Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji w Ukrainie, doszło do rekordowej intensyfikacji kontaktów między najważniejszymi decydentami Iranu i Rosji – kilkunastu spotkań w ciągu 10 miesięcy. Nawet rosyjska interwencja w Syrii we wrześniu 2015 roku nie spowodowała podobnego natężenia relacji. Podczas spotkań podpisano porozumienia, które zacieśniają współpracę militarną, energetyczną, transportową i handlową, co ma być odpowiedzią na sankcje nałożone na Rosję i Iran przez USA oraz ich sojuszników. Najważniejsza wizyta, to przyjazd Władimira Putina do Teheranu 19 lipca br., podczas której najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei przedstawił pro-rosyjskie stanowisko wobec wojny w Ukrainie:
Gdyby [Rosja] nie podjęła inicjatywy, druga strona [USA i NATO] przejęłaby inicjatywę, wywołując wojnę.
To również wtedy Putin i Chamenei zadeklarowali podniesienie dwustronnej współpracy do poziomu „strategicznego”. Urzędnicy Białego Domu alarmowali na początku grudnia, że stosunki między dwoma państwami konsekwentnie przekształcają się w „pełnoprawne partnerstwo obronne”, co stanowi zagrożenie dla całego Bliskiego Wschodu oraz spowoduje wprowadzenie kolejnych sankcji.
Oczywiście nie można ignorować zbliżenia obu państw, zwłaszcza tego, że irańskie drony wraz z irańskimi instruktorami wojskowymi pomagają rosyjskiej armii zabijać Ukraińców. Jednak Iran i Rosja zaczynają blisko współpracować, tylko dlatego, że pozbawione są lepszych alternatyw, a przed ich współpracą stoi wiele przeszkód, które powodują, że potencjalne korzyści prawdopodobnie nie zrekompensują poniesionych kosztów.
Klub podminowanych dyktatorów
Irańscy i rosyjscy decydenci z uporem maniaka powtarzają, że dążą do obalenia globalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych na rzecz „bardziej sprawiedliwego” świata policentrycznego. Jest to czysta propaganda bądź paranoiczny ogląd rzeczywistości przez tamtejsze elity polityczne, ponieważ amerykańska hegemonia odeszła w przeszłość wraz z inwazją USA na Irak i kryzysem finansowym 2007-2009. Obecna konstrukcja świata opiera się na istnieniu kilku centrów siły, tylko że żadnym z nich nie jest ani Moskwa ani Teheran. Jednak idea obalenia dominacji USA, jakoby pragnących odebrać Iranowi i Rosji suwerenność przez narzucanie im swojego ustroju politycznego, kultury i niesprawiedliwego dyktatu gospodarczego, stanowi dla obu reżimów potrzebę egzystencjalną. W irańską teokrację i putinizm wpisana jest bowiem konfrontacyjna trajektoria lotu – nieustanna walka przeciwko Ameryce, nazizmowi, szatanowi, liberalizmowi, Ukrainie, zagranicznej agenturze, piątej kolumnie, moralnemu zepsuciu, itd.- przez co państwo znajduje się w ciągłym stanie turbulencji, które wymagają silnego lidera, permanentnej militaryzacji państwa i mobilizacji społeczeństwa, a także wyrzeczeń materialnych nie-obywateli. Konfrontacyjna trajektoria lotu wytwarza też „pozytywne emocje”- fatamorganę mocarstwowości i totalnej suwerenności, które pozwalają przełknąć codzienne trudności i coraz większą represyjność reżimu, a przecież tylko twardy reżim może przeprowadzić walczące „mocarstwo” przez para-religijne zadanie stworzenia sprawiedliwego policentrycznego świata.
Prawda jednak wygląda na nieco bardziej banalną. Iran i Rosja należą do klubu antyzachodnich autorytaryzmów: obok Wenezueli, Białorusi, Korei Północnej, Kuby i Chin, które w mniejszym lub większym stopniu znajdują się pod parasolem gospodarczym mocarstwa chińskiego. Pozwala im to bowiem bez reformowania niewydolnych, archaicznych reżimów, stawiać wobec Zachodu kolejne żądania koncesji w międzynarodowym porządku gospodarczym i politycznym oraz systemie bezpieczeństwa. Oczywiście dzieje się to zawsze pod pretekstem dyskryminowania Iranu i Rosji przez tenże Zachód, a lista krzywd które winny być zrekompensowane nie ma końca.
