Paweł Pokrzywiński – Doktor nauk o polityce i administracji, absolwent judaistyki na UWr, interesuje się współczesnym Izraelem i osadnictwem żydowskim na Zachodnim Brzegu.
Aleksy Borówka: Atak Hamasu na Izrael trwa od 7 października 2023 roku. Czy agresję terrorystów można zaliczyć do najbardziej tragicznych w skutkach już w trzecim dniu jej trwania?
Paweł Pokrzywiński: Niewątpliwie tak. Każde kolejne dane upublicznione w mediach na temat ofiar, zakładników i zniszczeń pokazują ogrom strat, jakie wyrządził atak Hamasu. Część Izraelczyków już mówi o tym, iż jest to wojna Jom Kipur 2. Wprawdzie, charakter ataku oraz przeciwnik są inni od tego, co miało miejsce 1973 roku (wówczas był to atak dokonany przez siły zbrojne Egiptu i Syrii). Obecnie, jest to organizacja terrorystyczna, która stosuje odmienne metody i środki walki, ale skala zaskoczenia, chaosu i poniesionych ofiar w tak krótkim czasie mogą wywoływać takie skojarzenia. Nie wiadomo też, kiedy Izraelczykom uda się w pełni poznać rozmiar tych strat. W zasadzie z godziny na godzinę zwiększa się liczba ofiar wyłącznie z pierwszego dnia agresji. Wciąż trwają działania poszukiwawcze ofiar i porwanych. Na portalu Facebook można już znaleźć próby oddolnego organizowania grup poszukiwawczych. Ponadto pamiętajmy, że wśród ofiar są nie tylko obywatele Izraela, ale między innymi pracownicy z państw azjatyckich, którzy pracują na uprawach w kibucach. Nie zapominajmy, że wciąż trwają walki w miastach i kibucach wokół Strefy Gazy.
Aleksy Borówka: Uderzenie Hamasu obejmowało między innymi desant z łodzi motorowych na wybrzeże izraelskie, skoordynowane działania bojowników Hamasu w terenie zabudowanym, zmasowany ostrzał rakietowy a nawet wykorzystanie motolotni. Czy Hamas wcześniej stosował tak zaawansowane metody walki?
Paweł Pokrzywiński: Asymetria tego konfliktu zawsze wymagała od Hamasu tego, aby każdy kolejny atak był zaskoczeniem dla Izraelczyków. W dużym uproszczeniu i skrócie można przedstawić to tak: ataki bombowe i samobójcy wymusili budowę pierwszych płotów wokół Strefy Gazy. Odpowiedzią na ogrodzenie były ostrzały rakietowe. Kiedy do służby weszła Żelazna Kopuła, to Hamas odpowiedział tunelami pod granicą oraz balonami z koktajlami Mołotowa, którymi podpalano uprawy wokół Stefy Gazy. To zmusiło Izrael do rozwinięcia technologii umożliwiającej wykrywanie tuneli oraz do stworzenia projektu bariery perymetrycznej nad ziemią i pod ziemią. Koszt jej budowy wyniósł ok. 3,3 mld nowych szekli. Jeszcze w latach 2015-2016 miała miejsce tak zwana intifada noży, która zyskała popularność w mediach społecznościowych wśród młodych i zdesperowanych Palestyńczyków. W 2023 roku Hamas również inspirował i wspierał wystąpienia Arabów zamieszkujących Izrael. Także wachlarz możliwości tej organizacji rozrastał się mimo izraelskich operacji w Strefie Gazy, które jednak w długofalowej perspektywie nie osłabiały Hamasu. Jednak do tej pory organizacja ta nie wykorzystywała tak wielu środków jednocześnie. Można powiedzieć, że Palestyńczycy zrealizowali clausewitzowską zasadę zmasowania sił w danym miejscu i czasie, a Izraelczycy nie byli na to przygotowani i nie docenili przeciwnika.
Aleksy Borówka: Siły zbrojne Izraela odzyskują kontrolę nad kolejnymi obszarami uprzednio zajętymi przez Hamas, premier Izraela Benjamin Netanjahu ogłosił stan wojenny. Czy podstawowym celem operujących sił będzie Strefa Gazy?
