Rząd na uchodźctwie i wizja poputinowskiej Rosji
Od 4 do 7 listopada w Domu Zjazdów i Konferencji Polskiej Akademii Nauk w Jabłonnie miał miejsce I Zjazd Deputowanych Ludowych, błędnie nazywany przez media „zjazdem rosyjskiej opozycji”. W rzeczywistości było to spotkanie niewielkiego odłamu działaczy antysystemowej demokratycznej opozycji, których nieformalnym liderem mianował się Ilja Ponomariow – organizator i fundator przedsięwzięcia. W Zjeździe udział wzięło około 200 działaczy – w formie stacjonarnej lub zdalnej – spośród których 65 osób to byli deputowani ze szczebla centralnego lub regionalnego. Kilkudziesięciu uczestników podczas spotkania znajdowała się na terenie Federacji Rosyjskiej.
Najważniejszym efektem Zjazdu było ustanowienie Rządu Jedności Narodowej oraz tymczasowego parlamentu, który wedle deklaracji organizatorów, miałby zostać uznany przez Zachodnie państwa i Ukrainę za prawowitą reprezentację państwa rosyjskiego, zastępując działające na terytorium Rosji Zgromadzenie Federalne (Duma Państwowa + Rada Federacji), rząd i Prezydenta.
Legitymacja Rządu Jedności Narodowej i tymczasowego parlamentu do reprezentowania Rosji ma pochodzić z demokratycznych wyborów, jakie według organizatorów odbywały się w tym państwie do aneksji Półwyspu Krymskiego. Dlatego też w ich skład mogą wchodzić jedynie deputowani Zgromadzenia Federalnego, deputowani władz regionalnych i miejskich oraz urzędnicy z wybieralnych ciał władzy wykonawczej, wyłonieni w wyborach przed 14 marca 2014 roku, pod warunkiem, że nie poparli aneksji Krymu i wojny w Ukrainie.
Mówiąc wprost, Zjazd Deputowanych Ludowych podjął próbę ustanowienia rosyjskiego rządu na uchodźctwie, który oprócz reprezentowania Rosji na zewnątrz, posiada „demokratyczną legitymizację” do ustanawiania nowej konstytucji, aktów prawnych i zmian ustrojowych. Dlatego też Zjazd powołał grupy robocze i procedury podejmowania decyzji przez „emigracyjny” rząd i parlament, a także opracował 15 aktów o charakterze prawno-ustrojowym. Wśród nich znalazły się rozdziały na temat uzdrowienia państwowych mediów i systemu sądownictwa, uwolnieniu wszystkich więźniów politycznych, cofnięciu reformy podwyższającej wiek emerytalny oraz przekształcenia rosyjskiej gospodarki przez denacjonalizację, deoligarchizację i powszechną prywatyzację.
Z przyjętych dokumentów wynika, że uczestnicy Zjazdu przejęliby władzę zamierzając przeprowadzić w Rosji proces, który można nazwać „rewolucyjną deputinizacją”, albowiem oprócz zakończenia rosyjskiej agresji w Ukrainie, zapowiedzieli likwidację obecnych instytucji i partii politycznych, postawienie przed sądem członków elit politycznych i osób publicznych, stworzenie nowej konstytucji, a także dogłębną lustrację, sięgającą nawet nauczycieli szkół.
Najwięcej kontrowersji budzą deklaracje walki zbrojnej z reżimem putinowskim. W koncepcji Zjazdu, a zwłaszcza jej lidera Ponomariowa, w sytuacji wojennej nie może być mowy o jakichkolwiek negocjacjach z Władimirem Putinem. Opozycja rosyjska – z pomocą ukraińskich i zachodnich sojuszników – musi dążyć do definitywnego zbrojnego zwycięstwa nad Rosją oraz obalenia i/lub zabicia jej prezydenta. Dlatego – jak twierdzi Ponomariow – wewnątrz Rosji stworzył partyzancką Narodową Armię Republikańską, która utrzymuje kontakt operacyjny z legionem “Wolność Rosji” oraz Rosyjskim Korpusem Ochotniczym, czyli rosyjskimi formacjami ochotniczymi walczącymi po stronie Ukrainy. Ponomariow zapowiada, że będzie ona przeprowadzać akty sabotażu i terroru na terytorium Rosji.
