Kolejny raz oczy państw NATO zwrócone są w stronę Turcji. Szwecja i Finlandia zgłosiły swoją chęć przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Większość państw zachodnich przyjęła to z zadowoleniem, argumentując, że wzmocni to NATO, szczególnie w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Dlaczego więc Turcja – nie pierwszy raz – blokuje „coś” na forum NATO?
Państwo stara się w ten sposób zwrócić uwagę na swoje interesy oraz zagrożenia, bo tak naprawdę dla bezpieczeństwa Ankary większym zagrożeniem jest sytuacji w Syrii, niż atak ze strony Moskwy. Z tego też powodu Turcja wielokrotnie naciskała na swoich zachodnich sojuszników, aby Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) zostały uznane za organizacje terrorystyczne. Warto w tym kontekście przypomnieć, że Turcja uważa YPG za kontynuację Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej właśnie w kontekście państw skandynawskich, gdyż postrzegane są one jako wspierające Kurdów (i, według Turcji, terroryzm), a także udzieliły schronienia członkom Ruchu Gülena, oskarżanego m.in. o zorganizowanie nieudanego przewrotu wojskowego w 2016 roku.
To wszystko nie znaczy jednak, że Turcja wcześniej nie współpracowała ze Szwecją i Finlandią. Obecnie ze strony Ankary można usłyszeć różne deklaracje dotyczące tego, jakie będzie jej stanowisko w stosunku do przyjęcia krajów skandynawskich do Sojuszu.
Przyglądając się dotychczasowym poczynaniom Turcji, można być przekonanym, że w końcu zgodzi się na zmianę stanowiska
Według agencji Reuters przedstawiciele Szwecji i Finlandii planują przyjechać do Turcji, aby negocjować wycofanie sprzeciwu. W poniedziałek (16.05) podczas konferencji prasowej prezydent Erdoğan poinformował, że przedstawiciele tych państw nie muszą się trudzić i przyjeżdżać do Turcji, gdyż, ucząc się na błędach, Ankara nie będzie popierać rozszerzenia NATO o kraje wspierające terroryzm. Tym bardziej, że obydwa kraje odmówiły zatwierdzenia repatriacji 33 osób do Turcji, co Ankara uznała to za złą wolę.
O co właściwie chodzi prezydentowi Erdoğanowi, bo i tym razem licytuje bardzo wysoko? Raczej nie o to, żeby faktycznie zablokować wstąpienie Szwecji i Finlandii do Sojuszu. Pomimo szumnych deklaracji i wielkiej dozy emocji, Ankara nie chce kolejny raz być państwem posądzanym o rozsadzanie NATO od środka. Przyglądając się dotychczasowym poczynaniom Turcji, można być przekonanym, że w końcu zgodzi się na zmianę stanowiska. Do tego czasu będzie się jednak starała uzyskać maksymalne korzyści. Pytanie tylko na jak duże ustępstwa gra Turcja. Oczywiście jednym z najważniejszych celów jest pokazanie sojusznikom, że należy się z Ankarą liczyć oraz brać pod uwagę również turecką perspektywę. Turcja czuje się często członkiem Sojuszu gorszej kategorii. W końcu wojna w Syrii stanowi realne zagrożenie dla jej bezpieczeństwa. Na pewno Turcji zależy również na tym, żeby nie powiększać Sojusz o kraje, które mogłyby w przyszłości zasilić grono jej przeciwników.
Rodzi się jednak kolejne pytanie – o co tak naprawdę toczy się gra w Ankarze? Czy faktycznie o kwestie Kurdów, a Turcja liczy na zmianę stanowiska Szwecji i Finlandii w stosunku do PKK, YPG i Ruchu Gülena? To raczej mało prawdopodobne. W końcu opinia publiczna tych krajów skandynawskich nie wyrazi zgody na zmianę polityki w tej materii. Kwestie wolności słowa oraz praw człowieka są zupełnie inaczej postrzegane w Ankarze, Sztokholmie i Helsinkach. Wydaje się, że dużo bardziej prawdopodobne jest, że Turcji zależy na ustępstwach ze strony Stanów Zjednoczonych, choćby o przychylne potraktowanie prośby Ankary w kontekście myśliwców F-16. W końcu grając wysoko, ma się możliwości negocjacji. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan musi również liczyć się z własną opinią publiczną, która w znacznej części sceptycznie nastawiona jest do NATO i również uważa, że Zachód nie dba o tureckie interesy. Prezydent musi więc udowodnić, że potrafi „postawić się” państwom NATO w imię swoich interesów. Rosji natomiast musi pokazać, że Turcja nie jest podporządkowana decyzjom Sojuszu i potrafi sama podejmować decyzje, nawet te niepopularne.
Czemu jednak Turcji zależy na sojuszu z państwami zachodnimi na tyle, że wycofa w końcu swoje weto? Odpowiedź jest prosta. Tylko Zachód może uratować ją gospodarczo, a to właśnie ekonomia stanowi największe zmartwienie Turków i prezydenta Erdoğana. W końcu w 2023 roku w Turcji odbędą się wybory.
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.