Zbigniew Parafianowicz – dziennikarz „Gazety Prawnej”, reporter, pisarz – autor książek poświęconych Ukrainie, ostatnie z nich to: „Prywatne armie świata” oraz „Śniadanie pachnie trupem. Ukraina na wojnie”.
Agata Krygier: Jakie będą konsekwencje „marszu sprawiedliwości” Prigożyna dla jego działalności w Rosji oraz Afryce?
Zbigniew Parafianowicz: Sytuacja jest niejednoznaczna, Prigożyn oczywiście traci masę swoich biznesów. Wiadomo, że zostały przejęte jego media, TV, kontrola podatkowa jest
w Holdingu Concord, sprawdzają wszystkie przetargi, które on wygrywał na karmienie struktur siłowych. Najpewniej, dojdzie do przejęcia struktur prigożynowskich w Afryce, chociaż tu jest pole otwarte, bo nie tylko Rosja ma swoje interesy w Afryce. Ma je też Łukaszenka. Niewykluczone, że Prigożyn będzie chciał chociaż częściowo te aktywa swoje zachować. Natomiast na pewno wychodzi z tego starcia radykalnie poturbowany i pozbawiony znacznej części własności, co w warunkach czy to białoruskich czy rosyjskich, jest dla niego bardzo niekorzystne. Prigożyn może tworzyć jakieś projekty, ale tylko wtedy, jak ma dostęp do źródeł finansowania. Bez źródeł finansowania, nie ma władzy. Trzeba mieć pieniądze i wpływy, żeby stworzyć układy klientelistyczne, w których ktoś wobec kogoś jest lojalny.
Podczas „buntu” Prigożyna, Aleksander Łukaszenka wystąpił w dobrze odegranej roli mediatora. Jednakże, Prezydent Białorusi musi brać pod uwagę także wyzwania w zakresie utrzymania władzy. Czy przyjęcie na terytorium Białorusi Grupy Wagnera należy interpretować jako potencjalne zagrożenie dla Łukaszenki?
Łukaszenka nie jest głupi i wie, że potencjalnie zbyt wyrośnięty Prigożyn i zbyt odnowiony Prigożyn w warunkach białoruskich może być dla niego również zagrożeniem. Był zagrożeniem dla Putina. Przeciwstawił się „jedynowładcy”. Jak najbardziej może stanowić źródło ryzyka dla Łukaszenki. Pojawiają się pytanie: jaka będzie natura relacji Prigożyna i Łukaszenki? Ilu Wagnerowców dotrze na Białoruś? Obecnie wiadomo o kilku tysiącach rozlokowanych pod Osipowiczami, około stu przemieściło się w kierunku przesmyku suwalskiego. Pozostaje też pytanie o siłę mitu Prigożyna. O to ilu oficerów, ilu generałów będzie nadal podzielało jego pogląd na wojnę na Ukrainie. Wojna jest projektem nieudanym. A wojsko nie chce pełnić roli kozła ofiarnego.
W książce pod tytułem „Prywatne Armie Świata” opisał Pan sytuację, w której Łukaszenka w czasie wyborów prezydenckich w 2020 roku przyczynił się do aresztowania Wagnerowców, którzy przesiadali się na Białorusi w drodze do Ameryki Południowej. Czyniąc analogię do tamtej sytuacji, czy Łukaszenka ma podstawy do obaw ze strony Wagnerowców?
