Tekst przygotowany w ramach Akademii INE, cyklu publikacji tworzonych przez młodych analityków i praktykantów Instytutu Nowej Europy.
11 dni – sytuacja w Syrii po trzęsieniu ziemi
17 lutego 2023 roku siły Baszszara al-Asada ostrzelały przedmieścia Atarib w północno-zachodniej Syrii. Atarib to bastion sił opozycyjnych, w tym Wolnej Armii Syryjskiej, która w czerwcu 2012 roku wypędziła stamtąd wojska rządowe, a w następnych latach odpierała ataki ISIS i Dżabhat an-Nusra. Po wielu miesiącach walk z miasta zostały ruiny. We wrześniu 2017 roku na jego terenie została ustanowiona jedna z czterech stref bezpieczeństwa, na mocy porozumienia między Rosją, Iranem i Turcją. Mimo tego już dwa miesiące później doszło tam do jednej z najgorszych masakr syryjskiej wojny. Samoloty (prawdopodobnie rosyjskie) zbombardowały ulicę, na której znajdował się targ i posterunek policji. Zginęły 84 osoby, obszar o powierzchni 5000m² praktycznie przestał istnieć. Asad nigdy nie wybaczył opozycji upokorzenia, jakiego doznał na początku wojny. Kiedy kilka lat później, 6 lutego 2023 roku, region nawiedziło jedno z najtragiczniejszych w skutkach trzęsień ziemi w historii, dyktator czekał zaledwie 11 dni, aby z powrotem przystąpić do ataku. Starcia z 17 lutego były pierwszymi od momentu kataklizmu.
Strefy wpływów w Syrii
Północny zachód Syrii opanowany jest przez opozycję, zwłaszcza jednostki skupione wokół Syryjskich Sił Demokratycznych (w tym kurdyjskie YPG) oraz Hayat Tahrir al-Sham, sunnickiej organizacji powstałej z połączenia Dżabhat an-Nusra i innych frakcji łączonych niegdyś z al-Kaidą. Islamiści rządzą mufahazą Idlib od 2017 roku. Nieco dalej na północ rozpoczyna się strefa wpływów tureckich. Turecka strefa buforowa ciągnie się na ponad 300 kilometrów wzdłuż granicy i gdzieniegdzie sięga nawet 50 km w głąb Syrii. W Turcji mieszka dziś ponad 3,5 miliona Syryjczyków, którzy uciekli do sąsiada przed reżimem Asada. Recep Tayyip Erdogan nie omieszka wtrącać się w syryjską politykę i prowadzi aktywne działania na przygranicznych ziemiach. To głównie tam, na syryjsko-tureckim pograniczu, 6 lutego trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8 spowodowało straty wyceniane na 50-85 mld dolarów i doprowadziło do śmierci ponad 50 000 osób. Wygląda na to, że dokładnej liczby ofiar nie poznamy jeszcze długo, bowiem po stronie syryjskiej nadal mnóstwo ofiar pozostaje pod gruzami. Podczas gdy ruiny w Turcji przeszukiwało prawie ćwierć miliona ratowników, wolontariuszy i żołnierzy z całego świata, posługujących się zaawansowanym sprzętem z czułymi mikrofonami i czujnikami sejsmicznymi, Syryjczycy wydobywali swoich rodaków spod gruzów łopatami, koparkami i gołymi rękoma. Na miejscu działały tylko dwie organizacje – Lekarze bez Granic i Białe Hełmy.
Erdogan, niejako wykorzystując sytuację do własnych celów, wpuścił na przygraniczne tereny opanowane przez Turcję dziennikarzy, pokazując m.in. szpital w Afrin, wybudowany za katarskie i tureckie pieniądze. Kilkanaście kilometrów na południe zaczyna się prowincja Idlib, kontrolowana w dużej mierze przez islamistów z Hayat Tahrir al-Sham. Szpitale w Idlib są w fatalnym stanie – brakuje tam podstawowego wyposażenia. Pomoc materialna dla sieci 58 prywatnych i publicznych szpitali w okolicy diametralnie zmniejszyła się w ciągu ostatniego roku, prawdopodobnie z powodu przesunięcia środków przez międzynarodowe organizacje pozarządowe i rządy na Ukrainę. Doprowadziło to do zamknięcia lub znacznego ograniczenia wydajności większości z nich. Kiedy nastąpiło trzęsienie, instytucje medyczne na tych terenach nie były w stanie odpowiednio zareagować.