Wspólnota zamordyzmu
Po nałożeniu najbardziej dotkliwych pakietów sankcyjnych na Rosję w pierwszych miesiącach wojny, jej analitycy i politycy powoływali się na doświadczenia Iranu, który w reżimie sankcyjnym funkcjonuje od 1979 roku. Rosjanie podkreślali, że brak zachodnich technologii i rynków zbytu oraz permanentny kryzys gospodarczy, nie doprowadził do wybuchu kolorowej rewolucji, upadku reżimu i załamania irańskiego państwa. Nie pozbawił także Iranu statusu regionalnego mocarstwa. W rosyjskiej narracji Iran dostosował się do funkcjonowania w warunkach odizolowanej, obłożonej sankcjami gospodarki, np. przechodząc na produkcję własnych samochodów, uzbrojenia i części do samolotów.
Powoływanie się na „pozytywny” przykład Islamskiej Republiki to zabieg propagandowy ponieważ równanie w dół do Iranu oznaczałoby hiobową degradację poziomu życia w Rosji. Według Banku Światowego dochód PKB w przeliczeniu na 1 mieszkańca Iranu wynosi zaledwie 2,8 USD (133 miejsce na świecie), podczas gdy w Rosji 12,1 USD (62 miejsce). Z drugiej jednak strony, odwołanie się do „pozytywnego” przykładu Islamskiej Republiki oznacza wspólny dla post kagiebistów i ajatollahów sposób myślenia o państwie. Władimir Putin i Chamenei poświęcają dobrobyt Rosjan i Irańczyków w imię siły militarnej „mocarstwa”, która stanowi najważniejszy instrument oddziaływania na środowisko międzynarodowe. Nawet jeśli ubóstwo i brak perspektyw awansu społecznego miałyby doprowadzić do wybuchu masowych protestów – które w optyce Putina i Chameneiego są przecież synonimem amerykańskiej ingerencji w wewnętrzne sprawy pod postacią kolorowej rewolucji – obaj przywódcy gotowi są na masowe użycie siły, tak jak robi to od września reżim ajatollahów wobec antyrządowych protestów.
Rosyjsko-irańska wspólnota polega również na tym, że jeśli stłumienie protestów kosztować będzie dziesiątki tysięcy istnień ludzkich, ani Kreml ani ajatollahowie- a także inni przywódcy klubu autorytaryzmów z Xi Jinpingiem na czele – nie wyrażą krytyki wobec brutalności służb, łamania praw człowieka i ofiar śmiertelnych. Wszak wewnątrz klubu autorytaryzmów jest to „wewnętrzna sprawa każdego państwa” oraz cena, jaką należy zapłacić za suwerenny opór wobec dictum Zachodu. Wyjątek stanowią represje – prawdziwe bądź urojone – dokonywane za granicą wobec etnicznych Rosjan i szyitów, gdyż dają one pretekst do interwencji zbrojnych.
Przemoc państwowa – obok telewizyjno-internetowej propagandy – stanowi najsilniejszy firewall dla przywilejów, majątku i władzy elit rządzących, zwłaszcza kiedy niewydolna gospodarka autorytaryzmów ulega erozji i nie jest w stanie zapewnić większości społeczeństwa ani stabilności ani perspektyw rozwoju. Wówczas sankcje Zachodu jedynie pomagają propagandzie uzasadnić trudności gospodarcze i represje reżimu, jako obronę przed zagraniczną ingerencją, odsuwając w niebyt informację na temat wysokości majątków reżimowego establishmentu.
