Autorzy:
Dr Joanna Gocłowska-Bolek – latynoamerykanistka, ekonomistka, Ośrodek Analiz Politologicznych i Studiów nad Bezpieczeństwem, Uniwersytet Warszawski.
Dr Aleksander Olech – Dyrektor Programu Bezpieczeństwa w Instytucie Nowej Europy i wykładowca na Baltic Defence College.
Analiza w skrócie:
- Francja chciałaby powrotu Iranu i Wenezueli na światowy rynek ropy.
- Iran jest w stanie wytworzyć 4,250 mln baryłek dziennie, co pozwoliłoby mu na znaczne uzupełnienie rynku.
- Wenezuela i Iran posiadają jedne z największych złóż ropy na świecie.
- Żadne z państw z Półwyspu Arabskiego nie jest w stanie w krótkim czasie zastąpić dostaw od Federacji Rosyjskiej do Europy.
- Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa, po nałożeniu sankcji na Rosję, potrzebują nowych źródeł energii.
Francja, która bardzo chciałaby powrotu Iranu i Wenezueli na światowy rynek ropy, otwarcie przyznaje, że aby przezwyciężyć gwałtowny wzrost cen paliw, a także zapewnić wymierne koszty w przyszłości, kraje produkujące ropę powinny zwiększać swoją produkcję. Jednocześnie aktualni, jak i potencjalni kupcy, oczekujący na surowiec, muszą zrobić wszystko, aby umożliwić operowanie na międzynarodowym rynku potentatom energetycznym. Kryzys związany z ropą może wpłynąć na funkcjonowanie wszystkich gospodarek w Europie, co w dalszej kolejności może zaburzyć stabilność państw. Dlatego też wiele mocarstw zaczyna pomijać w swojej polityce energetycznej kwestie sankcji czy praw człowieka.
Jeszcze w czerwcu Francja wezwała kraje produkujące ropę do zwiększenia produkcji, a Unię Europejską do kontynuowania negocjacji w celu umożliwienia powrotu do ropy z Iranu i Wenezueli, a także przyjęcia ich na rynek w celu przezwyciężenia kryzysu energetycznego. Głównym celem jest dywersyfikacja dostaw oraz przygotowanie się na nadchodzącą zimę. Francja jest bardzo otwarta na wielowymiarową współpracę międzynarodową, a przez to wielokrotnie oddziela kwestie polityczne, militarne, społeczne oraz energetyczne. Paryż zaznacza, że kluczowe w tym przypadku jest rozluźnienie napięcia między USA a Iranem, co umożliwiłoby dostarczanie surowca do Europy, a ponadto Wenezuela musi zostać włączona do międzynarodowego obrotu surowcami.
Iran
Iran, na który zostały nałożone sankcje w wyniku m.in. rozwijania programu nuklearnego, został zmuszony do omijania embarga w procesie sprzedaży ropy. Obecny eksport skierowany jest głównie do Chin (potem kolejno do Syrii i ZEA), a nabywcami są chińskie niezależne rafinerie. Jednakże, po sankcjach nałożonych na Rosję, staje się to problematyczne, ponieważ Rosjanie również szukają rynku zbytu, oferując niższe ceny. Tym samym, również i ich kluczowym odbiorcą staje się Państwo Środka. Zaistniała sytuacja wiąże się z możliwością wystąpienia konfliktu interesów pomiędzy tymi dwoma potentatami ropy naftowej. Z tego też powodu, Iranowi zależy na tym, aby powrócić do możliwości współpracy z państwami Zachodnimi, niejako zastępując Rosję jako dostawcę tego surowca. Jeszcze w 2019 roku, gdy Biały Dom zrobił ustępstwo od narzuconego embarga na irańską ropę, importowały ją m.in. Indie, Japonia, Korea Płd., Tajwan, Turcja, Francja, Włochy i Grecja. Natomiast na początku 2017 roku Europa otrzymywała 40% irańskich dostaw ropy naftowej.
