Artykuł w skrócie:
- Istnieje zasadnicza różnica w tym, jak eksperci szacują ryzyko, a jak widzi je społeczeństwo; eksperci szacują ryzyko na podstawie statystyki i prawdopodobieństwa, a przeciętna osoba na podstawie pamięci skojarzeniowej oraz emocji.
- Różnice w postrzeganiu ryzyka są szczególnie widoczne w przypadku zdarzeń o charakterze katastroficznym.
- Decydenci polityczni nieustannie doświadczają konfliktu pomiędzy rekomendacjami ekspertów, a oczekiwaniami społeczeństwa.
- W sytuacji zagrożenia o charakterze katastroficznym, rząd musi reagować błyskawicznie, zanim mechanizm “kaskady dostępności” uczyni decydentów politycznych zakładnikami emocji społeczeństwa.
Podczas pandemii koronawirusa uwidaczniają się napięcia pomiędzy działaniami rządów, a oczekiwaniami społeczeństw. Obywatele, którzy nie czują się bezpiecznie, wywierają presję na rządzących, aby podjęli pewne działania lub zaniechali innych. Stan napięcia pomiędzy działaniami polityków a oczekiwaniami społeczeństwa występuje zawsze, natomiast w sytuacji poczucia wysokiego zagrożenia, takie napięcia mogą łatwo przerodzić się w masowe protesty i zamieszki. Dlatego, aby skutecznie realizować swoją strategię, rządzący muszą wiedzieć skąd biorą się różnice w percepcji ryzyka i jak należy skutecznie komunikować swoje działania społeczeństwu.
Ten tekst ma dwa cele. Po pierwsze, pokazać jak ryzyko interpretują eksperci, a jak interpretuje je społeczeństwo. Po drugie, wyjaśnić jak różnice w percepcji ryzyka powodują nieustannie napięcia pomiędzy decyzjami politycznymi, a oczekiwaniami społeczeństwa.
Różne percepcje ryzyka
W dużym uproszczeniu można wyróżnić dwa modele mierzenia ryzyka: “obiektywny” czy też ekspercki i “subiektywny”, czyli społeczny. Kiedy opisuję interpretowanie ryzyka przez tzw. ekspertów, mam na myśli osoby, które używają metod naukowych do szacowania ryzyka. Takie osoby swoje osądy budują w oparciu o statystykę i prawdopodobieństwo. W przypadku “zwykłych ludzi” istnieje jedynie złudne poczucie racjonalności osądu ryzyka. Chociaż część osób pewnie oburzy się na takie stwierdzenie, to badania psychologiczne nie pozostawiają w tej kwestii wątpliwości.
Ryzyko eksperckie “obiektywne”
Jest wiele metod szacowania ryzyka, jedną z najprostszych jest ta, która mówi, że ryzyko jest wynikiem iloczynu prawdopodobieństwa i spodziewanych szkód. Jeśli przedstawić to równaniem, wyglądałoby ono tak: R = P x S, gdzie (R) to wielkość ryzyka, (P) to prawdopodobieństwo wystąpienia spodziewanego zdarzenia, a (S) to oczekiwana wielkość szkód, które może spowodować to wydarzenie[1]. Ekspert, który zamierza oszacować ryzyko, musi sobie zadać pewien wysiłek umysłowy, aby zdobyć lub wyliczyć dane dotyczące prawdopodobieństwa danego zdarzenia oraz potencjalnych szkód, które to wydarzenie spowoduje. Mnożąc te dwa czynniki (prawdopodobieństwo i szkody) może oszacować stopień ryzyka dotyczący danego wydarzenia.