Region przeciwny Asadowi nie mógł także liczyć na wrogiego dyktatora. Przez trzy dni po trzęsieniu ziemi zamknięte pozostawały wszystkie przejścia graniczne z Turcją, którymi mogła dotrzeć pomoc. Po tym czasie Asad zezwolił na otwarcie przejścia Bab al-Hawa, jednak prowadzące do niego drogi są w fatalnym stanie, co sprawia, że jest ono mało funkcjonalne.
Dopiero tydzień po kataklizmie Asad przystał na otwarcie kolejnych dwóch przejść granicznych, którymi popłynęła pomoc. Nadal jednak nie było możliwości, aby przejechał tamtędy ciężki sprzęt, który ułatwiłby ratowanie ludzi spod gruzów. Tymczasem terytoria sprzyjające reżimowi, m.in. region Aleppo i Hama, otrzymują pomoc m.in. z Iranu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej. Pomoc humanitarna dostarczana jest samolotami i dystrybuowana z Damaszku. Nie umniejsza to tragedii miejscowej ludności, za to dobitnie pokazuje, że mapa regionu dotkniętego kataklizmem pozostaje podzielona według stopnia sympatii do syryjskiego dyktatora. Spora część mieszkańców terenów zajmowanych przez rebeliantów to uchodźcy z innych części kraju, którzy uciekają przed reżimem. Tymczasem 57-letni satrapa cynicznie oskarża międzynarodowe rządy o to, że sankcje nałożone na Syrię uniemożliwiają niesienie pomocy poszkodowanym.
Pomoc międzynarodowa mimo sankcji
Po 12 latach wojny, w trakcie której Asad użył przeciwko swojemu narodowi prawie każdego rodzaju znanej nam broni, Syria była krajem pogrążonym w gruzach na długo przed niszczycielskim trzęsieniem ziemi. Już przed kataklizmem ponad 14 milionów Syryjczyków potrzebowało pomocy humanitarnej. Ta, wbrew słowom dyktatora, wcale nie jest ograniczana przez międzynarodowe sankcje. Asad próbuje wykorzystać sytuację, aby złagodzić sankcje nałożone na gospodarkę swojego reżimu.
W maju 2022 roku Rada UE o kolejny rok przedłużyła sankcje nałożone na Syrię wobec nieustających represji dotykających ludność cywilną. Sankcje UE wobec Syrii zostały wprowadzone w 2011 roku (sankcje ze strony USA trwają od 1979 roku, kiedy Amerykanie uznali Syrię za państwo wspierające terroryzm) i są wymierzone w firmy i przedsiębiorców, którzy czerpią korzyści z relacji z reżimem, a także z działań wojennych. Dotyczą również embarga na ropę naftową, syryjskich inwestycji, aktywów Syryjskiego Banku Centralnego znajdujących się na terenie UE oraz eksportu. Nie podlega im za to eksport żywności, leków i sprzętu medycznego. Stosowany jest także szereg wyjątków związanych z potrzebami humanitarnymi. W ciągu pięciu dni od trzęsienia ziemi reżim otrzymał setki ton pomocy od ONZ, Unii Europejskiej i 21 zagranicznych rządów. Stany Zjednoczony na 6 miesięcy zawiesiły sankcje nałożone na Syrię powiązane z pomocą humanitarną. Decyzja ogłoszona przez Departament Skarbu USA ma być swego rodzaju zapewnieniem dla banków i innych instytucji, że zaangażowanie się w pomoc w tym kraju nie będzie postrzegane jako współpraca z reżimem w Damaszku.
W samym tylko 2022 roku pomoc humanitarna dla Syrii wyniosła ponad 2 miliardy dolarów. Połowę tej kwoty przeznaczyły Stany Zjednoczone, 600 milionów dolarów Niemcy, a ponad 200 milionów różne organy UE i ONZ. Mimo tego pomoc niesiona cywilom pozostaje niewystarczająca.
W ubiegłym roku liczba syryjskich imigrantów, którzy przybyli do Europy, uległa podwojeniu. Dziś amerykański Middle East Institute ostrzega, że wiosną tego roku należy się spodziewać nowej fali uchodźców z północnej Syrii.
Sytuacja społeczno-gospodarcza w Syrii
Nie tylko budynki w całej Syrii, po latach wojny i niedawnym kataklizmie (a właściwie kilku – w kolejnych dniach Syrię i Turcję nawiedzały kolejne trzęsienia. Żadne jednak nie było tak silne jak to z 6 lutego) są doszczętnie zniszczone. To samo można powiedzieć o relacjach na linii państwo-obywatele.