Paweł Pokrzywiński: Wydaje się, że wojsko ma na razie trzy główne cele. Pierwsze dwa, realizowane w zasadzie jednocześnie, to pokonanie wszystkich grup operujących na terenie Izraela oraz przywrócenie pełnego bezpieczeństwa w regionie wokół Strefy Gazy, a także zabezpieczenie granicy z nią. Trzecim zadaniem, jakie realizuje obecnie wojsko, są lotnicze i artyleryjskie ataki odwetowe na cele powiązane z Hamasem i innymi organizacjami palestyńskimi. Rząd wstrzymał już dostawy benzyny, ropy, prądu i żywności do Gazy. Nie jest wiadome jak dalej rozwinie się operacja Żelazne Miecze. Uderzenia lotnicze są najbardziej komfortowe dla Izraela. Pozwalają atakować cele bez angażowania sił lądowych i ponoszenia strat. W 2014 roku Siły Obronne Izraela wkroczyły do Strefy Gazy i zaangażowały się w walki w terenie zurbanizowanym, ponosząc przy tym straty. Hamas liczy na to samo teraz. Premier Izraela miał zapowiedzieć prezydentowi Stanów Zjednoczonych Joemu Bidenowi, że atak lądowy jest nieunikniony. Times of Israel poinformował, że armia nie zawaha się uderzyć na Gazę z „wielką siłą”, nawet kosztem życia zakładników. Bezpieczne będą jedynie budynki potwierdzone jako miejsca przetrzymywania zakładników.
Aleksy Borówka: Dotychczasowe szacunki wskazują na ujęcie co najmniej kilkudziesięciu obywateli Izraela przez Hamas i przetransportowanie ich do Strefy Gazy. Czy Hamas liczy na możliwość wymiany zakładników na uwięzionych w Izraelu bojowników?
Paweł Pokrzywiński: Sytuacja z zakładnikami wydaje się skomplikowana. W sieci można spotkać się z wypowiedziami działaczy Hamasu, którzy sami nie są w stanie podać dokładnej liczby zakładników. Jednak 9 października przywództwo organizacji zapowiedziało, że zdobędzie jeszcze więcej zakładników w trwających starciach i będzie dążyło do uwolnienia wszystkich więźniów. Times of Israel poinformował o rzekomo trwających negocjacjach moderowanych przez Katar w sprawie wymiany pojmanych Izraelek na więzione Palestynki. Jednak nie zostało to potwierdzone przez Izrael. Izrael również nie potwierdził egipskich doniesień jakoby Jerozolima miała prosić Kair o upewnienie się, co do stanu pojmanych Izraelczyków. Co ciekawe, sam izraelski rząd jeszcze jasno nie określił się, jaką przyjmie strategię. Z jednej strony wiemy, że Państwo Izrael nie pozostawia swoich obywateli, żywych lub martwych, bez pomocy. Można tu podać za przykład wymianę przetrzymywanego przez pięć lat w Strefie Gazy Gilada Szalita za 1000 palestyńskich więźniów. Z drugiej strony nie wiadomo, czy Izrael zaakceptuje zwolnienie wszystkich Palestyńczyków z więzień. Ciężko przewidzieć, co zrobi w tej sprawie rząd. A jeżeli już wypracowano jakąś strategię działania, to nie zostanie ona zbyt szybko upubliczniona. Presja społeczna na odnalezienie lub odzyskanie tych osób jest bardzo duża. Jednak próba ich odbicia przez armię może skończyć się zaangażowaniem w długotrwałe i krwawe walki w Strefie Gazy, które przyniosłyby kolejne straty.
Aleksy Borówka: Czy obecna sytuacja wskazuje na możliwość eskalacji konfliktu? Izrael otoczony jest przez państwa z wrogo nastawionymi społeczeństwami a niektóre państwa regionu nie tylko wspierają Hamas, ale także inne organizacje terrorystyczne.
