Komentarz w skrócie:
- Putin przygrywa wojnę informacyjną na Ukrainie ze względu na prowadzone w mediach społecznościowych działania oparte na pozyskiwaniu informacji w cyberprzestrzenii (OSINT);
- niektóre media społecznościowe, używane m.in. przez Rosjan i Ukraińców – np. Telegram – nie usuwają metadanych i są używane do śledzenia rosyjskich wojsk;
- Rosjanie są coraz bardziej odcinani od dostępu do informacji nie tylko w zakresie telewizji publicznej, ale również mediów społecznościowych oraz możliwości tworzenia wirtualnych sieci prywatnych.
Autor komentarza podzieli się przemyśleniami na temat dwóch kluczowych pytań: „Dlaczego Putin przegrywa, przynajmniej na ten moment, wojnę na Ukrainie?”, a także „Dlaczego przebieg obecnej wojny tak bardzo różni się od tej z 2014 roku?”. W tym kontekście warto sobie również zadać pytanie – Z jakiego powodu wspomniany czynnik był niemożliwy do przewidzenia i będzie elementem, który badacze problematyki wojen informacyjnych będą musieli w przyszłości brać pod uwagę?
Pierwsze pytanie jest w chwili obecnej jednym z najczęściej zadawanych na świecie, drugie niekoniecznie, aczkolwiek obie te zagadki łączy jedna odpowiedź. Wydaje się, że jednym z najważniejszych rozwiązań wskazanych problemów są media społecznościowe. Na dokładną analizę przyjdzie jeszcze czas, lecz należy dokonać pewnej konceptualizacji.
W operacjach regularnych armii, przewaga informacyjna ma dawać przewagę decyzyjną, a co za tym idzie – umożliwić dominację. Tak Sun Tzu, jak i bardziej współcześni autorzy zgodziliby się, że informacja zawsze była, jest i będzie niezwykle istotnym zasobem, który w wyniku rozwoju technologii komunikacji stanowi obecnie element strategiczny. Tak naprawdę, w ostatnich latach problemem nie jest pozyskiwanie informacji, lecz ich analiza[1].
Przeciwnik zawsze był obserwowany w celu zebrania informacji na jego temat – czy to w zakresie posiadanej technologii, czy też ruchów jego wojsk, jak również w zakresie przygotowywanych przez Niego planów. W sumie – tak jak w przyrodzie – drapieżnik również zwykle obserwuje, w dłuższym lub krótszym zakresie, swoją ofiarę.
W całej jednak historii współczesnych nam wojen czy też działań asymetrycznych nie spotkano się z wykorzystaniem mediów społecznościowych na tak szeroką skalę. To one są realnym elementem obecnej sytuacji – gry, której nie mógł przewidzieć Putin, przez co nie mógł podejrzewać, że przegra tę rozgrywkę.
Żyjemy bowiem w czasach, w których niemalże wszyscy – a z pewnością najwytrwalsi użytkownicy mediów społecznościowych – publikują niemalże wszystko w tego typu mediach. W kontekście działań rosyjskich w stosunku do Ukrainy – to właśnie wrzucanie wszystkiego do tzw. „społecznościówek” zmieniło wynik tej nieludzkiej i brutalnej gry.
Podejmowane przez Rosję próby ujęcia konfliktu w wygodne im ramy i szerzenie dezinformacji właściwie całkowicie upadły
W przededniu inwazji na Ukrainę, wśród opinii publicznej królowały oceny czołowych analityków, którzy uważali, że Ukraina z pewnością nie zostanie zaatakowana na masową skalę. Trudno komukolwiek było się nie zgodzić z tą opinią – ruch, ze strategicznego punktu widzenia, wydawał się kompletnie nielogiczny. Mimo to, Ukraina wydaje się być dość dobrze przygotowana. Zdaniem autora, nie umniejszając roli wieloletnich przygotowań tego kraju do wojny, było to możliwe również dzięki mediom społecznościowym.
OSINT (biały wywiad, metoda pozyskiwania informacji z cyberprzestrzeni w oparciu o dane jawnoźródłowe) bowiem jest znany od lat, jednakże skala wykorzystania mediów społecznościowych jako tego typu formę wywiadu jest czymś zupełnie nowym[2]. Przed samą inwazją wiele portali społecznościowych zalewano ogromnymi ilościami materiałów audiowizualnych z transportu rosyjskich wojsk. W tym zakresie – w szczególności trzeba podkreślić rolę TikTok`a, w którym tego typu filmy dominowały – dla wielu była to okazja do pozyskania odpowiednich ilości „klików”.