Od momentu rozpoczęcia wojny w 2011 roku Baszszar al-Asad dwukrotnie wygrał fasadowe wybory prezydenckie. W ostatnich, w 2021 roku, zdobył 95% z 14 milionów oddanych głosów. W ciągu tych niemal 12 lat i dwóch wygranych kampanii prezydenckich połowa Syryjczyków musiała opuścić swoje domy, a ponad 5 milionów uciekło za granicę. PKB Syrii spadło w tym czasie o 60%. Podobnie wygląda sytuacja z syryjską walutą. Na początku 2014 roku za jednego dolara można było kupić 114 funtów syryjskich (SYP). Dziś – ponad 2500 SYP. Doprowadziło to większość społeczeństwa na skraj nędzy. W wielu miejscach państwo nie zapewnia podstawowych usług takich jak dostęp do opieki zdrowotnej, prądu, edukacji czy choćby wody.
Kryzys żywnościowy, którego bali się Syryjczycy po wybuchu wojny w Ukrainie, został złagodzony jedynie poprzez dostawy zboża ukradzionego Ukraińcom przez Rosjan. Sojusz z Putinem kosztuje jednak Syrię utratę części suwerenności.
Dla większości obywateli życie codzienne to nieustanna walka nawet wtedy, kiedy z nieba nie spadają bomby. Dla rodzin pozbawionych ojców poległych w czasie walk lub siedzących w więzieniu, często jedynym źródłem dochodu jest praca dzieci. Te imają się różnych zajęć, od prostych prac manualnych po ciężkie roboty w przemyśle naftowym. Odarte z dzieciństwa, nie pamiętają życia przed wojną – wiele z nich urodziło się po jej rozpoczęciu.
Poziom zaufania do rządu spada wprost proporcjonalnie do poziomu życia. Każda bomba spadająca na cywilów nie tylko pogarszała sytuację ekonomiczną w kraju, ale także wryła się w psychikę obywateli. Traumy, bezradność, bezrobocie, brak perspektyw – Syryjczycy znajdują się w rozsypce w niemniejszym stopniu niż ich domy, czego efektem jest m.in. wzrost spożycia tanich i dostępnych narkotyków, takich jak tableki Captagonu i jego substytuty. Środki te, wytwarzane z wielu rodzajów stymulantów, np. amfetaminy, cieszyły się powodzeniem na polu bitwy. Dziś równie często spotykane są na ulicach, a ich największym producentem i dystrybutorem jest właśnie państwo. Już w 2021 roku Center for Operational Analysis and Research wyceniało wartość syryjskiego eksportu tego narkotyku na 3,5 mld dolarów. Rok później było to już 5,7 mld. Dla porównania, legalny eksport syryjskich towarów wart jest około 800 milionów dolarów. Narkotyk trafia głównie do państw Europy Południowej, Afryki Północnej, Turcji i państw Zatoki Perskiej. Podczas syryjskiej okupacji Libanu (1976-2005) klan Asadów nawiązał wiele kontaktów z handlarzami i dystrybutorami marihuany i haszyszu. Szlaki wykorzystywane przez nich przyczyniły się do szybkiego rozwoju narkobiznesu w trakcie syryjskiej wojny. Oprócz Captagonu eksportuje się także haszysz i metamfetaminę, a na czele narkotykowego królestwa według New York Timesa ma stać Maher al-Assad, brat Baszszara. Syrię postrzega się dziś jako jedno z narko-państw, tj. państw, w których handel narkotykami odpowiada sporej części PKB. Z jednej strony miliardy dolarów dla reżimu, z drugiej – uzależnienie obywateli.
Polityka klanu Asadów, która od lat ma na celu wzmocnienie władzy centralnej i osłabienie opozycji i narodu dawno nie miała się lepiej. Wpływ na to ma także sytuacja na arenie międzynarodowej, gdzie Baszszar al-Asad pomału przestaje być persona non grata.
Powrót do łask Baszszara al-Asada
To, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, dziś wydaje się nieuniknione. Baszszar al-Asad nie upadnie, a inne głowy państw muszą się z tym pogodzić. Syryjski dyktator nie zniknie z mapy świata, prędzej czy później trzeba będzie więc powtórnie nawiązać z nim dialog.
Od kilkunastu miesięcy w regionie panuje tendencja normalizacji stosunków z Asadem. Trzęsienie ziemi tylko przyspieszyło ten proces, czego dowodem mogą być wydarzenia, które nastąpiły po kataklizmie:
- 12 lutego – wizyta Abdullaha bin Zayeda Al Nahyana, Ministra Spraw Zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Syrii. Dwa dni po spotkaniu z Asadem, Al Nahyan spotkał się z Anthony Blinkenem, Sekretarzem Stanu USA.
- 15 lutego – wizyta Aymana Safadiego, Ministra Spraw Zagranicznych Jordanii w Damaszku. Była to pierwsza wizyta jordańskiego dyplomaty od 2011 roku.