Trzeba wskazać, że oprócz francuskich pomysłów, również prezydent Joe Biden sygnalizował, że chce powrotu do rozmów z Iranem. Nowy plan działania może wejść w życie jeszcze w 2022 roku, co z kolei wiązałoby się ze znaczącym obniżeniem dotychczasowych cen ropy naftowej. Iran podawał w lutym br., że jest gotów eksportować 2,5 mln baryłek ropy dziennie, choć przez sankcje eksport ten wynosi obecnie niecały milion. Co więcej, biorąc pod uwagę możliwości produkcyjne tego państwa, Iran jest w stanie wytworzyć 4,250 mln baryłek dziennie, co pozwoliłoby mu na mocne wejście na rynek. Obecnie – po rosyjskiej inwazji i wzmożonym zaangażowaniu Moskwy na rynku azjatyckim – Iran eksportuje maksymalnie 900 tys. baryłek, a średnio (np. w maju) tylko 420 tys. Pomimo zaistniałych trudności, prezydent Iranu – Ebrahim Raisi – stwierdził, że sprzedaż od sierpnia 2021 roku podwoiła się.
W planach irańskiego rządu na 2022 rok był eksport dzienny na poziomie 1,4 mln baryłek. Przez to, że irańska gospodarka bardzo cierpi na sankcjach, Teheran musi walczyć o jak najszersze obejście embarga i próbować za wszelką cenę sprzedać ropę. Znacząca byłaby tutaj postawa Francji, która ma duży wpływ na kształtowanie nie tylko europejskich nastrojów społecznych, ale także i polityk narodowych. Gdyby Francuzi zdecydowali się na odnowienie współpracy, Iran zyskałby większe prawdopodobieństwo nawiązania relacji handlowych z pozostałymi państwami europejskimi, czerpiącymi ze wzorców francuskich.
Biorąc pod uwagę tak prezentujące się scenariusze współpracy z zakresu europejskiej polityki gospodarczej, również Polska byłaby zainteresowana importem surowca z Bliskiego Wschodu. W maju Minister Spraw Zagranicznych RP, Zbigniew Rau, odwiedził Iran, potwierdzając, że rozmowy o wielowymiarowej współpracy gospodarczej są prowadzone. Wyzwaniem może okazać się kooperacja z Saudi Aramco, które jest na przeciwległym krańcu w kontekście polityki zagranicznej Arabii Saudyjskiej względem Iranu. Aramco stało się strategicznym partnerem w zakresie dostaw ropy do Polski, angażując się m.in. w fuzję paliwową pomiędzy PKN Orlen i Grupą Lotos. Nie zmienia to jednak faktu, że Polska bardzo chętnie dołączyłaby do państw importujących surowce z Iranu.
Postawa Iranu
Iran, wykorzystując Cieśninę Ormuz i swoje strategiczne położenie, wielokrotnie atakował statki handlowe przemierzające przesmyk. Co więcej, Teheran wystosowywał również groźby dotyczące zamknięcia cieśniny, co nigdy jednak nie nastąpiło, ponieważ jej blokada byłaby niekorzystna dla każdego z państw eksportujących, w tym także Iranu. Biorąc pod uwagę powyższe, można uznać, że pogróżki te są niczym innym, jak próbą uzyskania większej dźwigni negocjacyjnej, poprzez wywarcie większego nacisku na swoich regionalnych i międzynarodowych rywali, takich jak Arabia Saudyjska czy USA. Co więcej, Iran wielokrotnie prowokował zagraniczne floty w pobliżu swoich granic – zarówno te cywilne, jak i wojskowe. Z tego typu demonstracjami mierzyły się już załogi statków z USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Singapuru, czy Korei Południowej.
Iran utrzymuje swoją obecność w cieśnie w charakterze militarnym. Pomimo tego, że korzysta głównie z łodzi patrolowych i fregat, na lądzie rozmieszczone są pociski przeciwokrętowe oraz punkty obserwacyjne. Co więcej, zarówno wojsko, jak i Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, monitorują przestrzeń powietrzną i wodną. Cała struktura w pobliżu Ormuz jest dostosowywana do militarnego charakteru, tak aby utrzymać oraz zademonstrować irańską siłę w regionie. Iran zamierza zwiększyć eksport swojej ropy naftowej i zagrozić pozycji Arabii Saudyjskiej i Katarowi, jako głównym dostawcom surowców energetycznych.