Różnica pomiędzy tamtą a obecną sytuacją jest taka, że wtedy za Wagnerowcami stało państwo rosyjskie, obecnie Prigożyn jest byłym buntownikiem, któremu Putin patrzy na ręce i któremu nie ufa. Teraz Prigożyn jest klientem Łukaszenki do pewnego stopnia. Jestem przekonany w 100% , że Łukaszenka postrzegał w 2020 Wagnerowców jako zaczyn ewentualnego buntu, który miał się przeciwko niemu zmaterializować i osłabić jego władzę. Dlatego ich aresztował i przehandlował. Natomiast przesiadka Wagnerowców na Białorusi była elementem akcji ukraińskich służb. Próbowano tych Wagnerowców schwytać w Kijowie, a nie w Mińsku. Wtedy też Prigożyn był znacznie bardziej lojalny wobec Putina. Nawet jeżeli miał ambicje, był lojalny, działał ze wsparciem państwa rosyjskiego. I w tym sensie był większym zagrożeniem dla Łukaszenki, niż obecnie. Dziś jest graczem rannym. Ta różnica jest istotna przy analizie jak to wyglądało w 2020 roku, a jak wygląda w 2023 roku.
Jakie będą konsekwencje obecności Grupy Wagnera na Białorusi dla krajów sąsiadujących, w tym Polski? Czy możemy stać się celem ataków Wagnerowców?
Wagnerowcy przywieźli z Bachmutu pewne umiejętności, operowania dronami zwiadowczymi, dronami kamikadze, potrafią prowadzić walki miejskie. Także ataki na infrastrukturę graniczną, czy współudział w kryzysie migracyjnym jest realny. Postawiłem kiedyś taką tezę w DGP, że kryzys migracyjny jest zamrożonym konfliktem, który wykorzystywany jest przez Putina i Łukaszenkę, a teraz może być wykorzystywany przez samego Łukaszenkę do uzyskiwania ustępstw ze strony Zachodu. On już miał w zwyczaju handlowanie więźniami politycznymi, to dlaczego nie miałby handlować granicą, naciskając na Zachód? I mogłoby to polegać na tym, że np. sprowadzi migrantów na granicę i wmiesza w nich grupy dywersyjne złożone z Wagnerowców. To mocno utrudnia rozwiązanie problemu. Trudno jest strzelać, gdy ktoś zasłania się żywą tarczą. Forsowanie muru z użyciem materiałów wybuchowych, czy z użyciem dronów kamikaze, jest łatwiejsze niż forsowanie muru z drabiną. Łukaszenka będzie wykorzystywał to do wywierania nacisku na Zachód i uzyskiwania ustępstw z jego strony.
Wracając do wątku interesów afrykańskich Łukaszenki i Grupy Wagnera, jak będzie wyglądała sytuacja w Afryce? Wagnerowcy prowadzili tam działalność od wielu lat, zajmując się wydobyciem diamentów, złota, metali ziem rzadkich oraz ochroną rządów państw afrykańskich przez rebeliantami i dzihadystami.
Jeśli chodzi o Afrykę, prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Faustin-Archange Touadéra, który utrzymuje władzę dzięki Grupie Wagnera, powiedział, że jemu obojętne jest, kto jest właścicielem firmy rosyjskiej, ale np. w Mali sytuacja jest inna. W Mali, pułkownik Assimi Goita który sprawuje władzę w wyniku zamachu stanu, wyraźnie daje do zrozumienia, że jest rozczarowany utratą autorytetu przez Rosję. Bunt Prigożyna pozycjonuje Rosję w gronie państw afrykańskich, jeśli chodzi o stabilność systemu politycznego. Tymczasem Mali chciałoby postrzegać Rosję jako swego rodzaju gwaranta usług, gwaranta pewnej stabilności we współpracy. W Republice Środkowoafrykańskiej Grupa Wagnera funkcjonowała pod nazwą Seva Securite. Dla Touadery jest to obojętne. Jeśli chodzi o przejmowanie interesów Prigożyna w Afryce, nie spodziewam się też, żeby to było jakieś ekspresowe rejderstwo. Te struktury państwa rosyjskiego, biurokratyczne – są bardzo niemrawe. Grupa Wagnera była najbardziej mobilną częścią państwa rosyjskiego, reszta to jest jednak Bizancjum demokratyczne. Nawet jak się patrzy na powoływanie prywatnych firm wojskowych przez Gazprom, czy przez ministerstwo obrony, to nie wygląda tak dobrze, jak budowanie Grupy Wagnera przez Prigożyna. On był pewną osobowością biznesową w Rosji.
