Jak już pisaliśmy, rozmowy, które odbyły się w dniach 9-13 stycznia br. między państwami Zachodu a Rosją w Genewie, Brukseli oraz Wiedniu nie doprowadziły do porozumienia – każda ze stron pozostała przy swoim stanowisku. Zachód oparł się Rosji, która z kolei nie zobowiązała się do deeskalacji na granicy z Ukrainą i kontynuuje dotychczasowy kurs. W ubiegłym tygodniu podjęte zostały kolejne wysiłki dyplomatyczne. Nowa niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock odwiedziła Kijów oraz Moskwę; Antony Blinken z kolei udał się z wizytą do Kijowa oraz Berlina, by następnie spotkać się w Genewie z Siergiejem Ławrowem. Sytuacja jest bardzo dynamiczna – 23 stycznia wieczorem Departament Stanu USA zarządził wyjazd rodzin amerykańskich pracowników rządowych z Ukrainy.
Sytuacja „skrajnie niebezpieczna”
Już w dniu zakończenia rozmów w Wiedniu strona rosyjska przeszła do konfrontacyjnej retoryki. W propagandowym wywiadzie telewizyjnym z dnia 13 stycznia wiceminister spraw zagranicznych Rosji Sergei Ryabkov, kierujący rosyjską delegacją w Genewie, obarczył Waszyngton odpowiedzialnością za brak porozumienia, zagroził zerwaniem rozmów w razie gdyby USA nie ustąpiły w kluczowych obszarach oraz w bardzo ogólnych słowach zasugerował możliwość podjęcia przez Rosję bliżej nieokreślonych działań zbrojnych. Tego samego dnia doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan poinformował, że według amerykańskich informacji wywiadowczych Rosja szuka możliwości przeprowadzenie akcji sabotażowych i informacyjnych w celu znalezienia pretekstu do ataku na Ukrainę. Dzień później Jen Psaki przekazała, że inwazja mogłaby się rozpocząć między połową stycznia a połową lutego.
W piątek 14 stycznia rzecznik MSZ Ukrainy Oleg Nikolenko przekazał wczesnym rankiem, że doszło do poważnego ataku hackerskiego na szereg ukraińskich instytucji rządowych. Choć jak dotąd nie udowodniono jednoznacznie, że za atakiem stała Rosja i nie potwierdzono, że wykradzione bądź zniszczone zostały jakiekolwiek dane, to warto zaznaczyć, że już w grudniu 2021 r. „The New York Times” doniósł o wysłaniu przez USA i Wielką Brytanię ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa na Ukrainę, aby pomóc zabezpieczyć się jej przed potencjalnym zagrożeniem ze strony Rosji.
Jeszcze przed tymi wydarzeniami Szwecja zapowiedziała wysłanie dodatkowych wojsk na Gotlandię w odpowiedzi na rozmieszczenie przez Rosję trzech okrętów desantowych na Bałtyku. Z kolei we wtorek 18 stycznia Białoruś i Rosja poinformowały o rozpoczęciu procesu rozmieszania sił rosyjskich na Białorusi przed zaplanowanymi na luty wspólnymi manewrami. Udział w nich ma wziąć m.in. 12 myśliwców Sukhoi Su-35 oraz dwie jednostki systemu przeciwlotniczego S-400.
W niedzielę 16 stycznia rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w wywiadzie dla CNN wyraził niezadowolenie z przebiegu rozmów stwierdzając, że każda ze stron zmierza w innym kierunku, co jest niepokojące. Zaznaczył, że Rosja jest gotowa do rozmów, ale oczekuje ustępstw od USA/Zachodu i konkretnych postępów. Powiedział, że Rosja nie grozi użyciem sił zbrojnych, gdyż byłoby to szaleństwem, natomiast jest gotowa odpowiedzieć w sytuacji, gdyby NATO nie chciało ustąpić. Przedstawił swój kraj jako ofiarę konfrontacyjnych działań ze strony NATO oraz nieprzyjaznego środowiska stworzonego przez sojusz.
Podczas briefingu prasowego 18 stycznia Jen Psaki, rzeczniczka Białego Domu stwierdziła: „W naszej ocenie sytuacja jest skrajnie niebezpieczna. Jesteśmy na etapie, na którym Rosja w każdej chwili może zaatakować Ukrainę.”
Podróż dyplomatyczna Baerbock i gra pozorów
Nowa niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock w dniach 17-18 stycznia odwiedziła Kijów i Moskwę. W Kijowie zapewniła o poparciu dla deeskalacji poprzez dyplomację, opowiedziała się za reaktywacją formatu normandzkiego, ostrzegła, że Rosja zapłaci „wysoką cenę” w razie ataku na Ukrainę, ale z drugiej strony podtrzymała odmowę wysłania broni na Ukrainę zasłaniając się względami historycznymi.