Jeszcze kilka lat temu trudno byłoby sobie wyobrazić, że w zakresie operacji militarnych na terenie pola walki takie znaczenie będzie miała geolokalizacja plików wideo, których źródłem byłyby tego typu media. Jeszcze przed wybuchem konfliktu społeczność internetowa przekopywała się przez filmy przedstawiające pojazdy przewożone na rosyjską granicę, a rodzaj pojazdów dał nam pierwsze wskazówki, że nie są to ćwiczenia szkoleniowe.
W kwestii wojny informacyjnej, która toczy się wokół konfliktu, po raz pierwszy widać sposób, w jaki media społecznościowe mogą być wykorzystywane. Podejmowane przez Rosję próby ujęcia konfliktu w wygodne im ramy i szerzenie dezinformacji właściwie całkowicie upadły. Informacje pochodzące z konfliktu są szybko weryfikowane i wykorzystane przez media ukraińskie oraz zachodnie w jednym celu – całkowicie podważają wysiłki Rosji w budowaniu jakiejkolwiek narracji wokół tego konfliktu i skutecznie prezentują ją jako agresora popełniającego zbrodnie wojenne.
Można dostrzec również inną płaszczyznę wykorzystania mediów społecznościowych. Nigdy wcześniej prezydent państwa nie wykorzystywał tego typu portali w takim kontekście. Jest to dość wyjątkowym elementem trwającego konfliktu. Dużą rolę odgrywa tu również zespół, wspierany przez rząd USA, który poprzez wykorzystanie kompetencji aktorskich Wołodymyra Zełenskiego znakomicie przygotował go do roli, jaką odgrywa w tym konflikcie – nie tylko wspiera i motywuje swój naród, ale również jest kreowany dla całego świata, jako obrońca myśli demokratycznej przed rosyjskim barbarzyńcą. Wszystkie te elementy całkowicie zmieniły sposób, w jaki ukształtowano system informacyjny wokół niego.
Obecnie, dzięki mediom społecznościowym, każda publikowana dezinformacja jest demaskowana w ciągu godziny przez społeczność internetową, zanim zdąży się ona zakorzenić. Jest to bardzo ważne i stawia pytanie jak doświadczenia te wpłyną na przyszłe prowadzenie wojennych działań informacyjnych lub dezinformacyjnych. Rosja cierpi z powodu tego rodzaju społeczności opensource’owych.
Działania prezydenta Federacji Rosyjskiej świadczą o tym, że już wie, jak bardzo media społecznościowe wpłynęły na jego niepowodzenia
Amerykański wywiad, ostrzegając Ukraińców, również korzystał z tego typu analiz. Widzieliśmy, jak szybko obalano różne podróbki i fabrykacje. Wykorzystanie mediów społecznościowych przez Ukrainę jest majstersztykiem w kontekście prowadzenia wojny informacyjnej – wszyscy wiemy o 40-kilometrowym konwoju śmierci pod Kijowem, w którym wszyscy zamarzają na śmierć. Widzieliśmy filmy i zdjęcia niekończących się ciężarówek z zaopatrzeniem, które zostały zniszczone przez siły ukraińskie. A wszystko to daje nam również bardziej szczegółowe zrozumienie tego, co dzieje się w terenie, co jest bardzo rzadkie w przypadku współczesnych konfliktów zbrojnych.
Co równie istotne, w pewnym kontekście bezpieczeństwo informacyjne Rosjan jest bardzo ograniczone – mamy nieszyfrowaną komunikację przesyłaną strumieniowo w Internecie, dysponujemy zdjęciami satelitarnymi, które ujawniają wszelkiego rodzaju informacje o tym, gdzie się znajdują i co zamierzają. W sieciach społecznościowych istnieją również grupy, które zbierają wizualne potwierdzenia wszystkich strat pojazdów, co jest o wiele dokładniejsze niż informacje, które możemy uzyskać po obu stronach konfliktu i bardzo słabo odzwierciedla dotychczasowe postępy Rosjan.