Między Iranem i Rosją istnieje jednak pewna różnica. Teokratyczny reżim ajatollahów posiada bardziej przekonujący mandat do użycia przemocy niż konstrukcja putinowska. Spora część duchownych, intelektualistów i szefów struktur siłowych w Iranie gotowa jest na mordowanie protestujących w imię szczerej wiary w obronę państwa o boskim rodowodzie i egzystującego w oparciu o odwieczne boskie prawa. Dotyczy to także szeregowych funkcjonariuszy irańskiej administracji państwowej i służb tłumiących manifestacje. W przypadku rosyjskiego aparatu bezpieczeństwa, administracji i kremlowskich decydentów – oprócz Władimira Putina – niewielu pokłada wiarę w historyczną misję Rosji, konserwatywne wartości podniesione do rangi ideologii państwowej, a także celowość ostrej konfrontacji z Zachodem, drastycznego obniżania poziomu życia i ulicznej kaźni, gdyby doszło do wybuchu takich protestów, jak obecnie w Iranie. Nie jest również pewne, jak zachowałaby się wówczas armia czy nawet Federalna Służba Bezpieczeństwa. Z pewnością jednak mandat religijny ani aksjologiczny nie stałby się czynnikiem mobilizującym struktury siłowe i polityków do przeprowadzenia krwawej rozprawy z protestującymi, ponieważ w zdecydowanej większości towarzyszy im cyniczny imperatyw zachowania majątków i władzy. Być może również ochrony integralności terytorialnej państwa, ale jako źródła dochodu. Wszelkie wybory aksjologiczne rosyjskiej elity to postmodernistyczna mimikra szklanego ekranu, w przeciwieństwie do ajatollahów, którzy biorą swą wiarę całkiem poważnie.
Graliśmy uczciwie: ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem
Mimo podobieństw w sposobie myślenia o państwie, opłacalność współpracy Iranu i Rosji stoi pod dużym znakiem zapytania. Dla Kremla najważniejsza jest obecnie współpraca wojskowa. Od 2019 roku Iran, Rosja i Chiny przeprowadzają wspólne ćwiczenia okrętów wojennych, do których okazjonalnie dołączają takie kraje jak Kuba i Wenezuela. Od kilku lat irańskie i rosyjskie oddziały specjalne organizują też wspólne ćwiczenia, a instruktorzy wojskowi konsultacje.
Wiemy już, że Rosjanie używają przeciwko Ukrainie irańskich dronów, służących do ataków na infrastrukturę energetyczną i krytyczną – zwłaszcza budynki mieszkalne, podczas których giną cywile. W przyszłym roku w Rosji ruszyć ma wspólna linia produkcyjna dronów. Amerykański wywiad donosi, że do Rosji trafiły też irańskie pociski balistyczne, wyposażone w większe głowice niż drony, wobec których ukraińska armia ma jeszcze mniejsze możliwości obrony.
W zamian Rosja prawdopodobnie już teraz dostarcza irańskiej armii zaawansowany sprzęt i komponenty wojskowe, w tym śmigłowce i systemy obrony powietrznej. Prawdopodobnie w przyszłym roku zostanie uruchomiona sprzedaż rosyjskich myśliwców wielozadaniowych Su-35.
Rosyjsko-irański handel uzbrojeniem to jedno z ważniejszych spoiw współpracy, a irańskie drony i pociski balistyczne pozwalają Rosji terroryzować ludność cywilną Ukrainy. Jednak irański sprzęt wojskowy nie przechyli szali zwycięstwa na korzyść Moskwy, ponieważ nie może on konkurować z uzbrojeniem zachodnim, zwłaszcza amerykańskim. Innymi słowy, Putin nie może oczekiwać, że współpraca wojskowa z Iranem pomoże mu osiągnąć jego imperialne cele w Ukrainie. Z drugiej strony, agresja Rosji do tego stopnia obnażyła zawodność rosyjskiego uzbrojenia i rosyjskiej myśli wojskowej, że wątpliwe, by Iran chciał uczynić z rosyjskich dostaw fundament swojego uzbrojenia, tak jak na przykład Polska ze sprzętu amerykańskiego. Tym bardziej, że dąży do niezależności zbrojeniowej, inwestując we własny przemysł.
Teheran i Moskwa stoją po stronie reżimu Asada w Syrii, który przetrwał tak samo dzięki rosyjskiej interwencji zbrojnej, jak irańskim doradcom wojskowym i zorganizowanym przez Iran milicjom. Jednak wielowektorowa polityka Rosji na Bliskim Wschodzie powoduje, że bierze ona pod uwagę antyirańskie interesy Izraela, dopuszczając chociażby izraelskie naloty na pozycje sponsorowanego przez Iran Hezbollahu i proirańskich milicji.