Ryzyko społeczeństwa “subiektywne”
Przeciętny obywatel nie zadaje sobie takiego trudu jak eksperci i nieświadomie szacuje prawdopodobieństwo danego zdarzenia na podstawie łatwości, z jaką przychodzi mu przywołanie w głowie obrazów związanych z tym wydarzeniem – jest to tak zwana heurystyka dostępności (availability heuristics)[2]. Jeżeli dane wydarzenie przywołuje dużo obrazów w pamięci, mózg uzna je za bardziej prawdopodobne. Szacunek potencjalnych szkód zależy natomiast od tego, jakie uczucia wywołuje w nas dane zdarzenie. Jak pisze wybitny badacz ryzyka Paul Slovic: “Ludzie mają skłonność do przypisywania większych korzyści i mniejszych ryzyk tym wydarzeniom, które wywołują u nich pozytywne emocje. Natomiast jeśli wydarzenie wywołuje negatywne emocje przypiszemy mu większe ryzyka i straty”[3]. Tak więc percepcja ryzyka przeciętnej osoby, nie jest wynikiem logicznego myślenia, tylko działania pamięci skojarzeniowej oraz emocji. Biorąc pod uwagę to, że żyjemy w kraju o ustroju demokratycznym, gdzie decyzje podejmowane przez polityków ocenia społeczeństwo, taka perspektywa nie napawa optymizmem.
Napięcia pomiędzy społeczeństwem a ekspertami
Rozbieżności pomiędzy tym, jak ryzyko oceniają eksperci, a jak widzi je społeczeństwo, są szczególnie widoczne w przypadku zdarzeń o charakterze katastroficznym, takich jak np. zamachy terrorystyczne, wypadki lotnicze czy epidemie (patrz koronawirus). Według badań naukowych, podczas katastrof, ludzie znacznie przeszacowują realne ryzyko[4]. Dzieje się tak min. dlatego, że media bardzo szybko podchwycają takie tematy i bombardują ludzi obrazami i narracjami, które łatwo utrwalają się w pamięci. W ten sposób nabieramy złudnego wrażenia, że prawdopodobieństwo danego wydarzenia jest wyższe niż w rzeczywistości. Cass Sunstein, amerykański prawnik i ekonomista nazywa to zjawisko “zaniedbywaniem prawdopodobieństwa” (probability neglect)[5]. Dodatkowo elementy strachu związane z katastroficznymi wydarzeniami wywołują silnie negatywne emocje. Połączenie złudnego poczucia wysokiego prawdopodobieństwa z silnie negatywnymi emocjami powoduje, że postrzegamy ryzyko takiego zdarzenia jako wysokie, mimo, że w rzeczywistości może ono być znacznie mniejsze lub nawet znikome. Podsumowując, społeczeństwo w sytuacji katastrof źle szacuje ryzyko i, jak pisze Robin Hogarth, jest niezdolne do zrozumienia niepewności, którymi charakteryzuje się otaczający nas świat[6].
Kto ma rację?
Czy wobec naszej niezdolności do obiektywnego szacunku ryzyka w ekstremalnych sytuacjach, podejmowanie decyzji powinniśmy pozostawić ekspertom? Cass Sustein stwierdziłby, że tak właśnie należy postąpić. Według Susteina, przeciętna osoba próbując oszacować ryzyko popełnia masę błędów poznawczych i logicznych, dlatego najważniejsze decyzje dotyczące dobra państwa i społeczeństwa powinno podejmować bezstronne grono ekspertów[7]. Z kolei Paul Slovic twierdzi, że nie istnieje coś takiego jak “realne” czy “obiektywne” ryzyko, a nawet najlepsze strategie eksperckie nie mają szans na realizację, jeśli zostaną odrzucone przez społeczeństwo[8]. Dlatego też Slovic postuluje zwracanie większej uwagi nie na to, jakie jest “obiektywne ryzyko”, tylko jak społeczeństwo “czuje” ryzyko[9].
Implikacje dla decydentów – komunikacja jest kluczem!
Rozumienie różnic w percepcji ryzyka eksperckiego i społecznego jest szczególnie ważne dla decydentów politycznych, którzy nieustannie odczuwają presję ze strony opinii publicznej. W obawie przed tą presją, decydenci polityczni mogą zaniechać podjęcia dobrej decyzji lub podjąć decyzję obiektywnie niekorzystną, ale pożądaną przez społeczeństwo[10]. Kogo więc powinni bardziej słuchać politycy: ekspertów czy społeczeństwa? Wydaje się, że w sytuacjach o charakterze szczególnego zagrożenia, takich jak na przykład obecna pandemia, eksperci zdecydowanie lepiej ocenią ryzyko. Jednocześnie, nawet najlepszy projekt polityczny, który nie będzie miał aprobaty społecznej, jest narażony na fiasko. Dlatego w sytuacji, kiedy nastroje społeczne nie są zbieżne z racjonalną oceną ryzyka, zadaniem rządu powinno być komunikowanie swojej strategii w taki sposób, aby obywatele mieli poczucie, że rząd podejmuje działania w ich interesie.