Who is who: lider i uczestnicy Zjazdu
Na spotkanie w Jabłonnej przyjechali mniej znani działacze rosyjskiej opozycji. Wśród najważniejszych osób znaleźli się Giennadij Gudkow, były deputowany Dumy Państwowej i wicemer Samary, niegdyś oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który jako osoba obdarzona zaufaniem przez większość środowisk demokratycznej opozycji, pełni między nimi funkcję mediatora. Mark Fejgin, prawnik i youtuber, w 2012 roku zasłynął jako adwokat zespołu Pussy Riot. Jelena Łukjanowa, prawniczka i profesorka prawa, pracowała w aparacie biurokratycznym Dumy Państwowej. Andriej Iłłarionow, w początkach rządów Władimira Putina jego doradca gospodarczy, obecnie pracownik waszyngtońskiego Cato Institute, ekspert Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem, powołanej przez ministra Antoniego Macierewicza. Nina Bielajewa, prawniczka i deputowana rady obwodowej Woroneża z ramienia Partii Komunistycznej.
Największe zastrzeżenia budzi postać lidera Zjazdu, Ilji Ponomariowa. To właśnie z jego powodu zaproszenie do Jabłonnej odrzuciły inne znane twarze demokratycznej opozycji, jak Michaił Chodorkowski, Garri Kasparow, osoby ze sztabu Aleksieja Nawalnego – m.in. Lyubow Sobol i Leonid Wołkow – i wiele innych. Już w sierpniu członkowie Forum Wolnej Rosji, które co roku odbywa się w Wilnie, uznało Ponomariowa persona non grata. Była to reakcja na informację podaną przez lidera Zjazdu, jakoby zamachu na Darię Duginę – córkę pro-kremlowskiego ideologa eurazjanizmu – dokonała Narodowa Armia Republikańska. Forum Wolnej Rosji to znacznie bardziej wiarygodne przedsięwzięcie niż Zjazd Deputowanych, gromadzące szerokie spektrum demokratycznych polityków, intelektualistów, aktywistów i artystów, np. Chodorkowskiego i Kasparowa, dziennikarkę Maszę Gessen, polityków Leonida Gozmana i Dmitrija Gudkowa, politologa Aleksandra Morozowa, pisarza Dmitrija Bykowa, b. głównego ekonomistę Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Siergieja Guriewa, czy wreszcie aktywistkę Marinę Litwinowicz. Zarówno w środowisku Forum, jak i sztabie Nawalnego panuje consensus, co do tego, że Narodowa Armia Republikańska nie istnieje, a doniesienia Ponomariowa o dokonywanych przez nią aktach terroru na rosyjskie dworce kolejowe czy dwóch zabitych partyzantach Armii w Wołgogradzie, to kłamstwa.
Podczas protestów 2011-2012 przeciwko powrotowi Putina na stanowisko prezydenta, Ponomariow rozbijał jedność ciała koordynującego protesty, co spowodowało, że późniejsi liderzy, tacy jak Ilja Jaszyn, Aleksiej Nawalny czy Siergiej Udalcow zerwali z nim kontakty. Tym bardziej, że ten ostatni wkrótce został skazany na długoletni areszt domowy za udział w protestach, podczas gdy Ponomariow zachował mandat deputowanego z ramienia licencjonowanej przez Kreml „lewicowej” Sprawiedliwej Rosji.