- 19 lutego – wypowiedź saudyjskiego Ministra Spraw Zagranicznych, Faisala bin Farhana Al-Sauda na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Stwierdził on, że izolacja reżimu w Damaszku nie zdała egzaminu i w którymś momencie trzeba będzie wznowić dialog z Asadem. Wcześniej Arabia Saudyjska i ZEA finansowały opozycję i wspierały plany obalenia Baszszara w trakcie tzw. Arabskiej Wiosny. Dziś wspierają reżim w walce ze skutkami trzęsienia ziemi wysyłając pomoc materialną i finansową.
- 20 lutego – wizyta Baszszara al-Asada w Omanie, państwie słynącym z mediacji pomiędzy zwaśnionymi stronami na Bliskim Wschodzie.
Oprócz państw, które wznawiają z Syrią stosunki dyplomatyczne i naprawiają nadszarpnięte relację, należy pamiętać także o tych, które w syryjskim konflikcie odgrywały główną rolę. Mowa tu przede wszystkim o Rosji i Iranie, a także pośrednio o Chinach. Wraz z rozpoczęciem wojny w Ukrainie Rosjanie, którym Asad zawdzięcza utrzymanie się u władzy, zmuszeni byli skupić większość swojej uwagi na tym konflikcie. Takiego obrotu spraw nie omieszkali wykorzystać irańscy ajatollahowie, dla których Syria pozostaje ważną strefą wpływów, także przez wzgląd na granicę z Izraelem. Irańskie siły przejęły obszary dotychczas kontrolowane przez wojska rosyjskie, m.in. Aleppo i wschodnią część Hims. Milicje irańskie wraz z Hezbollahem ze swobodą mogą transportować w regionie duże ilości broni i amunicji[1]. Powstają także specjalne jednostki pod dowództwem Iranu, których zadaniem są m.in. badania nad nowymi pociskami balistycznymi.
Podejście Chin nie różni się z kolei od strategii Partii Komunistycznej chociażby wobec państw afrykańskich. Chińskie pieniądze i know-how mogą być kluczowe w odbudowaniu kraju po niszczycielskim konflikcie i trzęsieniu ziemi[2]. Oznacza to potencjalnie ogromne kontrakty dla chińskich firm i większe wpływy na terenie Syrii. Dodatkowo Syria odgrywa ważną rolę w ramach chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI). Po okresie zimnej wojny chiński rząd tylko dwukrotnie opowiedział się po jednej ze stron jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego – w Sudanie i Syrii. Dowodzi to twierdzeniu, że Chińczycy wiążą z rządami Asada spore nadzieje lub pozostaje on po prostu bezpieczniejszą opcją, aniżeli chaos po obaleniu dyktatora, tak jak ma to miejsce do dzisiaj w Libii.
Wnioski
12 lat syryjskiej wojny pogłębiło i tak wyraźne podziały w kraju, w którym żyją obok siebie sunnici, chrześcijanie, druzowie czy będący u władzy alawici. Wygląda na to, że szybciej niż własny naród, zaufanie do dyktatora odzyska społeczność międzynarodowa. Nie pierwszy raz krwawy dyktator okaże się gwarantem choćby namiastki stabilizacji, która umożliwia prowadzenie interesów. Z drugiej strony niewielu aktorom zewnętrznym zależy na rośnięciu Syrii w siłę, toteż okresowa destabilizacja kraju wydaje się nieunikniona. Bez względu na to, jak wpłynie to na reżim Asada, perspektywy dla Syryjczyków nie są zbyt optymistyczne.
Foto: PAP/Abaca
Bibliografia:
[1] Domeracki K., Hezbollah i jego zaangażowanie w Syrii, W: Wiedza Obronna : kwartalnik Towarzystwa Wiedzy Obronnej. R. 40, [nr] 4 (2013), s. 23-37.
[2] Osiewicz P., Dynamika rozwojowa konfliktu zbrojnego w Syrii, [w:] Zeszyt 5 serii wydawniczej pt. (Nie)bezpieczeństwo międzynarodowe w XXI wieku. Przypadki – teorie – metody, dedykowanej profesorowi Włodzimierzowi Malendowskiemu, Poznań 2022
Bryjka F., Cywilizacyjne i geopolityczne uwarunkowania konfliktu zbrojnego w Syrii, Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych im. gen. T. Kościuszki we Wrocławiu
Dmochowski T., Zewnętrzni aktorzy i ich interesy jako czynniki wojny domowej w Syrii, COLLOQUIUM WYDZIAŁU NAUK HUMANISTYCZNYCH I SPOŁECZNYCH KWARTALNIK 2/2015
Comments are closed.