W czerwcu 2021 r. Iran uruchomił w pobliżu Cieśniny Ormuz rurociąg Goreh-Jask o długości 1100 km., co uwiarygodnia jego liczne groźby zamknięcia tego przejścia. Obecnie może omijać ten newralgiczny punkt. Warto dodać, że w rurociąg zaangażowały się też zagraniczne podmioty, w tym rosyjski Sbierbank, Rosneftegazstroy (spółka inżynierska) i rosyjska państwowa firma deweloperska VEB, niemiecka firma inżynierska Marcon Ingenieurgesellschaft oraz grecka firma Archirodon (budowa i konserwacja infrastruktury).
Z drugiej strony, jeśli Teheran może osiągnąć swoje cele bez agresji, tj. sprzedawać bezproblemowo ropę, to jest to na pewno na moment może zmniejszyć swoje naciski w regionie i ograniczyć aktywność Strażników Rewolucji. Posiadając 4 na świecie największe rezerwy ropy naftowej należy umieć to wykorzystać (pierwsze 3 miejsca to: Wenezuela, Arabia Saudyjska oraz Kanada). Stopniowe złagodzenie relacji z USA będzie kluczowe dla uruchomienia eksportu do Europy.
Wenezuela
W Wenezueli znajdują się największe na świecie potwierdzone złoża ropy naftowej, liczące 300,9 mld baryłek, (co stanowi 17,6 % rezerw globalnych) i drugie co do wielkości rezerwy gazu ziemnego na Półkuli Zachodniej, liczące 5,7 trylionów m3 (3,1 % zasobów globalnych). W pierwszej dekadzie obecnego stulecia Wenezuela była dziesiątym producentem oraz ósmym eksporterem netto ropy naftowej na świecie. Przychody z eksportu ropy naftowej stanowiły około 50 % PKB kraju i blisko 96 % całkowitych przychodów z eksportu.
Jednak większość wenezuelskich rezerw to złoża niekonwencjonalnych ciężkich frakcji ropy naftowej oraz kłopotliwe w wydobyciu i obróbce bituminy i piaski bitumiczne, których eksploatacja jest kosztowna i wymaga zastosowania skomplikowanych technologii. Złoża wenezuelskiej ropy to frakcje występujące w stanie niemal stałym, wymagające rozcieńczenia przed transportem i dalszą obróbką. Są one wykorzystywane, po zmieszaniu z lżejszą ropą, w postaci tzw. „Orimulsión”. Eksploatacja ciężkich frakcji ropy jest daleko bardziej kosztowna niż w przypadku tradycyjnych, lżejszych frakcji i wymaga nie tylko określonej technologii, ale też importu przez Wenezuelę lżejszej ropy do rozcieńczenia z zagranicy – przed nałożeniem sankcji Wenezuela pozyskiwała ją głównie z USA. Dlatego Wenezuela jest zarówno eksporterem, jak i importerem ropy naftowej, co jeszcze bardziej uzależnia ją od światowej koniunktury na ten surowiec.
Od 2011 roku w Wenezueli produkcja ropy systematycznie spada z powodu złego zarządzania, korupcji politycznej, niewystarczających inwestycji w sektorze naftowym, słabej i niszczejącej infrastruktury, braku wykwalifikowanego personelu oraz sankcji nałożonych na sektor. Obecnie infrastruktura jest tak zdewastowana i zaniedbana, że do ponownego uruchomienia pełnej produkcji może dojść najwcześniej w ciągu kilkunastu miesięcy i to pod warunkiem olbrzymich inwestycji oraz zatrudnienia wykwalifikowanej kadry i obsługi, której w kraju brakuje.
Na początku obecnego stulecia Wenezuela produkowała nawet 3,7 miliona baryłek ropy dziennie, zaś dziesięć lat temu produkcja spadła do około 2,3 miliona baryłek dziennie. W 2022 roku produkcja wynosi zaledwie od 0,6 do 0,9 miliona baryłek dziennie. Od maja eksport Wenezueli znowu gwałtownie spadł z powodu zmian wprowadzonych przez państwową spółkę Petróleos de Venezuela SA (PDVSA), która zaczęła wymagać przedpłat za ładunki. Okazało się, że wcześniej nie otrzymywała zapłaty za niektóre ładunki. Były one przejmowane przez partnerów handlowych w poczet zaległych płatności.
