Trwająca od ponad dwóch lat pełnoskalowa wojna w Ukrainie toczy się na wielu płaszczyznach, są jednakże aspekty tego konfliktu, które pomimo swojego znaczenia nadal pozostają mało znane.
Mój rozmówca – Roman Tarasiuk jest równieńskim chirurgiem oraz instruktorem medycyny pola walki. Jako członek Białych Beretów – medycznej organizacji pozarządowej, zajmuje się również innowacjami w tej dziedzinie. Pomimo całego dnia prowadzonych operacji i zabiegów na rannych żołnierzach oraz kilku alarmów przeciwlotniczych, udało mu się udzielić wywiadu na temat swojej organizacji, medycyny pola walki oraz sytuacji w Ukrainie.
Chciałbym Cię zapytać o genezę Białych Beretów. Co było punktem początkowym i skłoniło was do założenia takiej organizacji?
Wszystko zaczęło się na Euromajdanie, na którym w tragiczny sposób zginęło wiele osób. Mój ojciec razem z innymi założycielami byli tam wtedy obecni i widzieli bezradność oraz niewiedzę ludzi w kwestii pierwszej pomocy. Jak jej udzielić, co zrobić w trakcie obfitego krwawienia, czy podobnych przypadków. To był początek organizacji Białe Berety. Początkowo działała tylko w Tarnopolu, ale bardzo szybko rozprzestrzeniała się na cały kraj. Działamy w wielu lokalizacjach – takich jak Równe, Lwów czy Kijów. Większość szkoleń prowadzimy we Lwowie i Równym, jednak czasem, gdy nastąpi taka konieczność zdarza nam się prowadzić kursy na froncie.
Mówiąc o kursach i szkoleniach masz na myśli medycynę pola walki?
Nie tylko medycynę pola walki. Nasza organizacja zapewnia przede wszystkim szkolenia z pierwszej pomocy ludności cywilnej. Po napaści Rosji na Ukrainę w 2014 roku zajęliśmy się szkoleniami żołnierzy w standardzie TCCC (Tactical Combat Casualty Care, to zestaw wytycznych i procedur medycznych stosowanych na polu walki – przyp. red.). Następnie rozwinęliśmy dział szkoleń cywilnych w standardach BLS (Basic Life Support – Podstawowe zabiegi resuscytacyjne – przyp. red.) i ATLS (Advanced Trauma Life Support – zaawansowane zabiegi resuscytacyjne – przyp. red.). W tym czasie, niektórzy z naszych instruktorów – między innymi moi rodzice – doszkalali się w Estonii, na tamtejszej medycznej akademii wojskowej. Dzięki wolontariuszom oraz wsparciu dobrych ludzi, byli częścią zespołu, który tam studiował i przeszedł certyfikację dla instruktorów. Między innymi dzięki temu w Ukrainie rozpoczęły się procesy związane z innowacjami w medycynie pola walki. Oprócz moich rodziców, wielu ludzi uczestniczyło w tych kursach w Estonii, a kiedy protokoły TCCC zostały wprowadzone w Ukrainie, wiele osób zaczęło się interesować tym tematem i szukać kursów na przykład w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Od tych wydarzeń nasza organizacja przeszkoliła już tysiące żołnierzy. Żołnierzy, którzy nie mieli żadnej wiedzy na temat medycyny pola walki, ponieważ do tej pory dział tej wiedzy pamiętał jeszcze czasy Związku Radzieckiego, razem ze swoim archaicznym sprzętem i świadomością. Zaczęliśmy wtedy pokazywać czym jest na przykład współczesna opaska uciskowa – ponieważ do tej pory coś takiego nie funkcjonowało w naszej rzeczywistości.
Jestem ciekaw dalszych losów waszej organizacji. Jaki mieliście udział w Operacji Antyterrorystycznej i Operacji Sił Połączonych (Antyterrorystyczna Operacja i Operacja Sił Połączonych, to terminy używane przez rząd Ukrainy na określenie działań wojskowych prowadzonych od kwietnia 2014 roku przeciwko prorosyjskim separatystom na wschodzie Ukrainy – przyp. red.)?