W Moskwie natomiast stwierdziła, że „nie ma alternatywy dla stabilnych relacji Niemiec i Rosji”, choć z drugiej strony uznała, że „nie ma zrozumiałego powodu” dla rosyjskich działań zbrojnych i „trudno nie uznać ich za zagrożenie.” Stanęła w obronie porządku międzynarodowego opartego o zasady, których przestrzeganie zapewni bezpieczeństwo we „wspólnym, europejskim domu.” Ławrow poruszył ważne punkty w relacjach z Niemcami (Nord Stream 2, porozumienia mińskie, Bałkany) oraz utyskiwał na antyrosyjskie nastroje w Brukseli wzniecane rzekomo przez grupę antyrosyjskich krajów w UE. Po spotkaniu z Blinkenem ponownie o tym wspomniał, zaliczając Polskę do „rusofobicznej mniejszości”.
Istnieją uzasadnione obawy, czy Niemcy nie będą słabym ogniwem Zachodu w obliczu eskalacji rosyjskiej
Blinken w Kijowie, Berlinie i Genewie – odstraszanie Rosji
Zanim Antony Blinken udał się do Europy, dyrektor CIA i były ambasador USA w Moskwie William Burns miał odwiedzić Kijów i Berlin, o czym Waszyngton oficjalnie nie poinformował. Byłaby to kolejna już tego typu zakulisowa dyplomacja z udziałem Burnsa.
19 stycznia w środę Blinken spotkał się w Kijowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz ministrem spraw zagranicznych Dmytro Kulebą, których zapewnił po raz kolejny o niezachwianym wsparciu dla ukraińskiej suwerenności i integralności terytorialnej oraz podkreślił ponownie przywiązanie do zasady: „nic o Ukrainie bez Ukrainy”. Ostrzegł jednocześnie, że Rosja może „w stosunkowo krótkim czasie” podwoić siły zbrojne na granicy i zaapelował o jedność w kraju w obliczu nadchodzących potencjalnie trudnych dni.
Dzień później sekretarz stanu USA spotkał się w Berlinie najpierw w ramach tzw. „Transatlantyckiego QUAD” ze swoimi odpowiednikami z Niemiec, Francji oraz Wielkiej Brytanii, a następnie bilateralnie z Baerbock. Oba spotkania potwierdziły jedność sojuszniczą w obliczu zagrożenia ze strony Rosji oraz teoretyczną gotowość do nałożenia poważnych sankcji na Moskwę w razie dalszej eskalacji, przy czym wypowiedź Baerbock była wyraźnie łagodniejsza i bardziej koncyliacyjna niż Blinkena.
Podczas piątkowego (21 stycznia) spotkania w Genewie, Blinken oraz Ławrow zgodzili się, że w kolejnym tygodniu USA przekażą Rosji pisemną odpowiedź na jej obawy oraz propozycje. Blinken miał przekazać Ławrowowi, że jeżeli „jakiekolwiek” rosyjskie siły zbrojne przekroczą granicę z Ukrainą, to będzie to uznane za inwazję i spotka się z „szybką, dotkliwą i wspólną odpowiedzią” ze strony USA oraz sojuszników. Taka sama reakcja, według Blinkena, dotyczyć będzie działań hybrydowych ze strony Rosji. Z kolei Ławrow oświadczył po rozmowie, że Rosja nie ma w planach ataku na Ukrainę, a jej władze nazwał „skorumpowanym reżymem”, co pokazuje pogardę władz Rosji wobec sąsiada.
Konferencja prezydenta Bidena pełna kontrowersji
Wspomniane zapewnienia Blinkena o nieuchronnej odpowiedzi w przypadku jakiejkolwiek agresji na Ukrainę stanowiły doprecyzowanie, czy wręcz sprostowanie wypowiedzi Joe Bidena, która padła podczas dwugodzinnej konferencji prasowej prezydenta 19 stycznia, zaraz po wizycie Blinkena w Kijowie. Biden zasugerował wówczas, że podejście USA może być inne, gdy Rosja dokona „mniejszego wtargnięcia” (minor incursion) na teren Ukrainy, a inne w przypadku tzw. pełnoskalowej inwazji. Słowa te wzbudziły ogromne kontrowersje zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą, w tym na Ukrainie. Prezydent Zełenski napisał na Twitterze: „chcemy przypomnieć wielkim potęgom, że nie ma mniejszych wtargnięć i małych narodów”. Dzień później Biden sprostował swoje wcześniejsze słowa mówiąc: „Jeśli jakiekolwiek, jakiekolwiek oddziały rosyjskie przekroczą granicę Ukrainy, będzie to inwazja”. Zełenski w odpowiedzi podziękował prezydentowi USA. Choć ogólny przekaz konferencji Bidena był jednoznaczny i zgodny z pozostałymi deklaracjami, to za kontrowersyjne można też uznać inne stwierdzenie: „nie jestem pewien czy on [Putin] wie, co chce zrobić. Podejrzewam, że wejdzie [na Ukrainę]. Musi coś zrobić”.
