W ostatni weekend przez Pragę przeszła jedna z największych od 30 lat demonstracja. Jako jej motyw przewodni organizatorzy wskazywali sprzeciw wobec drastycznie rosnących cen energii. W trakcie zgromadzenia zobaczyliśmy jednak, że znaczną część uczestników zgromadzenia stanowiły środowiska prorosyjskie, które głosiły hasła antyunijne, antyukraińskie i nawoływały do odnowienia współpracy energetycznej z Rosją. Istnieje poważne ryzyko, że wraz z nawarstwiającymi się problemami energetycznymi będziemy świadkami w Europie Środkowej i na Bałkanach kolejnych takich wystąpień, dodatkowo podsycanych przez środowiska sympatyzujące z Moskwą lub przez nią wspierane.
Jak podała czeska policja, aż 70 tysięcy osób wzięło udział na Placu Wacława w proteście pod hasłem Česká republika na prvním místě! (pl. Najpierw Czechy). Wśród demonstrujących było wiele różnych środowisk społecznych i politycznych, które przyszły wyrazić swoje niezadowolenie z postawy rządu Petra Fiali wobec galopujących cen energii i zażądać jego dymisji. Organizatorzy zapowiedzieli, że powtórzą protest 28 września (Święto Państwowości Czeskiej), jeśli rząd do tego czasu nie poda się do dymisji. Kryzys energetyczny dotyka co prawda kraje na całym kontynencie, ale wydaje się, że Czesi faktycznie mają szczególne powody do irytacji. Zgodnie z danymi Household Energy Price Index, obecne ceny prądu w Czechach są najwyższe w Europie Środkowej i, patrząc szerzej, należą także do najwyższych w całej Unii Europejskiej.
Obok wysokiej frekwencji szczególną uwagę przykuwał udział w sobotnim proteście licznych ugrupowań antyzachodnich i prorosyjskich. Premier Fiala powiedział nawet wprost, że za protestem stały środowiska sympatyzujące z Kremlem.
Faktycznie wśród uczestników dostrzec można było z pozoru egzotyczną koalicję takich partii jak antyunijne SPD Tomiego Okamury i Trikolóra czy prorosyjskich komunistów z KSČM. Ich przedstawiciele wspólnie domagali się, by czeski rząd zaprzestał udzielać wsparcia Ukrainie i powrócił do rozmów z Rosją o dostawach gazu.
Kryzys energetyczny jeszcze tylko bardziej zaostrza napiętą sytuację polityczną w Czechach, związaną głównie z trwającym sezonem wyborczym. Już 23-24 września odbędą się wybory samorządowe i częściowe do Senatu, a w styczniu prezydenckie. Jak wskazują sondaże, w tych pierwszych po zwycięstwo idzie opozycyjne ANO, a w tych drugich faworytem jest jego lider Andrej Babiš (przynajmniej w I turze). Kampania wyborcza trwa nie tylko na ulicach, ale także w Izbie Poselskiej. Dopiero co w ostatni piątek po długiej debacie pięciopartyjna koalicja rządowa (ODS-STAN-KDU/ČSL-TOP09-Piráti) zdołała odrzucić wotum nieufności, które pomimo trwającej czeskiej Prezydencji w Radzie UE mocno forsowała opozycyjna ANO. Na dodatek rząd Fiali obciąża afera korupcyjna w stołecznym samorządzie, w którą uwikłana jest koalicyjna partia STAN.
Na przykładzie sobotnich protestów w Pradze stało się jeszcze bardziej widoczne, że ograniczanie dostaw gazu i manipulowanie jego cenami na europejskich rynkach może być skutecznym narzędziem do wzniecania niepokojów społecznych i destabilizowania sytuacji wewnętrznej w krajach regionu.
Szczególnie narażone są te państwa, które rządzone są przez kruche, wielopartyjne koalicje, i w których istotną rolę odgrywają środowiska polityczne znajdujące się pod wpływem Moskwy. Jak wskazywaliśmy w niedawnym tekście o sąsiedniej Słowacji, rząd w Bratysławie stanął w obliczu poważnego kryzysu. Obok kwestii personalnych to właśnie spory dotyczące radzenia sobie z kryzysem energetycznym poróżniły partnerów koalicyjnych tak bardzo, że centroprawicowy rząd Eduarda Hegera utracił w poniedziałek większość parlamentarną. W związku ze spodziewanymi problemami przy uchwalaniu kluczowych ustaw i kolejnych dodatków osłonowych na rychły powrót do władzy liczy dawny obóz otwarcie prorosyjskiego Roberta Ficy, który wyraźnie prowadzi w sondażach.
Schemat destabilizacji, oparty na rosnących cenach energii, kampaniach dezinformacyjnych i wzmożonych protestach środowisk prorosyjskich, może być z powodzeniem powielany w kolejnych krajach regionu, których obywatele odczują skutki najtrudniejszej zimy od lat.
Spoglądając nieco bardziej na południe Europy, to w najbliższym czasie warto mieć szczególnie na uwadze Bułgarię oraz Bośnię i Hercegowinę. W obydwu tych państwach odbędą się 2 października wybory, w których o władzę będą walczyły ugrupowania o wyraźnie prorosyjskich inklinacjach. Nie bez znaczenia dla obecnej sytuacji jest wysokie uzależnienie obu tych krajów od rosyjskich surowców energetycznych. Jak niedawno opisywaliśmy, oś sporu politycznego w Bułgarii zaczęła wyraźnie przebiegać właśnie wzdłuż geopolitycznej orientacji w polityce energetycznej.
Szczególnie podatne na destabilizację w najbliższych czasie wydają się także Macedonia Północna i Czarnogóra. Władze w Skopje ogłosiły w sierpniu stan kryzysu energetycznego i zabiegają obecnie o wsparcie sąsiedniej Bułgarii w zakresie dostaw energii elektrycznej podczas nachodzącej zimy. Ponadto rządząca krajem chybotliwa koalicja mierzy się z poważnymi wewnętrznymi napięciami, które dodatkowo podsyca nacjonalistyczna opozycja sympatyzująca z Kremlem. W Podgoricy natomiast upadł w połowie sierpnia rząd, w związku z czym Czarnogóra wkracza w sezon grzewczy bez stabilnej władzy wykonawczej. Wcześniejszą, także upadłą koalicję rządową próbują w tym momencie odtworzyć środowiska proserbskie i prorosyjskie. Podobne napięcia mogą, rzecz jasna, dotknąć także kraje Europy Zachodniej.
Foto: SC: Twitter/Martinka J

JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.