Równie instrumentalnie Rosja podchodzi do Wspólnego Kompleksowego Planu Działania (JCPOA) z 2015 roku, mającego odroczyć lub zakończyć zdolność Teheranu do budowy broni jądrowej. Kreml w latach 2014-2015 naciskał na Iran, by powstrzymał się od podejmowania dalszych kroków w kierunku zdobycia broni jądrowej, ponieważ nie chciał rozprzestrzeniania broni nuklearnej na Bliskim Wschodzie. Były minister spraw zagranicznych Iranu Javad Zarif, oskarżał Moskwę o sabotowanie JCPOA i wykorzystywanie irańskich sił lądowych w Syrii. Po wybuchu wojny w Ukrainie, Kreml zmienił taktykę. W marcu groził zerwaniem negocjacji JCPOA w Wiedniu, aby wywrzeć nacisk na państwa zachodnie, by te nie wspierały gospodarczo i militarnie Ukrainy. Następnie Rosjanie zagłosowali w ONZ przeciwko rezolucji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, która domagała się współpracy Iranu z ONZ, jednocześnie nie sprzeciwiając się wyłączeniu przez Irańczyków kilku kamer Międzynarodowej Agencji w obiektach jądrowych. Innymi słowy, JCPOA traktowany jest przez Rosję wyłącznie w kategorii tymczasowej dźwigni nacisku na Zachód.
Stąd też elity irańskie mimo współpracy z Rosją, nie ufają jej i mają świadomość, że podpisane kontrakty, zawarte umowy i koalicje mogą w każdej chwili zostać przez nią zerwane. Jak powiedział Ali Szamchani, były sekretarz irańskiej Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego – obecnie koordynator współpracy politycznej i wojskowej irańsko-rosyjskiej:
Gospodarka: wielkie ambicje, małe możliwości
Jeszcze gorzej wyglądają perspektywy współpracy gospodarczej, mimo hucznych zapowiedzi obu państw. W trakcie kilkunastu rosyjsko-irańskich spotkań 2022 r., podpisano memorandum przewidujące rosyjskie inwestycje w irańskie projekty gazowe o wartości 40 mld USD, z których 1/8 zaczęła być realizowana. Jednak zagospodarowanie irańskich złóż wymaga specjalnych rur, które produkowane są w państwach UE i Japonii, a więc nie mogą być sprzedane ani Rosjanom ani Irańczykom ze względu na sankcje. Jeszcze mniej nadziei budzi zaangażowanie Rosji w tworzenie od podstaw irańskich stacji LNG. Oprócz braku technologii po obu stronach, problemy kadrowe Irańczyków, korupcja i subsydiowane ceny gazu dla ludności powodują, że postawienie na nogi irańskiego sektora LNG wymaga ryzykownych inwestycji, gdzie wątpliwy jest chociażby zwrot poniesionych kosztów.
Podpisane porozumienia zakładają też, że Rosja będzie przesyłać gaz do Iranu przez Azerbejdżan – być może też Turkmenistan, który następnie zostanie wykorzystany w gęsto zaludnionych regionach północno-zachodniej części Republiki Islamskiej. Z kolei irański gaz miałby trafić do Turcji, Iraku, a w jeszcze dalszej przyszłości do Armenii, Afganistanu, Omanu i Pakistanu. Są to jednak mgliste plany. Azerbejdżan i Turkmenistan, bogate w zasoby gazu, a więc będące bezpośrednią konkurencją dla Iranu, na razie nie wyraziły zgody, by stać się terytorium przesyłowym, i wątpliwe czy tak się stanie. Po drugie, każde państwo będzie obawiało się zakupu gazu z Iranu, ponieważ spowoduje to nałożenie amerykańskich i unijnych sankcji. Ponadto, Iran stanowi bezpośrednią konkurencję także dla Rosji, gdyż oba państwa zajmują pierwsze i drugie miejsce na świecie pod względem rezerw gazu. O ile jednak w 2021 r. Rosja wyeksportowała 241 mld3 gazu, o tyle Teheran zaledwie 17 mld3. Kreml będzie dążyć do tego, by utrzymać ten stan rzeczy – chociażby przez stosowanie dumpingu – zwłaszcza w odniesieniu do bardzo chłonnego rynku tureckiego. Tym bardziej, że zdaje sobie sprawę z tego, że Irańczycy gdyby nie sankcje najchętniej zastąpiliby Rosję na rynku europejskim jako główny dostawca gazu.