Paweł Pokrzywiński: Wydaje się, że w obecnej chwili stronami, które mogłyby udzielić pomocy Hamasowi są Hezbollah, Iran oraz inne palestyńskie organizacje, np. Palestyński Islamski Dżihad. Pozostałe państwa nie mają na to środków lub ewentualne czynne zaangażowanie byłoby dla nich niekorzystne. Liban jako państwo zmaga się z własnymi problemami gospodarczymi i migracyjnymi. W Syrii wciąż trwa wyniszczająca wojna domowa i armia jest związana walką z siłami antyreżimowymi. Poza tym Al-Asad już od lat zezwala, aby przez syryjskie terytorium przejeżdżały konwoje zasilające Hezbollah w Libanie. Egipt od długiego czasu współpracuje z Izraelem w kwestiach nadgranicznego bezpieczeństwa oraz służy jako mediator przy okazji eskalacji konfliktu z Hamasem. Jordania również nie jest zainteresowana destabilizacją sytuacji w regionie. Pozostają w zasadzie wspomniani dwaj aktorzy. Hezbollah już zaangażował się w ostrzały północy Izraela, co wymusiło mobilizację izraelskich sił na dwóch frontach. Media izraelskie informowały o mobilizacji sił Hezbollahu na południu Libanu. Niewykluczone, że organizacja ta będzie podejmować kolejne działania mające na celu związać część izraelskiej armii na granicy izraelsko libańskiej. Izraelskie władze wydały zalecenie, aby mieszkańcy tego obszaru ewakuowali się w głąb kraju. Pod znakiem zapytania stoi jedynie skala zaangażowania Hezbollahu. Pamiętajmy, że część jego sił została wysłana do Syrii, aby wspomóc al-Asada. Iran w tym przypadku również wydaje się zainteresowany, aby eskalować napięcie. Od wielu lat Izrael prezentuje politykę Teheranu jako zagrożenie dla regionu. Ponadto w ostatnich tygodniach wiele mówiło się o możliwej normalizacji stosunków saudyjsko-izraelskich. Sukces tego procesu zmieniłby układ geopolitycznych sił w regionie na niekorzyść Iranu. Interesującą postawę reprezentuje Turcja, której relacje z Izraelem to ciągła sinusoida. Widać tu ambicję bycia graczem o istotnym znaczeniu w regionie. Ankara znana jest ze swojego poparcia dla niepodległego państwa palestyńskiego, wielokrotnie gościła u siebie przedstawicielstwa Hamasu, a elementem psującym relacje z Jerozolimą jest kontrowersyjny atak izraelskich komandosów na Flotyllę Wolności z pomocą dla Strefy Gazy. Prezydent Erdogan oznajmił, że zaangażuje się w deeskalację napięć. Zaznaczył jednak, że konflikt ten nie może zostać rozwiązany bez utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą w Jerozolimie. Te żądania są jednak nie do przyjęcia dla obecnego rządu.
Aleksy Borówka: Czy poziom koordynacji i wyszkolenia bojowników Hamasu oraz sposób prowadzenia walki wskazuje, że Hamas przygotowywał się do uderzenia przez długi czas przy wsparciu aktora państwowego? Istnieje wiele dowodów wskazujących na wspieranie Hamasu przez Iran czy Federację Rosyjską.
Paweł Pokrzywiński: Takie opinie rzeczywiście pojawiają się w sieci. Pomimo faktu, że Hamas jest organizacją, która przez cały czas swojej działalności uczy się i rozwinęła swoje możliwości szkolenia bojowników oraz ulepsza metody działania, to skala tego ataku, metody działania i ich skoordynowanie były do tej pory niespotykane w działaniach Hamasu. W mojej opinii mogło dojść tutaj do udzielenia pomocy od aktorów zewnętrznych. Z pewnością byłby to Iran. Mimo że Hamas jest organizacją sunnicką, to wciąż jest przeciwnikiem Izraela. Działa tu zasada wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ponadto Teheran wykorzystuje konflikt izraelsko-palestyński jako konflikt zastępczy. Dzięki temu Irańczycy mogą nękać Izrael bez angażowania dużych sił i środków. Ciężej tu mówić o udziale Rosji, chociaż eskalacja konfliktu bliskowschodniego jest dla Moskwy korzystna, gdyż odwraca uwagę świata od Ukrainy. Nie można jednak wykluczyć, że dowództwo Hamasu mogło się wzorować na sposobie prowadzenia walk na Ukrainie. Ponadto Rosja stara się zacieśniać współpracę wojskową z Iranem i dokonuje w tym państwie kolejnych zakupów uzbrojenia.
Aleksy Borówka: W debacie publicznej wybrzmiewają głosy wątpliwości, dotyczące braku należytego rozpoznania zagrożenia. Izrael, który teoretycznie ma jedne z najlepiej rozwiniętych służb wywiadowczych, został zaskoczony zakresem ataku Hamasu. Czy ta sytuacja może mieć odzwierciedlenie w aktualnych wyzwaniach politycznych Izraela?
