Od ponad dwóch lat Czarnogóra znajduje się w wyniszczającym kryzysie politycznym. Tylko w ciągu tego roku upadły w tym kraju aż dwa rządy. Od upadku ostatniego z nich w sierpniu br. napięcia pomiędzy prozachodnim prezydentem a proserbską większością parlamentarną przerodziły się w poważny kryzys konstytucyjny, który paraliżuje działanie kolejnych instytucji państwa. Tymczasem Czarnogórcy, coraz bardziej sfrustrowani sytuacją wewnętrzną, wychodzą od kilku tygodni na ulice Podgoricy, by wyrazić swój sprzeciw wobec ograniczania kompetencji prezydenta i żądanie jak najszybszego rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Jako że istotnie wzrosło ryzyko głębszej destabilizacji tego wciąż dość młodego państwa, coraz pilniejsze wydaje się wsparcie mediacyjne Unii Europejskiej w rozmowach pomiędzy dwoma głównymi obozami politycznymi.
Czarnogóra stała się niepodległym państwem w 2006 roku, po tym, jak na mocy referendum niepodległościowego wystąpiła z dość luźnej federacji z Serbią. Jednak wynik tamtego głosowania (nieco ponad 55% za) dość dobrze pokazał, jak dwie przeciwne koncepcje polityczne ścierają się w Czarnogórze od co najmniej połowy lat 90. Z jednej strony są to siły dążące do wzmocnienia odrębności państwowej Czarnogóry i osadzenia jej w strukturach Zachodu, reprezentowane przede wszystkim przez Demokratyczną Partię Socjalistów (DPS) i obecnego prezydenta Milo Djukanovicia. W opozycji wobec obozu prezydenckiego są natomiast środowiska opowiadające się za bliższymi relacjami z Serbią, które aktualnie posiadają minimalną większość 41 deputowanych w 81-osobowej Skupsztinie.
Źródła obecnego kryzysu politycznego sięgają sierpnia 2020 roku, kiedy to odbyły się przełomowe wybory parlamentarne, po których na szczeblu rządowym po raz pierwszy od trzech dekad odsunięta od władzy została prezydencka partia DPS. W miejsce ancien régime powołana została nowa, wielopartyjna koalicja pod przywództwem proserbskiego Frontu Demokratycznego (DF).
Poza ogólną orientacją geopolityczną kraju główną oś sporu politycznego wyznacza stosunek ugrupowań wobec relacji państwa z Serbską Cerkwią Prawosławną (SPC), która przez obóz prezydencki postrzegana jest jako przekaźnik serbskich i rosyjskich wpływów destabilizujących sytuację społeczno-polityczną w tym kraju. Prezydent Milo Djukanović, który jest najdłużej urzędującym przywódcą w Europie (pierwszy raz premierem został w 1991 roku, gdy Czarnogóra była jeszcze jedną z jugosłowiańskich republik), usilnie działa na rzecz uwolnienia Czarnogóry od wpływów SPC i wzmocnienia tym samym wciąż dość młodej państwowości Czarnogóry. W tym celu Djukanović promuje m.in. autokefalię Czarnogórskiej Cerkwi Prawosławnej i wspiera odebranie SPC dawnych majątków kościelnych. Temu sprzeciwiają się wyraźnie ugrupowania proserbskie, które skoncentrowały swoje wysiłki na podpisaniu umowy zasadniczej (odpowiednika konkordatu) z SPC. W sierpniu br. spór wokół tego porozumienia stał się przyczynkiem do upadku rządu mniejszościowego Dritana Abazovicia po tym, jak prezydencka partia DPS wycofała dla niego swoje pozakoalicyjne poparcie. Od tamtego czasu ugrupowania proserbskie podejmują próby odtworzenia koalicji pod przywództwem Miodraga Lekicia z małej centrowej partii DEMOS. Są one jednak blokowane pod pretekstem braków formalnych przez prezydenta Djukanovicia, który, upatrując korzystniejszej arytmetyki parlamentarnej, domaga się jak najszybszego rozwiązania obecnej kadencji Skupsztiny i rozpisania przedterminowych wyborów. W odpowiedzi na te działania blokujące prezydenta większość parlamentarna przyjęła wątpliwą konstytucyjnie ustawę ograniczającą jego uprawnienia w procesie powoływania rządu. Sporu w tej sprawie nie może jednak rozstrzygnąć Sąd Konstytucyjny, gdyż pozostaje on od wielu tygodni sparaliżowany w związku z brakiem porozumienia parlamentarnego co do obsady wakujących miejsc sędziowskich (co do zasady wymagana większość ⅗ głosów). W zawieszeniu pozostają częściowo także wyniki wyborów lokalnych z 23 października, które ostatecznie zatwierdzić musi właśnie Sąd Konstytucyjny.
W obliczu stale zaostrzającego się kryzysu państwa, dodatkowo wzmacnianego przez ostatnie napięcia geopolityczne, same apele Unii Europejskiej o odblokowanie Sądu Konstytucyjnego to zdecydowanie za mało. Z każdą kolejną sparaliżowaną instytucją państwa rośnie ryzyko istotnego rozstroju Czarnogóry, państwa wielonarodowego, do niedawna jeszcze uznawanego za najlepiej rokujące w trudnym procesie eurointegracji Bałkanów Zachodnich. Czarnogóra była już wielokrotnie na celowniku działań destabilizacyjnych Rosji, w tym przede wszystkim w przededniu przystąpienia tego kraju do NATO, gdy udaremniono prawdopodobną próbę zamachu stanu przy wsparciu polityków proserbskich. By oddalić ryzyko wystąpienia podobnego scenariusza, Unia Europejska powinna jak najszybciej udzielić zwaśnionym obozom politycznym wsparcia mediacyjnego w osiągnięciu porozumienia dot. odblokowania instytucji państwa i wyłonienia nowych, demokratycznie wybranych parlamentarzystów. Prezydent Djukanović także będzie musiał poddać się wyborczej weryfikacji w związku z wypadającym w kwietniu 2023 roku konstytucyjnym terminem wyborów prezydenckich.
Foto: PAP/EPA
DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.