Ponomariow został usunięty z Dumy dopiero, gdy sprzeciwił się aneksji Krymu. Wkrótce po tym wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie zajmował się bliżej nieokreślonymi startupami z dziedziny nowych technologii – podobnie jak jego ojciec w latach 90., działał w raczkującej w Rosji branży komputerowej, a w czasie prezydentury Dmitrija Miedwiediewa pracował w państwowym projekcie Skolkowo, tj. rosyjskiej Doliny Krzemowej, gdzie prawdopodobnie dopuścił się nadużyć finansowych. Tuż przed wyjazdem na Ukrainę w 2016 roku, założył w Nowym Jorku firmę, która inwestuje w ukraiński sektor energetyczny, rolny i gazowo-naftowy. Według Ponomariowa, to za pieniądze zarobione przez jego amerykańską firmę, sfinansował zjazd opozycji w Jabłonnej.
Jego postać jest bardzo wygodna do dyskredytowania demokratycznej opozycji przez rosyjskie służby i media. Według rosyjskiej propagandy, polityk to typowy przedstawiciel bananowej sowieckiej młodzieży, który jako nastolatek – dzięki koneksjom rodziców – umiejscowionym w intratnych gałęziach państwowej gospodarki, zaczął zarabiać duże pieniądze w okresie „złodziejskiej jelcynowskiej prywatyzacji”.
Kiedy już opłynął bogactwem, zachował się tak, jak każdy przedstawiciel prozachodniej inteligencji, czyli zdradził swój kraj, ponieważ nie poparł aneksji Krymu, a następnie wyjechał zarabiać do USA, gdzie jak twierdzą rosyjskie media, założył firmę krzak, reprezentującą interesy miliardera Georga Sorosa, orędownika i sponsora kolorowych rewolucji.
Ważniejsze jest jednak to, że scenariusz zbrojnej walki z reżimem, który postuluje Ponomariow, w oczach Rosjan dyskredytuje całą demokratyczną opozycję oraz daje strukturom siłowym dodatkowy pretekst do represji przeciwko prawdziwym lub urojonym przeciwnikom politycznym w kraju. Dlatego wielu działaczy demokratycznej opozycji nazywa Ilję Ponomariowa „żulikiem” – osobą, która zarabiała duże pieniądze, pracując dla putinowskiego reżimu, a następnie sabotowała działanie opozycji – albo agentem FSB- który jest „zadaniowany” do niszczenia od środka środowisk demokratycznych.
Żadnej z trzech opcji – clickbaitowego awanturnika, żulika i agenta FSB – nie można wykluczyć.
Zjazd jako polityczny happening
I Zjazd Deputowanych Ludowych należy potraktować jako polityczny happening Ilji Ponomariowa i jego ucieczkę naprzód wobec fermentu, jaki w ostatnich tygodniach nastąpił w szeregach demokratycznej opozycji. 30 września The Washington Post opublikował artykuł Aleksieja Nawalnego przemycony z więzienia pt. „This is what a post-Putin Russia should look like” (Tak powinna wyglądać post putinowska Rosja), adresowany do przywódców państw Zachodu. Nawalny przekonywał w nim, że brak politycznego planu krajów zachodniej koalicji na poputinowską Rosję stanowi poważny błąd. Ponadto zasygnalizował fundamentalną zmianę swojego poglądu na przyszły ustrój Rosji. O ile wcześniej obstawał przy silnej władzy prezydenckiej, o tyle teraz przyznał, że jedyną nadzieją na to, by Rosja nie wpadała w koleiny imperialnego autorytaryzmu jest ustrój parlamentarno-gabinetowy. W październiku, książkę pt. „Zabić smoka. Przewodnik dla początkujących rewolucjonistów”, opublikował Michaił Chodorkowski. Jest ona wykładnią programową działania demokratycznej opozycji oraz wizji poputinowskiej Rosji.