Powiedzmy że na początku mieliśmy fale ludzi, ochotników, którzy nigdy nie byli zawodowymi żołnierzami. Te pierwsze fale były ćwiczone przez naszych instruktorów na poligonach i w centrach szkoleniowych w Równem, Lwowie czy Kijowie oraz w innych lokalizacjach. Mój zespół bardzo ciężko pracował w Równem, żeby przeszkolić wielu żołnierzy. W tym samym czasie do Ukrainy dotarły pierwsze IFAKi (ang. Individual First Aid Kit to osobista apteczka pierwszej pomocy, używana przede wszystkim przez żołnierzy i personel wojskowy – przyp. red.) ze Stanów Zjednoczonych i musieliśmy pokazać tym wszystkim ludziom jak poprawnie ich używać. Nasi instruktorzy byli również w tym czasie zaangażowani w działania na froncie. Prowadziliśmy wiele szkoleń, nie tylko w Równem ale też na wschodzie oraz współpracowaliśmy z siłami specjalnymi i służbami bezpieczeństwa.
Idąc chronologicznie, chciałbym cię zapytać o to co się stało po lutym 2022 roku, po pełnoskalowej inwazji – jak wyglądało wasze zaangażowanie w tą fazę konfliktu?
W pierwszych dniach inwazji dołączyliśmy do sił obrony teryrorialnej w Równem i ponownie szkoliliśmy kogo tylko mogliśmy, ze względu na kolejne etapy mobilizacji. Przeprowadzaliśmy po trzy treningi dziennie przez ponad miesiąc, jednocześnie organizując zespół medyczny dla naszego oddziału obrony terytorialnej. W tym czasie współtworzyliśmy w ramach planu obrony miasta i regionu plan zabezpiecznia medycznego – ludzi, zespoły, obiekty, zasoby. To były niezwykle ważne działania w pierwszych dniach wojny. Teraz Równe nie jest już zagrożone tak jak było wcześniej, ale nadal może się to zmienić.
Wspomniałeś już nieco o współpracy międzynarodowej – jak obecnie wyglądają wasze działania na tym polu? Czy otrzymujecie jakąś formę pomocy z za granicy?
Znaleźliśmy przyjaciół i wsparcie w najtrudniejszym dla nas momencie. Niektóóre z naszych relacji nawiązaliśmy dzięki social mediom i międzynarodowym grupom na Facebooku. To tam umieszczaliśmy nasze prośby o wsparcie, na które kilka osób z Polski odpowiedziało i zapewniło nam dużo pomocy. Na przykład nasi przyjaciele z polskiej Fundacji Żelazny zapewnili nam nie tylko sprzęt ochrony osobistej czy medyczny, ale też nowe wartościowe znajomości, co było i jest dla nas niesamowicie ważne.
Jakim wyzwaniom stawiacie czoła? Z jakimi problemami musicie się mierzyć? Czy jest jakaś wizja na przyszłość waszej organizacji?
