statki powietrzne wczesnego ostrzegania (AWACS), wielokrotnie wykazywały swoje wielkie możliwości operacyjne, zarówno w czasie pokoju (np. nad Polską w obliczu dużych wydarzeń), jak i kryzysów (np. po zamachach z 9/11).
Trójmorze, pozbawione odpowiedniego ISTAR, byłoby narażone na liczne niebezpieczeństwa. Trudno przypuszczać, że potencjały ekonomiczne państw pozwoliłby na szybkie zapełnienie tej luki zakupami maszyn, nawet tych mniejszych, jak w przypadku Izraelskich Sił Powietrznych. Podobną słabość tej koncepcji można zaobserwować, jeśli chodzi o lotniczy transport strategiczny.
Innym aspektem stałaby się kwestia wygospodarowania odpowiednich środków finansowych na obronność. Należy zaznaczyć, że nawet w NATO długo trwały debaty nad przeznaczeniem 2% PKB na ten cel. Dziś, w dobie wojny w Ukrainie, można co prawda zakładać, że zwolennicy koncepcji Trójmorza jako hipotetycznego sojuszu obronnego byliby w stanie mobilizować swoje społeczeństwa. Jednakże nawet taka mobilizacja mogłaby przynieść niewystarczające nakłady finansowe do realizacji zakładanych celów obronnych, a ponadto trudno byłoby ją utrzymać w sytuacji deeskalacji konfliktu w Ukrainie, gdy siła militarna nie byłaby już mniej potrzebna. Przewagą NATO jest jednak jego transatlantycka siła ekonomiczna i finansowa. Nawet olbrzymia dynamika rozwoju regionu Trójmorza nie pozwoliłaby na kolektywne rozkładanie ciężarów zbrojeń, gwarantującą efektywność i bezpieczeństwo dla wschodnich granic.
O wiele bardziej interesująca i realna, jest druga ze wspomnianych na wstępie koncepcji. Mowa o zacieśnianiu wewnątrznatowskiej kooperacji państw Trójmorza, z potencjalnym włączeniem w nią również państw partnerskich Sojuszu i Inicjatywy. W ten sposób państwa Trójmorza mogą wzmocnić swój głos wewnątrz NATO. Współpraca ta powinna wychodzić poza dotychczasowe wymiary nakreślone przez Bukaresztańską Dziewiątkę. Mogłaby przykładowo prowadzić do uzyskania synergii przemysłów obronnych oraz przyspieszyć tworzenie nowych i przełomowych technologii (EDTs) poprzez wspólne programy wspierania innowacji oraz zwiększenia konkurencyjności badań, rozwoju itp. Szczególnie, że od kolejnego szczytu, to właśnie innowacje mają stać się flagowym obszarem współpracy w ramach NATO. W dodatku należy brać pod uwagę siłę takiej kooperacji jeśli chodzi o potrzeby partycypowania w projektach Europejskiego Funduszu Obronnego – PESCO, czyli kwestię finansowania wielonarodowych projektów militarnych. Pod tym względem Trójmorze może stać się kluczowym narzędziem długoterminowego rozwoju bezpieczeństwa.
Przy tworzeniu trójmorskiej współpracy na rzecz bezpieczeństwa można wykorzystać doświadczenia współpracy wojskowej istniejące w regionie i poza nim. Regionalnym, bardzo dobrym punktem odniesienia, jest chociażby Litewsko-Polsko-Ukraińska Brygada im. Wielkiego Hetmana Konstantego Ostrogskiego. Warto przyjrzeć się również działaniom, jakie podejmowali rządzący w państwach nordyckich.
Współpraca ta pozwalałby poszczególnym państwom na zwiększenie ich interoperacyjności w zakresie działania w wymiarze regionalnym państw spoza NATO/UE. Warto zwrócić uwagę na fakt, że chociażby Rumunia czy Estonia mogłyby działać na rzecz szerszej kooperacji z Francją, a Polska dawałaby szansę na zyskanie mocnej aktywności Stanów Zjednoczonych.
Podsumowując, w ramach współpracy trójmorskiej na rzecz bezpieczeństwa trzeba stawiać przede wszystkim na działania usprawniające logistykę, zwiększające interoperacyjność oraz wpływające na synergię rozwoju technologii wojskowych. Nie chodzi zatem o tworzenie fizycznej armii z połączonych wojsk krajów Trójmorza, a raczej o wewnątrzregionalną koordynację, która pozwoli nam na uzyskanie lepszej pozycji w już sprawdzonym systemie relacji NATO-UE. W przeciwieństwie do wcześniej opisanej postawy, gdzie Trójmorze miałoby być czymś w rodzaju alternatywy dla istniejącej architektury bezpieczeństwa, nie dojdzie w ten sposób do osłabienia już istniejących reguł obrony i odstraszania. Wręcz przeciwnie, region może zdecydowanie rozwinąć swoje kompetencje, co pozwoli szerzej włączać się w misje reagowania kryzysowego, np. na potrzeby południowej i północnej flanki NATO.
Czy to realne?
Współpraca militarna w regionie Trójmorza jest zdecydowanie potrzebna, bo w ten sposób państwa regionu są w stanie najlepiej zadbać o realizację swoich strategicznych interesów. NATO opiera się głównie na potencjale USA i Wielkiej Brytanii, które mają własne cele także w innych regionach świata (m.in. Indo-Pacyfik). Republika Francuska najchętniej odpuściłaby flankę wschodnią i odzyskała utracony prymat w Afryce, a w Europie patrzyła mniej krytycznym okiem na Rosję. Pozostają jeszcze Niemcy, ale tutaj należy być ostrożnym, gdyż co prawda kanclerz Scholz podniósł wydatki na obronność do 2% PKB (obecnie 1,1%), ale z drugiej strony nie zdefiniował, gdzie Berlin miałby się w przyszłości wojskowo zaangażować.
Kraje Trójmorza mają niewielką siłę militarną. Nawet połączonym armiom trudno byłoby się ochronić przed zagrożeniami z Rosji i Białorusi. Niemniej, kilkanaście lat współpracy w ramach NATO, w dużej mierze wspólna wizja polityki zagranicznej, a także stałe inwestycje w zbrojenia, są solidną podstawą do zbudowania współpracy militarnej w regionie. Włączając do niej Ukrainę, region zyska dodatkowo ogromny zasób praktycznego doświadczenia wojskowego, który w przypadku ewentualnych przyszłych konfliktów będzie bezcenne.
Koncepcją rozwijaną w ramach regionu nie jest tworzenie osobnej, zintegrowanej armii Trójmorza. Chodzi raczej o wspólne ćwiczenia oraz porozumienie o współpracy wojskowej i zbrojeniowej, które stanowią doskonałe uzupełnienie istniejącej współpracy w ramach Inicjatywy, NATO i UE. Pod tym względem realizacja tej koncepcji jest nie tylko jak najbardziej realna, lecz również bardzo potrzebna.
Współpraca trójmorska, choć skupiona wokół współpracy gospodarczej, posiada potencjał rozszerzania na inne wymiary, w tym militarny. Powyższa tematyka musi być przedmiotem dalszych analiz i rozważań, gdyż współcześnie – przy tak agresywnej polityce Federacji Rosyjskiej – niezbędne jest rozwijanie zdolności wojskowych państw Europy Środkowo-Wschodniej.
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.