Okoliczności związane z wizytą premierów Polski, Czech i Słowenii w Kijowie, a także sposób jej przedstawienia jako reprezentacji Rady Europejskiej, mającej potwierdzić jednoznaczne poparcie całej Unii Europejskiej dla suwerenności i niepodległości Ukrainy, wskazują na próbę poruszenia pozostałych unijnych liderów do zwiększenia wsparcia na rzecz Kijowa. Ostatni szczyt przywódców UE w Wersalu pokazał bowiem wyraźnie, że w kwestii uderzenia w Rosję dalszymi sankcjami, które mogłyby znacząco wpłynąć na zahamowanie rosyjskiej agresji, daleko jest do porozumienia.
Chodzi w tym wypadku o perspektywę zablokowania importu ropy i gazu rosyjskiego pochodzenia, z tytułu którego Kreml osiąga dzienne zyski wielkości 600 milionów dolarów i może dalej finansować działania wojenne. Na taki krok zdecydowały się już wcześniej administracje USA i Wielkiej Brytanii, jednak w żaden sposób nie mogło wpłynąć to na zachwianie ich bezpieczeństwa energetycznego. W innej sytuacji znajdują się niektóre duże gospodarki UE, w których uzależnienie od rosyjskiego gazu sięga do 50 proc. dostaw, jak w przypadku Niemiec, czy 46 proc., jak w przypadku Włoch. Niewiele mniej wynosi ono w Polsce, gdzie zapotrzebowanie na gaz zaspokajane jest w 40 proc. dostawami z Rosji.
Warszawa znajduje się pomimo tego w awangardzie państw, które domagają się przekroczenia Rubikonu i zamrożenia rosyjskich dostaw surowców do Europy (za takim posunięciem opowiadają się również państwa bałtyckie). Byłoby to działanie o wiele bardziej zdecydowane niż zapowiedziany przez Komisję Europejską plan uniezależnienia się UE od rosyjskich surowców do 2027 roku, a nawet chęć zmniejszenia importu rosyjskiego gazu do Unii o dwie trzecie do końca bieżącego roku. Biorąc pod uwagę skalę zniszczeń dokonywanych przez rosyjskie wojska, a także ataki na ludność cywilną, które wyraźnie noszą znamiona ludobójstwa, taka perspektywa jawi się jako zdecydowanie zbyt odległa.
Strona polska nie zamierza poprzestawać na deklaracjach wsparcia dla Ukrainy i wypełniania roli „bezpiecznej przystani” dla uciekających przed wojną kobiet i dzieci
Jednocześnie embargo na surowce energetyczne z Rosji wiązałoby się w oczywisty sposób z problemem znalezienia alternatywnych źródeł dostaw, a także wzrostem cen energii – w szczególności w tych państwach, które pozostawały najbardziej zależne od błękitnego paliwa z Rosji. Już wstępne wypowiedzi niemieckiego kanclerza Olafa Scholza w tej sprawie pokazywały, że dla Niemiec jest to obecnie strefa „no-go”.
Przekaz, jaki płynie z wizyty premierów Polski, Czech i Słowenii w Kijowie, w której uczestniczył również Jarosław Kaczyński, wydaje się pod tym względem próbą wywarcia nie tylko politycznej, ale również moralnej presji na europejskich liderów i przełamania tego oporu. W podobny sposób można interpretować wezwanie do utworzenia na terenie Ukrainy misji pokojowej NATO lub „szerszego układu międzynarodowego”, która posiadałaby również zdolności obronne. Pomysł ten został wysunięty po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem właśnie przez wicepremiera Kaczyńskiego.
Tego typu postulat wydaje się na obecną chwilę bardzo mało realistyczny, na co wyraźnie wskazywały reakcje rzecznika Departamentu Stanu USA Neda Price’a oraz sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga. Może być on jednak wykorzystany jako element dodatkowej presji na zwiększenie dostaw broni na Ukrainę przez państwa Sojuszu podczas najbliższego szczytu NATO 24 marca w Brukseli. Wyraźnie widać tym samym, że strona polska nie zamierza poprzestawać na deklaracjach wsparcia dla Ukrainy i wypełniania roli „bezpiecznej przystani” dla uciekających przed wojną kobiet i dzieci, ale również kreować działania na rzecz jak najszybszego zahamowania rosyjskiej agresji.
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.