Możliwe rozbieżne punkty z polityką NATO
- Turcja nadal będzie sięgać do rozwiązań unilateralnych w polityce międzynarodowej.
- Rosja będzie miała coraz większą rolę jako partner w dziedzinie bezpieczeństwa Turcji.
- Kolejnymi kierunkami tureckich operacji militarnych będą północna Syria, obszary na pograniczu Iracko-Syryjskim, basen Morza Śródziemnego oraz Libia.
- Tureckie władze mają niemal pełne poparcie społeczne i polityczne dla tego rodzaju działań na arenie międzynarodowej. Nie jest przesadą stwierdzenie, że społeczeństwo tureckie oczekuje takiej polityki.
- Turcja musi jednocześnie ograniczać ewentualne straty wśród własnych żołnierzy, dlatego będzie nadal inwestować w siły oparte na syryjskich uchodźcach oraz zintensyfikuje szkolenie milicji sunnickich w Iraku.
- Sytuacja wewnątrz Iraku i Syrii będzie generować coraz więcej wyzwań dla bezpieczeństwa Republiki Tureckiej, ale zamiast pomóc sąsiadom – Turcja będzie starała się wykorzystać sytuacje dla realizacji własnych celów, co doprowadzi do dalszej destabilizacji tych krajów.
- Islam polityczny w Turcji nadal będzie się umacniał.
Truizmem byłoby stwierdzenie, że Turcja staje się coraz trudniejszym partnerem dla państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Warto jednak zauważyć, że dotychczas rola Turcji w NATO nie była tematem tak żarliwej debaty publicznej. Dopiero kontrowersje związane z zakupem rosyjskiego systemu S400 i agresja na Autonomiczną Federacje Północnej i Wschodniej Syrii doprowadziły do publicznej refleksji nad spójnością Sojuszu. Na opisanie tła tych wydarzeń i związany z nimi dyskurs należałoby poświęcić co najmniej monografię. Zatem celem niniejszego tekstu jest jedynie zwrócenie uwagi na kilka subiektywnie wybranych aspektów, które są raczej pomijane w debacie.
Jednym z głównych czynników destabilizujących Syrię i Irak jest dramatyczny spadek poziomu wody w Eufracie i Tygrysie, Wyniki analizy przeprowadzonej przez zespół izraelskich naukowców wskazują, że głównym katalizatorem wojny domowej w Syrii był upadek syryjskiego rolnictwa, który wywołał masową migrację ludności wiejskiej. Było to następstwem nagłego odcięcia wody przez Turcję na Eufracie. Od dekad Ankara postawiła dziesiątki tam na Eufracie i Tygrysie w ramach Projektu Północno-wschodniej Anatolii (Güneydoğu Anadolu Projesi, GAP). W efekcie wystąpiło zjawisko presji migracyjnej z południa na północ. Nieco bogatsi Syryjczycy i Irakijczycy opłacają przemytników i trafiają do Europy. Mniej zamożni Syryjczycy otwierają biznesy w Turcji, a Irakijczycy w Regionie Kurdystanu na północy Iraku. Najbiedniejsi Syryjczycy stają się członkami lokalnych milicji lub grup terrorystycznych lub trafiają na turecki żołd pod flagą Wolnej Armii Syryjskiej, a biedniejsi Irakijczycy trafiają do Jednostek Mobilizacji Ludowej i milicji plemiennych.
Trudno ocenić czy destabilizacja Iraku i Syrii poprzez ograniczenie dostępu tych krajów do wody było celem samym w sobie, czy efektem braku refleksji nad długoterminowymi skutkami budowy infrastruktury hydrotechnicznej na taką skalę.
Natomiast pewnikiem wydaje się być stwierdzenie, że tak długo jak Syria pozostaje zdestabilizowana tak długo przez jej terytorium nie będą tranzytowane węglowodory do Morza Śródziemnego. Irak i Iran mogłyby być głównymi beneficjentami takiej infrastruktury. Najwięcej straciliby obecni główni dostawcy tych surowców do Europy. Subiektywna percepcja Ankary również kwalifikuje takie plany jako zagrożenie dla własnych interesów. Z jednej strony infrastruktura pomijałaby jej terytorium, a więc deprecjonowała znaczenie Turcji jako kraju tranzytowego. Z drugiej strony wzmocniłoby Syrię i Irak, co w charakterystycznej dla Bliskiego Wschodu zero-jedynkowej percepcji również jest odbierane jako zagrożenie dla Turcji.