W grudniu 2022 roku wszedł w życie unijny zakaz importowania rosyjskiej ropy drogą morską, a od lutego 2023 roku zacznie działać zakaz dostaw rosyjskich produktów ropopochodnych. Rosjanie liczą, że Iran nie zwiększy wydobycia ropy naftowej, tym samym utrzymując jej wysokie ceny na rynkach światowych oraz otwierając długofalową współpracę obu państw w rozwiązywaniu kryzysów energetycznych. Jednak w przypadku ropy naftowej sprawa ma się dokładnie tak samo jak w kwestii gazu. Jeśli zostałby przywrócony JCPOA i zniesione sankcje, ajatollahowie dążyliby do zastąpienia Rosjan na bogatym rynku europejskim.
Moskwa chciałaby, aby irański przemysł lotniczy i samochody podratował rosyjską produkcję samochodów i części do samolotów. Jednak oba przemysły w Iranie znajdują się w głębokim kryzysie z powodu zachodnich sankcji, przestarzałych technologii, niskich standardów bezpieczeństwa, zbyt wysokich kosztów produkcji i deficytu budżetowego. W wyniku tego ostatniego, Iran nadal nie spłacił długu 500 mln USD wobec Rosji za budowę elektrowni atomowej w Buszehr, a tegoroczny plan budowy przez Rosjan elektrowni Sirik i elektryfikacji irańskich kolei, ma zostać sfinansowany z rosyjskiego kredytu w wysokości 5 mld USD.
Biorąc pod uwagę możliwości rosyjsko-irańskiej współpracy gospodarczej, zapowiedzi Putina i Chameiniego zwiększenia wymiany handlowej z 6 mld USD do 30 mld USD, co odpowiadałoby wolumenowi rocznej wymiany Rosji i Turcji, są nierealne.
Obecna wartość rosyjsko-irańskich obrotów handlowych stanowi mniej niż 1 proc. całkowitego handlu zagranicznego Rosji.
Oba państwa mimo ambitnych planów i coraz szerszego handlu uzbrojeniem, nie mają sobie zbyt wiele do zaoferowania, dlatego odwołują się do widowiskowych projektów, których realizacja w większości wymagałyby zmiany sytuacji międzynarodowej i systemowej reformy obu reżimów.
Friends in need are friends ind***
Doświadczenia ostatnich 20 lat pokazują, że i Moskwa i Teheran, gdyby tylko mogły, porzuciłyby wizję „strategicznej współpracy” na rzecz zniesienia sankcji Zachodu, by rozwijać z nim wymianę handlową. Charakterystyczną cechą relacji rosyjsko-irańskich jest to, że oba państwa definiują swoje stosunki jako „bliskie partnerstwo” dopiero wtedy, gdy Zachód spycha je sankcjami do głębokiej defensywy, a ich elity polityczne tracą nadzieję na możliwość poprawy relacji z państwami Unii Europejskiej i Stanami Zjednoczonymi – dokładnie tak jak po rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Obecna współpraca wynika z tego, że Putin i ajatollahowie, porzucili wszelkie nadzieję na poprawę relacji z Zachodem. Irańczycy przestali wierzyć w możliwość reaktywowania JCPOA, a tym samym zniesienia sankcji i dostarczania do Europy własnych surowców. Z kolei Putin nie liczy na odbudowę relacji z Zachodem, ponieważ nie wycofa się z Ukrainy, albowiem zagrażałoby to bezpieczeństwu jego samego i jego rodziny. Dlatego też skazane na siebie i pozbawione lepszych alternatyw, Iran i Rosja podejmują współpracę w ograniczonym zakresie ze względu na niewielkie potencjały gospodarcze.
Foto: PAP/Newscom
DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”
Comments are closed.