Dodatkowo w wyniku sankcji amerykańskich i europejskich, nałożonych w 2017 roku i rozszerzonych w 2019 roku, ropa produkowana przez PDVSA nie mogła być wykorzystywana w Europie i innych krajach zachodnich. Waszyngton zamroził wszystkie aktywa rządu Wenezueli w Stanach Zjednoczonych i zabronił Amerykanom i ich międzynarodowym partnerom prowadzić jakiekolwiek interesy z Caracas. Miało to wywrzeć wpływ na reżim Nicolasa Maduro, który w 2018 roku został wybrany w sposób niedemokratyczny oraz dopuszcza się łamania praw człowieka.
Szansa dla Wenezueli
Jednak w obliczu zagrożeń wywołanych agresją Rosji na Ukrainę, która skutkowała wprowadzeniem embarga na rosyjską ropę i koniecznością znalezienia źródeł alternatywnych, doszło do ponownego rozważenia możliwości włączenia Wenezueli do globalnego rynku naftowego. W marcu 2022 roku doszło do pierwszego od lat spotkania wysokich przedstawicieli administracji USA oraz Nicolasa Maduro. Tematem rozmów była m. in. możliwość zwiększenia eksportu wenezuelskiej ropy.
Po otrzymaniu zielonego światła od Departamentu Stanu USA włoska Eni i hiszpańska Repsol dokonały pierwszych zakupów wenezuelskiej ropy. Na początku lipca do Europy trafił transport 650 tys. baryłek statkiem wyczarterowanym przez Eni. Decyzja ta ma pomóc Europie zrekompensować utratę rosyjskiej ropy po inwazji na Ukrainę. Stanowi ona również ważny krok w kierunku potencjalnego unormowania relacji między Caracas a Waszyngtonem.
Do wznowienia działalności w Wenezueli gotowe są też inne koncerny, w tym amerykański Chevron, indyjski koncern Oil and Natural Gas Corp. i francuski Maurel & Prom. One również lobbowały w rządzie USA, ale jak dotąd takiego pozwolenia nie uzyskały. Chevron korzysta ze specjalnej licencji, która pozwala mu zachować minimalną obecność dla zapewnienia ochrony i utrzymania w gotowości wszystkich instalacji. Możliwy jest dość szybki powrót także ExxonMobil. Szacuje się, że pełne zaangażowanie tych koncernów w Wenezueli mogłoby oznaczać zwiększenie wydobycia ropy do ok. 1,2 mln baryłek dziennie w ciągu około 8-12 miesięcy.
Złagodzenie sankcji to bardzo dobra wiadomość dla firm europejskich, ale taka ilość ropy nie zapewni Europie utraconego bezpieczeństwa energetycznego, ani nie wpłynie znacząco na ceny ropy na rynkach międzynarodowych. Eksperci wskazują, że eksport ropy z Wenezueli do Europy może wynieść w najlepszym razie do 50-100 tys. baryłek dziennie, czyli będzie miał marginalne znaczenie. W niewielkim stopniu zrekompensuje stratę prawie 3 milionów baryłek dziennie rosyjskiej ropy, która płynęła do Europy przed inwazją.
Ewentualne zastąpienie rosyjskiej ropy wenezuelską jest zatem problematyczne i z pewnością wymagałoby sporo przygotowań i wcześniejszych inwestycji. Po pierwsze, Wenezuela nie posiada obecnie możliwości znacznego rozszerzenia swojej produkcji. Po drugie, wenezuelska ropa jest inna – jej przetwarzanie, a nawet transport wymaga odpowiedniej technologii, co wymagałoby kosztownego i skomplikowanego dostosowania europejskiej infrastruktury. Większość rafinerii znajdujących się na kontynencie europejskim nie byłaby w stanie przetworzyć ropy wenezuelskiej. Po trzecie, trudno oczekiwać, że sankcje zostaną zniesione całkowicie, dopóki w Wenezueli trwa reżim Nicolasa Maduro, uznawany przez USA i UE za niedemokratyczny. Co więcej, prowadzeniu rozmów nie sprzyja znacząca obecność rosyjska i kubańska w tym kraju.