Wyrzucony poza burtę rosyjskiej opozycji Ponomariow, chcąc zachować status „jednego z jej liderów” rozpoczął tworzenie własnego ośrodka sprzeciwu wobec reżimu Putina, z programem odwołującym się do rosyjskich tradycji rewolucyjno-terrorystycznych z okresu carskiego, nie wyłączając zamordowania prezydenta Rosji. Akty przemocy, Narodowa Armia Republikańska, rząd i parlament na uchodźctwie, to kilkumiesięczny clickbaitowy polityczny performance, który miał pozwolić na przebicie się przez medialno-internetowy chaos informacyjny, co kompletnie się nie udało. Doniesienia o Narodowej Armii były podawane przez media na zasadach kroniki kryminalno-sensacyjnej, dokładnie tak samo jak informacje o chorobach Władimira Putina. Z wyjątkiem polskich i ukraińskich mediów, inicjatywa Zjazdu nie została podchwycona przez zachodnie serwisy informacyjne, gazety i portale. Dla samego Ponomariowa Zjazd Deputowanych Ludowych oznacza dalsze marginalizowanie go przez demokratyczną opozycję, która w większości zignorowała jego inicjatywę.
Nieznośna lekkość Zjazdu
Wydane podczas Zjazdu akty mają charakter wirtualny i maksymalistyczny – o ile nie marzycielski – ale to właśnie one zasługują na komentarz, jako że dotyczą powojennej i poputinowskiej Rosji, i w tej kwestii, oprócz walki zbrojnej, są zbieżne z wizją większości ośrodków demokratycznej opozycji.
Mimo wysokiego poziomu szczegółowości aktów, wnoszą one niewiele nowego w konstrukcję demokratycznego państwa prawa i procesu transformacji demokratycznej, które znamy z doświadczeń Niemiec i Japonii po II wojnie światowej oraz państw Europy Wschodniej po upadku komunizmu. W niektórych punktach stanowią nawet ich zaprzeczenie. Przede wszystkim realizacja postulatów, takich jak pełna denacjonalizacja i prywatyzacja rosyjskiej gospodarki – w istocie zmiana struktury własności i jej właścicieli – oraz osądzenie decydentów i lustracja wszystkich struktur państwowych, mogłaby się odbyć wyłącznie w dwóch wariantach. Pierwszy to nadzór okupacyjny państwa trzeciego, tak jak to miało miejsce po II wojnie światowej w Japonii, Republice Federalnej Niemiec i Niemieckiej Republice Demokratycznej, co jest wykluczone ze względu na rosyjski arsenał jądrowy, uniemożliwiający klasyczne „zdobycie Rosji” poprzez zajęcie jej stolicy, zawieszenie obcej flagi na Kremlu, wymianę władz i nadzorowanie procesu deputinizacji.
Struktury siłowe stanowią około 3,5 % krajowego zatrudnienia. W USA to 0,78 %, w Niemczech – 0,68%. W Rosji na 100 tysięcy mieszkańców przypada 623 policjantów, podczas gdy w USA to 256, w Chinach 120, a w krajach Europy Zachodniej ponad 300. W ostatnich latach finansowanie rosyjskich struktur siłowych wzrosło pięciokrotnie, podobnie zresztą jak wojska. Według Stockholm International Peace Research Institute, Rosja była czwartym krajem na świecie pod względem przeznaczanego procenta na wydatki wojskowe PKB (3.1%). Jednak biorąc pod uwagę, że od 15 do 20% budżetu federalnego stanowią wydatki niejawne, prawdopodobnie przeznaczane na cele wojenne, Rosja może nawet wyprzedzać Arabię Saudyjską, Izrael i USA pod względem procenta PKB, przeznaczanego na wydatki wojskowe.
Charakterystyczną cechą organizmu państwa rosyjskiego jest to, że polityczno-siłowy syjamski bliźniak, stanowi też znaczącą część elit gospodarczych. Według Indeksu Giniego, Rosja jest światowym średniakiem pod względem rozwarstwienia dochodów (36 miejsce w 2020 roku), czyli wypada gorzej niż kraje rozwinięte z wyjątkiem USA, ale lepiej niż większość państw azjatyckich, afrykańskich i latynoamerykańskich – do 1% populacji trafia tu 20-25% dochodu narodowego. Prawdopodobnie jednak oficjalne statystyki nie pokazują prawdziwego stanu rzeczy. Jak piszą Filip Novokmet, Thomas Piketty i Gabriel Zucman w opracowaniu “From Soviets to Oligarchs: Inequality and Property in Russia 1905-2016” (Od sowietów do oligarchów: nierówność i własność w Rosji 1905-2016), bogactwo rosyjskich elit ukryte w offshorach jest trzykrotnie większe niż podają oficjalne statystyki i stanowią 75% budżetu państwa – równowartość dochodu rosyjskich gospodarstw domowych. Sprawia to, że pod względem nierówności dochodowych i akumulacji bogactwa w rękach najbogatszych, Rosja może znajdować się w światowej czołówce.
