Niektórzy eksperci sądzą, że włączenie Pekinu w proces mediacyjny między obu zwaśnionymi stronami to dobry pomysł, inni zaś nie upatrują w tym większej logiki. W przestrzeni światowej debaty publicznej zauważa się coraz głośniej formułowane postulaty, aby to właśnie ChRL weszła w rolę mediatora – vide np. wypowiedź szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella. Czy angażowanie się Chin w tej formie w stabilizację konfliktu rosyjsko-ukraińskiego ma sens i szanse powodzenia?
Za punkt wyjściowy tego typu rozważań można przyjąć ogólne stwierdzenie, że mediatorem w konflikcie międzypaństwowym powinien być kraj zachowujący neutralność, któremu obie strony sporu ufają i utrzymują z nim co najmniej poprawne stosunki.
Chiny zaś de facto popierają stronę rosyjską. Nie tylko nie potępiły agresywnych działań Władimira Putina, ale poprzez oficjalne oświadczenie władz wyrażały potrzebę zatrzymania „ekspansji NATO na Wschód”, wskazywały na rzekome sprowokowanie wojny przez Stany Zjednoczone i podkreślały znaczenie uzasadnionych obaw Rosji w sferze bezpieczeństwa. Chiński minister spraw zagranicznych mówił o twardej jak skała przyjaźni i najwyższej wagi strategicznym partnerstwie[1]. Antyzachodnia i antyukraińska w swej naturze chińska percepcja destabilizacji regionalnej wywołanej przez Putina bynajmniej nie świadczy o neutralności, przeciwnie – wpisuje się w narrację stosowaną przez Moskwę.
Z drugiej strony nie bez znaczenia pozostają przyzwoite relacje gospodarcze Chin i Ukrainy. ChRL jest głównym partnerem handlowym Ukrainy i realizuje różne projekty inwestycyjne na miejscu. Chiński minister spraw zagranicznych odbył ostatnio rozmowę telefoniczną ze swoim ukraińskim odpowiednikiem dotyczącą kryzysu ukraińskiego. Mogłoby to skłaniać do postawienia tezy o życzliwych stosunkach Kijowa i Pekinu, jednak byłoby to stwierdzenie zbyt daleko idące. Xi Jinpingowi z pewnością bardziej zależy na stabilnych relacjach z Putinem, który jest graczem większym i dającym większe profity (choć teraz i nie lada problematycznym). Wątpliwe więc, by Ukraina zgodziła się na mediację chińską, skoro dotychczas ChRL nie opowiedziała się po ich stronie.
Poza tym, trudno szacować, na ile Xi Jinping byłby w stanie faktycznie wywrzeć presję na Putina i wpoić mu zamiar zakończenia wojny. Można wątpić, czy nawet wpływowy chiński lider powstrzymałby imperialne ambicje rosyjskiego prezydenta, który obecnie niepokoi się niekorzystnym przebiegiem wojny (o czym świadczą zabiegi nakierunkowane na zawieszenie broni, które umożliwiłoby mu odpowiednio zaopatrzyć wojska i relokować nowe oddziały) i może być jeszcze bardziej zmotywowany, by wygrać.
Ponadto, Pekin postrzegałby swój udział w mediacji w szerszym kontekście rywalizacji z Zachodem, a przede wszystkim Waszyngtonem. Nic dziwnego, skoro Europa i Ameryka aktywnie reagowały na agresję Putina m.in. poprzez nakładanie sankcji oraz prowadzenie zabiegów dyplomatycznych. Zatem w istocie proces mediacyjny między Rosją i Ukrainą oznaczałby również zaangażowanie w dyskusję państw zachodu, a w takim złożonym układzie Pekin prawdopodobnie nie chciałby mediować.
Pamiętajmy, że Pekinowi zależy na wizerunku – ostatnie jego nadszarpnięcie, które wyniknęło z nieadekwatnej reakcji na rosyjską inwazję, tego nie zmienia. Gdyby więc Pekin został mediatorem, na jego barkach spoczęłoby rozwiązanie sporu, stanowiące spore wyzwanie (w tym PR-owe) obarczone ryzykiem niepowodzenia. Dodatkowo, przyjmując rolę mediatora, Chiny stanęłyby tak naprawdę w jednej linii ze Stanami Zjednoczonymi, co w chwili obecnej jest mało prawdopodobne. Z drugiej strony, gdyby ChRL udało się doprowadzić do deeskalacji konfliktu, byłoby to bardzo dobre w kontekście międzynarodowego wizerunku państwa.
Wreszcie, deklaracje Xi Jinpinga o możliwości aktywnego uczestniczenia w mediacji nie muszą świadczyć o realnej gotowości podjęcia takich kroków przez ChRL. W istocie bowiem Chiny często unikają angażowania się w jakiekolwiek konflikty, zwłaszcza bezpośredniego. Niektórzy mogliby powiedzieć, że mediacja świetnie wpisywałaby się w ich doktrynalny pacyfizm, co jest prawdą, ale nie uwzględnia możliwości „trzymania się z daleka” od jakiegokolwiek konfliktu, co przecież ChRL może tu swobodnie czynić.
Podsumowując, deeskalacja konfliktu rosyjsko-ukraińskiego wskutek chińskiej mediacji jest mało prawdopodobna. Chiny nie powinny wejść w rolę mediatora, a społeczność międzynarodowa nie powinna takiego pomysłu forsować. Ze strony ChRL spodziewać się można dalszych deklaracji politycznych i dyplomatycznego pustosłowia, de facto oznaczającego popieranie przez Xi Jinpinga Putina. W tak dramatycznej bowiem sytuacji, jak otwarty atak zbrojny jednego państwa na drugie, granica między brakiem potępienia i lawirowaniem politycznym a otwartym poparciem dla działań agresora jest niezwykle płynna. A w świetle najnowszych doniesień o chińskiej gotowości udzielenia wsparcia militarnego rosyjskiego agresorowi wiarygodność Pekinu jako potencjalnego mediatora znacznie się kurczy.
[1] Więcej zob. M. Bogusz, J. Jakóbowski, W. Rodkiewicz, Oś Pekin-Moskwa. Fundamenty asymetrycznego sojuszu. Raport OSW, 2021.
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.