Oprócz powyższych, całkowite zniesienie sankcji nałożonych na wenezuelski sektor energetyczny i finansowy obecnie nie jest rozważane. Administracja Bidena daje jasno do zrozumienia, że szersze złagodzenie sankcji jest uzależnione od porozumienia politycznego między Nicolasem Maduro a opozycją. Rozmowy z Maduro są o tyle trudne, że stara się on negocjować z pozycji siły i nie jest skłonny do daleko idących ustępstw. Z pewnością administracja Bidena będzie chciała zachować część bądź niemal wszystkie sankcje przed zbliżającymi się wyborami w Wenezueli, przypadającymi na 2024 rok, aby zapewnić sobie zbalansowaną przestrzeń do rozmów o demokracji.
Rola Francji
E. Macron poruszył kwestię wyzwań energetycznych ze swoimi dwoma bliskimi sojusznikami. Rozmowy były prowadzone zarówno z saudyjskim księciem – Mohammedem bin Salmanem, jak i prezydentem ZEA – Mohammedem bin Zayedem. Relacje na Bliskim Wschodzie są bardzo napięte przez agresywną politykę Iranu (m.in. udział w wojnie w Jemenie i rozwijanie programu nuklearnego), ale przy francuskim zaangażowaniu możliwym jest jednorazowe odejście od problemów regionalnych i wsparcie pomysłu Paryża. Warto przy tym zaznaczyć, że Francja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich posiada swoje bazy wojskowe. Co więcej, ZEA jest głównym importerem francuskiego uzbrojenia oraz kluczowym partnerem europejskim pod względem współpracy technologiczno-przemysłowej. Również Arabia Saudyjska kupuje broń – m.in. w 2020 roku podpisane przez nią kontrakty handlowe były szacowane na 703,9 milionów euro. Dodatkowo, nawiązała ona szereg porozumień w sektorze energetycznym i technologicznym, jak choćby pomiędzy francuskim Veoila i saudyjskim Aramco. Na dodatek, Francja utrzymuje bardzo dobre relacje z Katarem, będącym również odbiorcą francuskiego uzbrojenia oraz współinwestorem, który jest obecnie największym producentem ropy na świecie.
Trzeba zaznaczyć, że żadne z państw z Półwyspu Arabskiego nie jest w stanie w krótkim czasie zastąpić dostaw od Federacji Rosyjskiej do Europy – ani ropy, ani gazu. W związku z tym, do momentu gdy brakuje surowców energetycznych na rynku, niezbędne jest wykorzystanie posiadanych alternatyw. Tym samym, propozycja Francji o skierowanie się w stronę Iranu ma swoje gospodarcze podstawy. Ponadto Paryż jest znany ze swojej wielokierunkowej polityki zagranicznej. Nie będzie zatem dziwić, jeśli podejmie on indywidualną współpracę o charakterze energetycznym z Iranem, Wenezuelą, a także z którymś z państw Afryki, wykorzystując przy tym swoje już obecne wpływy na Czarnym Lądzie.
W tej chwili traktowanie ropy wenezuelskiej jako bliskiej alternatywy dla rosyjskiej jest przedwczesne, przynajmniej z pozycji Amerykanów. Realnym jest jednak, że to Republika Francuska podejmie działania, które rozpoczną falę rozmów, które mają służyć dywersyfikacji europejskich źródeł. Na pewno Paryżowi jest łatwiej manewrować w polityce międzynarodowej, zwłaszcza, że odczuwa mniejsze zobowiązania o charakterze militarnym względem Iranu. Analogicznie do współpracy z państwami z Półwyspu Arabskiego, Francja w tym wypadku także nie za bardzo interesuje się kwestiami łamania praw człowieka, tym bardziej, kiedy w grę wchodzą wielomilionowe kontrakty na ropę.
Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa, po nałożeniu sankcji na Rosję, potrzebują nowych źródeł energii. Warto zastanowić się, w jakim stopniu Wenezuela i Iran mogą w najbliższej przyszłości zapewnić alternatywny dostęp do ropy naftowej. To, że trafi ona do Europy, jest pewne. Rodzi się tylko pytanie, kiedy i za jaką cenę.
Foto: Nicholas Nhede
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.