Możliwe scenariusze i konkluzje
Nadal nie ma pewności co do celów Władimira Putina – mogą być one zarówno wewnętrzne (np. odciągnięcie uwagi obywateli od pandemii), jak i międzynarodowe (np. testowanie spójności NATO, destabilizacja Ukrainy). Choć wstąpienie Ukrainy do NATO uznawane jest powszechnie za scenariusz odległy, to Putin może chcieć zabezpieczyć się zawczasu, ponieważ wiele wskazuje na to, że pozycja Rosji na arenie międzynarodowej będzie słabła. Wolnościowe i demokratyczne przemiany, które zachodzą na Ukrainie, mogą z czasem zainspirować podobne ruchy w Rosji, co stanowi poważne zagrożenie dla tamtejszej elity politycznej i biznesowej. Trudno stwierdzić, czy prezydent Rosji uzna, że wycofanie wojsk w tym momencie byłoby oznaką słabości i zdecyduje o ataku na Ukrainę, czy wręcz przeciwnie – uzna, że warto pójść na ustępstwa. Możliwe są też opcje pośrednie (hybrydowe), a nawet próba dokonania zmiany władzy w Kijowie – o tej ostatniej opcji w oparciu o informacje wywiadowcze poinformowało w sobotę 22 stycznia brytyjskie Foreign Office.
Stan ukraińskiej armii jest znacznie lepszy niż w 2014 roku, a skala wsparcia militarnego i politycznego ze strony państw Zachodu bezprecedensowa. Rozmach, z jakim amerykańska dyplomacja prowadzi konsultacje z sojusznikami oraz jednoznaczny przekaz z Waszyngtonu (pomimo wpadek prezydenta Bidena) są imponujące. Kilka państw wspiera Kijów militarnie wysyłając na Ukrainę sprzęt (m.in. USA, Wielka Brytania, kraje bałtyckie), a niektóre zdecydowały się rozmieścić samoloty w Bułgarii (Holandia i Hiszpania). W poniedziałek 24 stycznia na Morzu Śródziemnym rozpoczną się wielkie ćwiczenia morskie NATO „Neptun Strike ‘22” z udziałem m.in 3 grup lotniskowców.
Z drugiej strony, wiele do życzenia pozostawia postawa Niemiec, których liderzy dostarczają często niekonkretnych, łagodnych, wzajemnie sprzecznych oraz wręcz naiwnych komunikatów. Berlin jest również pryncypialnie przeciwny dostarczaniu broni Ukraińcom, dlatego istnieją uzasadnione obawy, czy Niemcy nie będą słabym ogniwem Zachodu w obliczu eskalacji rosyjskiej, choć widać starania liderów (Scholz, Baerbock), aby pokazać, że ich kraj ściśle współpracuje z sojusznikami, w tym z Waszyngtonem.
Koszty gospodarcze, polityczne i wojskowe w przypadku inwazji mogą być dla Rosji ogromne. Z drugiej strony, zasadne jest pytanie, czy Rosja będzie się z nimi liczyć. Pojawiają się głosy, że Zachód niekoniecznie będzie skłonny wykluczyć Rosję z systemu SWIFT, a w najlepszym przypadku będzie to absolutna ostateczność. Zachód może nie być skłonny do zastosowania najmocniejszych sankcji, gdyż nadal jest uzależniony od rosyjskich surowców i podatny na potencjalne akcje dywersyjne ze strony Rosji, np. możliwość uszkodzenia kabli podmorskich bądź gazociągów (m.in. Baltic Pipe). Odcięcie rosyjskich oligarchów od zachodnich rynków uderzyłoby także w ich kontrahentów na Zachodzie. W wywiadzie dla CNN 23 stycznia Antony Blinken stwierdził ponadto, że sankcje mają mieć efekt odstraszający, a nałożenie ich zawczasu oznaczałoby utratę tego efektu.
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Department of State
Comments are closed.