Krążą pogłoski, że Dimitrij Utkin odciął się od Prigożyna, zabierając ze sobą około pięć tysięcy Wagnerowców. Jaki los może czekać Wagnerowców pod dowództwem Utkina? Myśli Pan, że Utkin jest w stanie wrócić do regularnej armii, pod dowództwo Ministerstwa Obrony?
To jest dobre pytanie; o stanowisko Utkina czy szefa bezpieki Grupy Wagnera Andrieja Troszewa. Pytanie, jakie są prawdziwe informacje: czy prawdziwą informacja to, że się od Prigożyna odciął, czy prawdziwa jest informacja, że dowodził kolumną, która kierowała się na Moskwę? Tego na 100% nie wiemy. Utkin poszedł do Grupy Wagnera rozczarowany wojskiem. I pytanie co oznacza być wcielonym do armii? Bo jeżeli zostałby podporządkowany strukturalnie armii, ale jako prywatna firma wojskowa, to nie wydaje mi się, żeby to był dla niego problem. Realizowałby wtedy rozkazy ministerstwa obrony, ale zarządzałby tą instytucją, w taki sposób, w jaki zarządzana była Grupa Wagnera.
Mógłby utworzyć formację na wzór Grupy Wagnera, ale pod inną nazwą, tak jak to miało miejsce z formacją Potok czy Patriot. Czy po ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w Moskwie, po buncie Prigożyna, jednostki te będą miały rację bytu w Rosji, czy raczej będą starali się podporządkować wszystkie firmy wojskowe pod struktury ministerstwa obrony?
Wydaje mi się, że będzie raczej trend konsolidacji władzy nad tymi strukturami. Prigożyn somalizował rosyjską politykę – miał za sobą ramie zbrojne. To nie jest w interesie Putina, pozbywanie się monopolu na przemoc w państwie. I w tym sensie, raczej bym się spodziewał, że Kreml będzie dążył do podporządkowania tych struktur. Pytanie na ile jest silny, na ile uda się podporządkować te struktury ministerstwu obrony i na ile ministerstwo obrony ma siłę i autorytet aby to zrobić. System prywatnych armii rosyjskich, to był system konfederacyjny. To była konfederacja firm, a nie jedna spójna korporacja, która funkcjonowała na rynku.
Nie sądzi Pan, że po tym co się stało, po kompromitacji przez Prigożyna, Putin pozwoli dalej funkcjonować Prigożynowi i dowodzić Grupą Wagnera na Białorusi? Zdaniem Szefa wywiadu wojskowego Ukrainy K. Budanowa, kwestią czasu będzie usunięcie przez FSB Prigożyna, tylko musi znaleźć się ku temu dogodny moment. Czy Prigożyn podzieli losy wrogów Putina jak Aleksander Litwinienka, Boris Niemcow, Anna Politkowska?
W systemie władzy rosyjskiej nie ma pojęcia wybaczenia. To rozszczelniło system. Optymalne byłoby zabicie Prigożyna w czasie „realizacji zadania”. Pani mówi o opinii Budanowa. Z drugiej strony, nie jestem zwolennikiem tezy, która sakralizuje skuteczność rosyjskich służb specjalnych. Litwinienko ani Niemcow nie mieli struktur siłowych, nawet zakładając radykalne pomniejszenie sił Grupy Wagnera, to mimo wszystko Prigożyn nie jest Niemcowem ani Litwinienką, nie jest nawet Skripalem, którego nieskutecznie rosyjskie służby specjalne próbowały otruć w Wielkiej Brytanii. Także w tym sensie, jego szanse przeżycia są większe. Putin mu na pewno nie wybaczy. Elity rosyjskie muszą zobaczyć jego ciało i się przestraszyć. To mógłby być dowód, że słabość Putina była chwilowa.
FOTO: Zbigniew Parafianowicz, zdjęcie wykonane przez Grzegorza Olkowskiego (c)(p); PAP/EPA
Comments are closed.