Ponadto jednym z największych producentów węglowodorów w tym obszarze jest Region Kurdystanu w Iraku, który jest też jednym z najbardziej przychylnych Ankarze podmiotów politycznych na Bliskim Wschodzie. Oczywiście jest to miłość przede wszystkim z przymusu i mocno osłodzona pieniędzmi – firmy subsydiowane przez turecki rząd całkowicie zdominowały gospodarkę Regionu Kurdystanu, a Turcja jest głównym odbiorcą kurdyjskich węglowodorów. Niemal cały lądowy tranzyt towarów między Turcją i Irakiem jest dodatkowo oclony przez Rząd Regionalny Kurdystanu. Otwarcie szlaków tranzytowych przez terytorium Syrii do Morza Śródziemnego mogłoby doprowadzić do wejścia na kurdyjski rynek konkurencyjnych inwestycji i umożliwić sprzedaż węglowodorów na europejski rynek bez wykorzystania tureckiej i irackiej infrastruktury.
Ogromne złoża znajdują się też na terytoriach spornych między Rządem Regionalnym a Rządem Centralnym. Jednym z takich terytoriów jest Kirkuk, do którego społeczeństwo tureckie odczuwa silny, post-osmański sentyment wzmacniany dodatkowo przez dość liczną mniejszość Turkmenów zamieszkujących to miasto. Biorąc pod uwagę wsparcie jakie Erdogan otrzymał od chyba wszystkich poza HDP grup politycznych w Turcji oraz niemal całego społeczeństwa tureckiego w obliczu ofensywy na Autonomiczną Federację Północno-Wschodniej Syrii trudno oczekiwać jakiegokolwiek oporu tureckiego społeczeństwa wobec podobnej agresji na Kirkuk. Jeśli jednak nastąpi, to warto zwrócić uwagę, że Turkmeni w Iraku nie są tak przychylnie nastawieni wobec tureckiej pomocy jak opisują to tureckie media. Część Turkmenów zamieszkujących Kirkuk, to szyici, którzy postrzegają władze tureckie jako część sił Bractwa Muzułmańskiego oraz jako sojusznika tzw. Państwa Islamskiego.
Zanim jednak dojdzie do zajęcia Kirkuku turecka armia może zrealizować co najmniej dwie operacje na terenie Regionu Kurdystanu i Iraku. Celem pierwszej będzie uzyskanie kontroli nad granicą między Regionem Kurdystanu a Autonomiczną Federacją Pólnocno-Wschodniej Syrii. Druga będzie dotyczyć Sindżar i jego okolic – miasta zamieszkałego głównie przez jezydów doświadczonych ludobójstwem zrealizowanym przez tzw. Państwo Islamskie w 2014. Otoczonym przez terrorystów cywilom udzieliło pomocy m. in. PKK, które utworzyło na miejscu Siły Ochrony Sindżar (Yekîneyên Berxwedana Şengalê, YBŞ). Ponadto Sindżar jest bardzo istotny ze względu na swoje strategiczne położenie na granicy z Syrią i ukształtowanie terenu. Np. 1991 roku irackie rakiety wystrzelone z Sindżar raziły cele w Izraelu. Jest to też interesujący obszar dla milicji kontrolowanych przez Iran wchodzących w skład irackich Sił Mobilizacji Ludowej, które dziś oficjalnie kontrolują ten obszar i które inkorporowały Siły Ochrony Sindżar, stanowiące w percepcji Turcji część PKK.
Do realizacji tych dwóch celów Turcja będzie potrzebowała wsparcia lokalnych sił arabsko-sunnickich. Od 2015 roku armia turecka szkoliła takie siły na północ od Mosulu dzięki autoryzacji udzielonej przez Rząd Regionalny Kurdystanu (bez oficjalnej autoryzacji Bagdadu). Do dziś armia turecka stacjonuje w miejscowości Baszika na północ od Mosulu – w odległości jedynie 150 km od Sindżar. Poza tym armia turecka ma kilkanaście baz na terenie Regionu Kurdystanu, z których prowadzi walkę z PKK. Trudno jednak ocenić na ile Turcja rzeczywiście dąży do rozstrzygnięcia w konflikcie z PKK na terenie Regionu Kurdystanu, a na ile wykorzystuje PKK jako wymówkę do zwiększania swojej obecności militarnej w bogatym w węglowodory Kurdystanie.