Zatem jeden z najbardziej rozbudowanych aparatów siłowych na świecie, będący równocześnie elitą polityczną i elitą gospodarczą, nawet po upadku czy śmierci Władimira Putina, jest zbyt potężny, by dopuścić do „rewolucyjnej deputinizacji” i pozbawienia go stanu posiadania demokratycznymi decyzjami politycznymi. Nawet w wariancie przewrotu pałacowego czy kolorowej rewolucji, Rosja skazana jest na kompromis z syjamskim rodzeństwem, czyli blokiem politycznym i siłowym. Oczywiście państwo poputinowskie będzie musiało dokonać operacji rozdzielenia bliźniąt. To ich zrośnięcie tworzy najważniejszą patologię jej imperialnej putinowskiej Rosji, ale wyłącznie władza totalitarna byłaby w stanie odebrać im posiadaną własność i przywileje, a następnie ich osądzić.
W tym kontekście jeszcze bardziej odrealnione są hasła walki zbrojnej z reżimem putinowskim. Nawet, gdyby wziąć pod uwagę zdziesiątkowane rosyjskie siły w Ukrainie, oraz to, że policjanci i funkcjonariusze Gwardii Narodowej – formacji służącej między innymi do pacyfikowania ludności cywilnej – w pewnej części zostali wysyłani na wojnę i już z niej nie wrócili, to wciąż zapowiedzi Ponomariowa o partyzanckiej wojnie, stanowią bardziej ofertę dla „żółtej prasy” i jej portali, niż strategię polityczną, czy tym bardziej wojenną. Ta ostatnia bowiem nie ma szans powodzenia w Rosji, gdzie rozrośnięty i znakomicie finansowany aparat siłowy, zawłaszczył państwo.
Rekomendacje
- Na terenie Polski może pojawić się więcej rosyjskich inicjatyw na pograniczu happeningu i populistycznego clickbaitu. Niezależnie od tego, czy są one spontaniczne czy inspirowane przez rosyjskie służby, osoby publiczne i politycy, zwłaszcza decydenci, powinni uważnie selekcjonować przedsięwzięcia, w których biorą udział, i dla których wyrażają poparcie.
- Ilja Ponomariow, oprócz tego, że nie zostanie liderem demokratycznej opozycji, pozostaje postacią podejrzaną. Podczas jego pobytów w Polsce, polskie służby powinny kontrolować jego działania, a osoby publiczne i decydenci, zwłaszcza politycy, nie okazywać wsparcia.
- Nawet jeśli postulaty czy dokumenty Zjazdu Deputowanych Ludowych brzmią atrakcyjnie i napominają heroiczne doświadczenia polskiej opozycji antykomunistycznej – a zatem pozostają miłe polskim mediom, politykom i intelektualistom – należy zachować wobec nich sporą dawkę politycznego realizmu oraz odnieść do militarno-klanowych uwarunkowań Federacji Rosyjskiej.
Foto: Yuri Kochetkov/PAP/EPA
JEŻELI DOCENIASZ NASZĄ PRACĘ, DOŁĄCZ DO GRONA NASZYCH DARCZYŃCÓW!
Z otrzymanych funduszy sfinansujemy powstanie kolejnych publikacji.
Możliwość wsparcia to bezpośrednia wpłata na konto Instytutu Nowej Europy:
95 2530 0008 2090 1053 7214 0001 tytułem: „darowizna na cele statutowe”.
Comments are closed.