W trwającym konflikcie, spośród strumieni informacji ze źródeł społecznościowych, Twitter ma dominującą pozycję, a następnie Telegram. To stąd pochodzi wiele źródeł informacji. Z pewnością portal odegrał bardzo ważną rolę w pozyskiwaniu informacji (oraz TikTok, o którym wcześniej wspomniano).
Co do Telegramu, być może to właśnie on stanowi kluczową kwestię w zakresie wykorzystania mediów społecznościowych w konflikcie, bowiem to na tym portalu podczas udostępniania filmów i zdjęć metadane są zachowywane, a nie – jak w większości platform mediów społecznościowych – usuwane. W połączeniu z metadanymi takimi jak współrzędne z aparatu, który został użyty do wykonania zdjęcia/filmu, daje to multum kluczowych informacji dla prowadzenia działań militarnych. Jest to wykorzystywane zarówno przez amerykański wywiad, jak i przez Ukraińców, aby pokazać, że Rosjanie produkują dezinformację, a nawet filmy z atakami pod fałszywą flagą.
Trzeba jednak z pewnym zrozumieniem patrzeć na opinię publiczną w Rosji. Działania prezydenta Federacji Rosyjskiej świadczą o tym, że już wie, jak bardzo media społecznościowe wpłynęły na jego niepowodzenia. Putin zamknął praktycznie wszystkie niezależne media w Rosji i zastraszył dziennikarzy nowym prawem zakazującym dokładnego informowania o inwazji na Ukrainę lub nawet nazywania jej „inwazją”, a nie antyseptycznie brzmiącą „specjalną operacją wojskową”. Jego reżim wzniósł cyfrową „żelazną kurtynę”.
W rezultacie, zgodnie z powszechnymi doniesieniami, większość Rosjan widzi tylko oczyszczone zdjęcia z Ukrainy, które Putin chce, aby zobaczyli. Z kontrolowanych przez państwo mediów słyszą tylko kłamstwa Putina o rzekomych prześladowaniach rosyjskojęzycznych obywateli przez rząd ukraiński. Nie mają powodu, by sądzić, że rosyjskie władze podejmują takie działania, aby obywatele nie dowiedzieli się o popełnianych okrucieństwach.
Już po pierwszych dniach konfliktu, rząd rosyjski zablokował sklep Apple – App Store, aby uniemożliwić obywatelom pobieranie oprogramowania do tworzenia wirtualnych sieci prywatnych, których mogliby użyć do uniknięcia rządowej cenzury. Ludzie oglądający telewizję i odwiedzający zatwierdzone strony internetowe – jak prawdopodobnie większość obywateli Federacji Rosyjskiej – otrzymują całkowicie fałszywy obraz wojny, w której Rosja robi coś godnego podziwu, a nie godnego ubolewania. Mają wszelkie powody, by postrzegać paraliżujące sankcje stosowane przez państwa zachodnie jako nieuzasadnione i niesprawiedliwe. Kończąc ten krótki komentarz (tj. 13 marca, godzina 19), dziś od północy ma przestać działać w Rosji portal Instagram, co dodatkowo potwierdza słuszność powyższej teorii[3].
Jedno jest pewne – to, w jaki sposób wykorzystywane są media społecznościowe, czy w zakresie zdobywania informacji o ruchach wojsk (filmy na portalach społecznościowych, w szczególności na Telegramie), czy też w zakresie budowania narracji (wystąpienia Prezydenta Ukrainy na platformie Twitter) sprawia, że wojna informacyjna (gdy już konflikt na Ukrainie się skończy) wejdzie w zupełnie nową erę – taką, która może przynieść coś dobrego.
[1] K. Liederman, Bezpieczeństwo informacyjne, Warszawa 2012, s. 19.
[2] V. Khera, An Introduction to Open Source Intelligence (OSINT), https://cybersecurity-magazine.com/an-introduction-to-open-source-intelligenceosint, dostęp: 13.03.2022 r.
[3] The Kyiv Independent, https://twitter.com/KyivIndependent/status/1503080590555455489?s=20&t=nAvvVHzYcbUiUHJDBvwXOQ, dostęp: 13.03.2022 r.
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Źródło zdjęcia głównego: flickr.
Comments are closed.