Wychodząc z założenia, że państwa prowadzą politykę korzystną dla swoich interesów, służącą rozwojowi własnych społeczeństw – trudno ocenić politykę Turcji. Ankara prowadzi politykę służącą interesowi określonego establishmentu politycznego. Wojna z PKK jest krótkim fragmentem trwającego od około 200 lat procesu siłowego wymuszania legitymacji władzy na obszarze Kurdystanu. Rozpoczął się on jeszcze przed reformami tanzimatu, które zlikwidowały autonomię kurdyjskich księstw będących podmiotami niezależnymi od Wysokiej Porty. Republika Turecka odziedziczyła ten konflikt, który sam w sobie nie jest zagrożeniem dla państwa tureckiego, a wręcz stanowi on integralny fragment jego tożsamości budowanej od samego początku w atmosferze oblężonej twierdzy i walki z wrogami wewnętrznymi. Tak też władza tłumaczy swojemu społeczeństwu otaczający ich świat i uzasadnia użycie siły zarówno poza granicami Turcji oraz wewnątrz Turcji. Współczesna historia południowo-wschodniej Turcji, to niemal ciągła walka o przetrwanie nie tylko kultur i języków kurdyjskich, ale też o przetrwanie fizyczne.
Polityka zewnętrzna determinowana jest dyskursami wewnętrznymi. Za wszelkie porażki odpowiedzialność ponosi jakiś wróg – albo wewnętrzny, albo zewnętrzny. Tym sposobem winę za nie przyjęcie do Unii Europejskiej ponosi jej chrześcijańska tożsamość – tożsamość wroga, krzyżowca. Ten zewnętrzny wróg wspiera naszych wrogów wewnętrznych. Imperium upadło, bo Rosja wspierała Ormian, a wielka Brytania pozostałych chrześcijan. Dziś Zachód wspiera PKK przeciwko Turcji – popatrzcie tylko jak Zachód zareagował na naszą pokojową operację w Syrii – chroni terrorystów! – takie głosy nie stanowią w Turcji marginesu, a generalną interpretację historii.
Nic dziwnego, że tak ukształtowane społeczeństwo ma dość schizofreniczną opinię o roli Turcji w NATO. W badaniu opinii publicznej przeprowadzonym przez Istanbul Economics Research w marcu 2019 r okazało się, że 66.2% społeczeństwa negatywnie postrzega rolę NATO w bezpieczeństwie międzynarodowym. 22.1% uważa, że Turcja powinna zastąpić NATO sojuszem z Rosją. 70% ankietowanych stwierdziło też, że NATO jest ważne dla bezpieczeństwa Turcji, ale niemal 66% jest zdania, że NATO, to narzędzie sił zewnętrznych manipulujące Turcją[1].
Podczas zimnej wojny NATO wspierało Turcję uznając, że
PKK jest aktorem zastępczym Związku Radzieckiego. Widząc flagę z czerwoną
gwiazdą trudno o głębszą refleksję na temat motywów jakie pchały tych ludzi do
walki. Owa symbolika po dziś dzień jest niestety dla wielu wystarczającym
wyjaśnieniem. Trudno też spodziewać się, że ktoś zwróci uwagę na fakt, że
mieszkańcy tego obszaru geograficznego walczyli o odzyskanie własnej
podmiotowości na długo przed powstaniem Republiki Tureckiej. Współcześnie można
zauważyć podobną redukcjonistyczną ocenę roli Kurdów i ich aspiracji. Tymczasem
wszystko wskazuje na to, że jeszcze kilka pokoleń ekspertów będzie miało okazję
popełnić ten sam błąd określając aspiracje lokalnej ludności jako czynnik
destabilizujący sojusz. W innym wypadku musieliby rozważyć czy takim czynnikiem
nie są po prostu odmienne wartości i turecka statolatria.
[1] https://www.turkiyeraporu.com/nato
Comments are closed.