Paweł Pokrzywiński: Palestyńczycy wykorzystali w tym ataku kilka czynników: zazębienie się końca święta Sukot z początkiem święta Simchat Tora, skupienie się społeczeństwa oraz instytucji państwa na konflikcie wokół reformy sądownictwa, zbytnią wiarę w zaporę perymetryczną wokół Strefy Gazy oraz wynikającą z tego rutynę w pilnowaniu granicy z Gazą, wysiłkach armii na zapewnieniu bezpieczeństwa osadnikom na Zachodnim Brzegu, na którym od miesięcy dochodziło do starć z osadnikami lub wojskiem. Prawdopodobnie Izraelczycy nie docenili możliwości Hamasu i faktu, że może on przeprowadzić tak skoordynowaną operację. Jednak takiego ataku nie można zaplanować i przygotować w kilka dni, to proces wymagający większej ilości czasu i środków. Zostało to zupełnie niedostrzeżone przez izraelski wywiad lub było komunikowane politykom, a oni zbagatelizowali sprawę. Wydaje się też, że Państwo Izrael skoncentrowało się za bardzo na rozwoju nowoczesnej broni i zbyt silnie pokładało nadzieję w różnego rodzaju systemach. Ponadto cały świat ciągle postrzega Siły Obronne Izraela przez pryzmat sukcesów z przeszłości. W ostatnich latach wiele pisało się na temat coraz nowszych technologii i broni wykorzystywanych przez Izrael. W tym roku Siły Obronne Izraela ogłosiły, że wchodzą w nową przestrzeń walki jaką jest sztuczna inteligencja, skupiono się na rozwoju systemów i broni niewymagających obsługi człowieka. Przesłoniło to prawdopodobnie rzeczywiste problemy, z którymi musi się zmagać armia. Jest to na przykład rosnąca niechęć młodych ludzi do służby w armii. Część z nich podaje się za ortodoksyjnych Żydów, aby uzyskać zwolnienie ze służby. Niektórzy nie chcą iść do wojska i służyć w oddziałach na Zachodnim Brzegu, bo kłóci się to z ich przekonaniami politycznymi. Inni z kolei nie chcą służyć w jednostkach uważanych za pierwszoliniowe. W zeszłym roku, Middle East Monitor informował o problemach izraelskiej armii, o braku kontroli oficerów wyższego szczebla nad programami szkolenia rekrutów. W związku z tym jednostki, które otrzymywały nowoczesny sprzęt, nie były w stanie z niego korzystać. Innym wyzwaniem jest również brak dyscypliny. Najlepszym tego przykładem jest rok 2020, w którym na Wzgórzach Golan turyści natknęli się na pięć niestrzeżonych czołgów Merkawa. Z kolei jeszcze w tym roku Begin-Sadat Center for Strategic Studies alarmował, że armia zbytnio skupiła się na Zachodnim Brzegu, odpuszczając kontrolę nad odcinkami granic ze Strefą Gazy i Libanem.
Aleksy Borówka: Kluczowym sojusznikiem Izraela są Stany Zjednoczone Ameryki. Czy USA zaangażuje się w konflikt w innej formie niż wsparcie finansowe, materiałowe, logistyczne czy wywiadowcze w odparciu zagrożenia?
Paweł Pokrzywiński: Nie wydaje mi się, że Stany Zjednoczone bezpośrednio zaangażują się w konflikt. Ograniczą się jedynie do dostaw amunicji, wsparcia wywiadowczego i politycznego. Tym bardziej, że w tym roku Prezydent Joe Biden przekazał ze strategicznych magazynów amunicyjnych w Korei Płd. i Izraelu pociski artyleryjskie armii ukraińskiej, zobowiązując się jednocześnie do ich uzupełnienia. Jerozolima początkowo bardzo się temu pomysłowi sprzeciwiała, ponieważ Stany Zjednoczone zezwoliły Siłom Obronnym Izraela z nich korzystać w wypadku zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Wysłanie lotniskowca może mieć na celu wywarcie efektu psychologicznego na korzyść Izraela. W tym momencie Waszyngton będzie się musiał zaangażować politycznie na kolejnym już po Ukrainie i Tajwanie froncie.
Foto: Paweł Pokrzywiński/Archiwum prywatne oraz Robert Alvarado z Pixabay
Comments are closed.