Myślę że nasze największym wyzwaniem są zwykłe, codzienne problemy. Ludzie uważają że medycyna nie jest aż tak ważna. Możesz znaleźć wielu dużych facetów, którzy myślą, że skoro potrafią celować i strzelać, to już wystarczy i nie muszą myśleć o pierwszej pomocy. Wyjaśnienie takich podstaw i dotarcie do świadomości to dla nas duży problem. Wyzwaniem są też kwestie organizacyjne i strukturalne w wojsku – na każdym szczeblu musimy wyjaśniać dlaczego to jest takie ważne i łamać dotychczasowe schematy. Do lutego 2022 roku 90% czasu szkolenia było poświęcone na to przysłowiowe „celowanie i strzelanie” a tylko 10% na cokolwiek związanego z pomocą medyczną. Nadal mamy problemy ze sprzętem, brakuje nam chociażby opasek uciskowych czy badaży. Mimo pełnoskalowej wojny, mamy kilku producentów opasek, ale nie wszystkie te produkty są zadowalającej jakości. Ci, którzy robią dobry sprzęt, nie są z kolei w stanie zapewnić go w potrzebnych ilościach. Wiele osób uważa też że skoro posiadają opaskę uciskową, to są nieśmiertelni. Jednak brak odpowiedniego treningu i przygotowania do używania nawet takich prostych przedmiotów, skutkuje wieloma amputacjami czy paraliżem kończyn. Widzę to w swojej pracy praktycznie codziennie. Jest to bardzo smutna sytuacja i może byłaby lepsza, gdyby skrócić czas ewakuacji. Jednak nadal nie dysponujemy odpowiednią ilością pojazdów opancerzonych, a sytuacja na wschodzie nie ułatwia transportu rannych. Zbyt wiele ostrzałów artyleryjskich, nalotów czy dronów, sprawia że zespoły ratowników nie są w stanie dotrzeć i ewakuować rannych żołnierzy z pola bitwy. Miałem wielu pacjentów, którzy musieli czekać po osiem, dziesięć godzin, czy czasem nawet dwa dni. Skutki możesz sobie wyobrazić. To nie jest wojna jaką oglądamy na amerykańskich filmach o Afganistanie, gdzie śmigłowiec przylatuje po kilku minutach i ewakuuje rannych. Tutaj jest to niemożliwe, ponieważ nawet mały dron FPV może uszkodzić czy zniszczyć taki śmigłowiec. Musimy więc stale ulepszać nasze procedury i nie możemy całkowicie opierać się na amerykańskich protokołach TCCC, ponieważ prowadzimy wojnę w zupełnie innym środowisku i warunkach. Wszyscy amerykańscy żołnierze z Legiony Międzynrodowego, z którymi miałem okazję rozmawiać przynają , że ta wojna jest zupełnie czymś innym niż to czego do tej pory doświadczyli. Musimy więc dzielić się naszym doświadczeniem i wiedzą z całym światem, tak żeby ulepszać procedury. Teraz mamy lepszą sytuację i lepsze wyniki. Jest specjalne centrum szkoleniowe zorganizowane przez Ministerstwo Obrony Narodowej i wiele osób i instruktorów stale się tam szkoli. Mamy teraz do dyspozycji wiele certyfikowanych i doświadczonych zespołów instruktorskich i nie są to ludzie, którzy tylko przeczytali artykuł w internecie i zaczęli na tej podstawie szkolić, ale osoby, które doskonale wiedzą co robią i są w tym świetni.
Z tego co do tej pory doświadczyłeś i widziałeś – w jakim kierunku twoim zdaniem zmierza ten konflikt? Co może się wydarzyć?
Myślę że ta wojna to wojna na wyniszczenie i walka o życie. Jeśli przegramy stracimy nasze życia i nadzieję. Najgorsza jest świadomość, że wielu ludzi, w tym moich przyjaciół oddało w tej wojnie życie, a inni nadal giną i będą ginęli. Musimy walczyć, ponieważ te wszystkie ofiary nic nie będą znaczyć jeśli się poddamy. To bardzo poważne pytanie i bardzo poważna sprawa – co robić by nadal walczyć i ochronić naszą niezależność i życia. Większość Ukraińców, tak jak ja uważa, że Rosja nie zatrzyma się i nasyci swoimi obecnymi zdobyczami, tylko będzie chciała nas pochłaniać kawałek po kawałku. Dlatego nie możemy przestać walczyć i kiedy mówię „my” nie mam na myśli tylko Ukrainy ale też cały zachodni cywilizowany świat. Nie sądzę żebyśmy długo wytrzymali w tych warunkach bez wsparcia Zachodu.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum Romana Tarasiuka lub Białych Beretów.
Comments are closed.