“Kaskada dostępności” – czyli jak rząd staje się zakładnikiem emocji społeczeństwa
Bardzo
niebezpiecznym mechanizmem, w którym rząd staje się “zakładnikiem” żądań
społeczeństwa jest tzw. “kaskada dostępności” (availability cascade)[11]. Jak pisze
Daniel Kahneman: “kaskada dostępności tworzy samopodtrzymujący się łańcuch
zdarzeń, który może się zacząć od medialnych doniesień na temat stosunkowo
nieistotnego zdarzenia, a skończyć społeczną paniką i działaniami władz na
wielką skalę”[12]. Dlatego też w
sytuacji zagrożenia o charakterze katastroficznym (patrz koronawirus), rząd
musi szybko przygotować strategię i błyskawicznie zacząć ją komunikować. W
początkowej fazie zagrożenia, kiedy społeczeństwo jest jeszcze zdezorientowane
i niewiele wiadomo, decydenci polityczni już powinni przejmować narracje.
Bierność rządu spowoduje, że “edukowaniem” społeczeństwa zajmą się media,
które, aby ściągnąć jak największą liczbę odbiorców, będą konkurować ze sobą,
pokazując coraz to bardziej dramatyczne obrazy. Bardzo szybko może wytworzyć
się w społeczeństwie wysoka percepcja ryzyka, która uniemożliwi zaakceptowanie
działań rządu, nawet jeśli będą one racjonalne i potrzebne. Jeśli obywatele
uznają decyzje decydentów politycznych za zagrożenie dla siebie, mogą rozpocząć
protesty lub nawet zamieszki. Kluczowe dla rządu w czasie tego rodzaju kryzysów
będzie posiadanie dostępu do danych, pozwalających na bieżąco monitorować
poziom nastrojów społecznych. Dzięki temu rząd będzie mógł skutecznie mierzyć
się z koncernami medialnymi w “walce o serca i umysły” obywateli.
[1] Stankiewicz, P. (2016). O czym mówimy, kiedy mówimy o ryzyku? Społeczna percepcja ryzyka przy kontrowersyjnych inwestycjach energetycznych. Energetyka – Społeczeństwo – Polityka. 2. 61-82.
[2] Slovic, P. (2010). The Feeling of Risk: New Perspectives on Risk Perception. London: Earthscan.
[3] Kahneman, D. (2011). Thinking Fast and Slow. New York: Farrar, Straus and Giroux
[4] Cass R. Sunstein & Richard Zeckhauser, „Overreaction to Fearsome Risks” (John M. Olin Program in Law and Economics Working Paper No. 446, 2008).
[5] Cass R. Sunstein & Richard Zeckhauser, „Overreaction to Fearsome Risks” (John M. Olin Program in Law and Economics Working Paper No. 446, 2008).
[6] Michel-Kerjan, E., & Slovic, P. (2010). The irrational economist: making decisions in a dangerous world. New York, NY: PublicAffairs.
[7] Sunstein, R. W. U. P. C. R., Sunstein, C. R. (2002). Risk and Reason: Safety, Law, and the Environment. United Kingdom: Cambridge University Press.
[8] Slovic, P. (2010). The Feeling of Risk: New Perspectives on Risk Perception. London: Earthscan.
[9] Slovic, P. (2010). The Feeling of Risk: New Perspectives on Risk Perception. London: Earthscan.
[10] Michel-Kerjan, E., & Slovic, P. (2010). The irrational economist: making decisions in a dangerous world.
[11] Kahneman, D. (2011). Thinking Fast and Slow. New York: Farrar, Straus and Giroux.
[12] Kahneman, D. (2011). Thinking Fast and Slow. New York: Farrar, Straus and Giroux (s.193).
Comments are closed.